Odpowiedzialność - trudne słowo

Data dodania: 2019.02.17

Odpowiedzialność – nie wiem czy długość słowa przekłada się na jego pojemność, ale w tym wypadku jest coś na rzeczy. Słowo to niemal od razu narzuca nam myślenie relacyjne: ktoś - za coś lub ktoś - za kogoś, lub jeszcze: ktoś – przed kimś. Zatem czy można mówić o odpowiedzialności samoistnej, tzn. bez odniesienia do kogoś, czegoś innego? Odpowiedzialności zawieszonej w jakiejś czasoprzestrzeni? A z drugiej strony: dotknął ktoś odpowiedzialności? Ajaj, chyba się wpakowałem w trudny temat…

W relacjach

Kiedy myślę o odpowiedzialności, to niemal od razu, otwiera się we mnie szuflada z napisem: osoba. Odpowiedzialność za osobę. Wydaje się, że to połączenie odpowiedzialność–osoba dotyczy tylko jakichś więzów ludzkich, np. odpowiedzialność rodziców za dziecko. Ten przykład jest raczej oczywisty. Idąc dalej napotkamy takie relacja jak: uczeń-wychowawca, lekarz-pacjent, ksiądz-penitent, kierowca-pasażerowie lub inni uczestnicy ruchu czy fryzjer-klient/ka (tak tak, tu jest dopiero odpowiedzialność, zwłaszcza przed weselem). Jednak czujemy podskórnie – mam nadzieję, - że te przykładowe relacje to tylko mały kawałeczek ogromu odpowiedzialności, jaki jawi się przed człowiekiem. Przecież bierzemy odpowiedzialność nie tylko za konkretnego człowieka, z którym jesteśmy w jakiejś relacji, choćby chwilowej, jak sprzedawca w McDonaldzie i przelotny klient, który akurat zgłodniał, lecz także za wiele innych spraw, decyzji, zobowiązań.

Rozwój

Odpowiadamy też za nasz rozwój: intelektualny, duchowy, osobowy, fizyczny, uczuciowy (ten raczej w osobowym się zawrze)… itd. Patrząc tak szeroko, ktoś powie: a gdzie w tym szerokim spojrzeniu odpowiedzialność za osobę? Może co najwyżej za siebie samego. Taka egoistyczna odpowiedzialność, oparta na zasadzie: jeśli zainwestuję, to będę miał lepsze wykształcenie, będę więcej zarabiał, albo miał jakiś prestiż społeczny, albo jeszcze coś innego. Jeśli ta zasada, nazwijmy ją: „egoistycznej odpowiedzialności”, miałaby być jedynym motorem rozwoju człowieka, to pewnie człowiek ten byłby się rozwijał, inwestował, jednak w momencie nie otrzymania odpowiednio – w jego ocenie – dobrze płatnej pracy, nie osiągnięcia wymarzonego prestiżu, czy jakiejkolwiek innej wyczekiwanej wartości, dojdzie do załamania, frustracji, obarczania innych za swoje niepowodzenie, zazdrości i zawiści wobec tych, którzy są w swoim życiu radośni. Zatem „egoistyczna odpowiedzialność”, oderwana od drugiej osoby, może stać się przyczyną upadku człowieka, a przecież w odpowiedzialności nie chodzi o upadek, ale właśnie o wzrost.

Zaufanie

Kontynuując, odpowiedzialność zawsze wiąże się z drugą osobą. Biorę odpowiedzialność za drugiego, ale też biorę odpowiedzialność za siebie dla drugiego. Rozwijam się po to, aby ten drugi mógł mi zaufać; powiem mocniej: mógł powierzyć swoje życie. Przecież idąc do lekarza mam nadzieję, że to kompetentny lekarz. Jadąc do mechanika, ufam, że nie tylko nic nie zepsuje, ale i naprawi mój samochód. Idąc do sklepu wierzę, że sprzedawca nie oferuje mi trefnego towaru. Ba, idąc do spowiedzi, po duchową poradę wierzę, że ta porada nie będzie wynikała tylko ze zdobytej wiedzy, ale także z relacji z Chrystusem, którą dany spowiednik, czy kierownik duchowy pielęgnuje. Zatem rozwój intelektualny czy duchowy jednego człowieka jest jednocześnie troską o Drugiego, nawet jeszcze niepoznanego.

Osoba

Podobnie, rozwój osobowy, w tym uczuciowy, emocjonalny, również jest szalenie ważny w odpowiedzialności za drugiego człowieka: prawdę można powiedzieć w taki sposób, że człowiekowi odbiera się nadzieję, wpędza w rozpacz, a czasem pośrednio odbiera chęć życia. Chrystus zawsze przedstawiał prawdę. I zawsze w odpowiedni sposób. Przypomnijcie sobie: kiedy Piotr mówił: „odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5,8), Jezus mówi: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5,10). Jak ten sam Piotr, po pierwszej zapowiedzi męki Chrystusa, wziął Jezusa na bok i zaczął Go upominać: „Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie” (Mt 16,22), ten sam Jezus mówi: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 16,23). Mam nadzieję, że czujecie różnicę. A zatem mój rozwój osobowy, ludzki jest także wymiarem, w którym biorę odpowiedzialność za drugą osobę. Rozwijam się nie tylko dla samego siebie, ale po to, by inni z tego korzystali. I znów muszę przypomnieć słowa za Konstytucją duszpasterską o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes: „człowiek (…) nie może się w pełni odnaleźć inaczej, jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego” (nr 24). Odpowiedzialność także jest składnikiem tego daru dla drugiego człowieka, a jednocześnie pozwala bardziej odnaleźć siebie.

Zdaję sobie sprawę, że artykułem o odpowiedzialności dotknąłem wierzchołka góry, ale – jak Bóg da – temat będę kontynuował w następnym tekście.

 


Ks. Paweł Sproncel
Katolicki Uniwersytet Lubelski

 

 

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.