Wiara i patriotyzm - ostatnia katecheza

Data dodania: 2018.12.15

 

Pytania o przyszłość

Przez 12 miesięcy celebrowaliśmy 100-lecie odzyskania niepodległości, idąc drogą "wiary i patriotyzmu". Ta ostatnia katecheza zaprasza, abyśmy wzbogaceni dziedzictwem przodków i ufając Bożym obietnicom, spojrzeli w przyszłość. Jeśli zdecydujemy się uznać prawdziwość przywołanych miesiąc temu przepowiedni, to należy przyjąć także ich konsekwencje. Pierwsza – fałszywa i bezrefleksyjna mogłaby brzmieć: Polska "Mesjaszem narodów" – skoro Bóg nas wybrał, to obroni nas przed wszelkim niebezpieczeństwem. Druga właściwa i świadoma powinna wyrastać z dalszego ciągu przywołanych proroctw. Były to słowa:

- w 1608 r. – "ponieważ osobliwą miłością do Mnie pałają jej synowie";

- w 1850 r. – "jeśli naród polski się poprawi";

- w 1923 r. – Polska powinna stać się wzorem dla innych narodów";

- w "Dzienniczku" św. Faustyny – "jeśli posłuszna będzie woli mojej".

Oto właściwa i świadoma konsekwencja proroctw. Ukryta w biblijnym : "komu więcej dano, od tego więcej wymagać się będzie". Możemy liczyć na pomoc Bożą, ale sami musimy Bogu być wierni. W tych słowach znajduje się również rozwiązanie trudności związanych z tragicznymi historycznymi doświadczeniami Ojczyzny. Łatwo przecież zapytać: skoro byliśmy wybrani, to dlaczego były zabory?

W 1683 r. pod Wiedniem nasi husarze z ryngrafami Maryi i krzyżami na skrzydlatych zbrojach ocalili Europę. Ale później szlachta skoncentrowała się na wygodnym życiu, zgodnie z przysłowiem z tamtych czasów; "Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa". Sasi- królowie elekcyjni pochodzący z Saksonii rządzili Polską przez ponad 50 lat. Myślenie przez taki okres w granicach przywołanych słów zniszczyło poczucie odpowiedzialności za kraj. Zamknęło na upomnienie Boże i sprawiło, że prywata przekreśliła poczucie wartości Polski jako dobra wspólnego. Kosmopolityczna kultura koncentrowała się na tzw. Europie, a kazała zapomnieć o domu ojczystym. Wrogowie chętnie popierali takie postawy. Potem przyszła ich naturalna konsekwencja: rozbiory Polski. Opamiętanie i próby ratunku przyszły zbyt późno. Zbyt wielu było też takich, którzy identyfikowali się z innymi kulturami i narodami. Jeśli jest się zaślepionym konsumpcją, traci się wszystko i to na własne życzenie.

Przywołajmy więc jeszcze raz słowa: "Polskę szczególnie umiłowałem… Wywyższę ją w potędze i świętości…Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostatnie przyjście moje". Według ks. Pelanowskiego ta "iskra" to "apokaliptyczna misja". Polega ona na byciu "znakiem sprzeciwu" wobec tzw. "świata", który przez oficjalnie stanowione prawa i działania ludzi oraz kulturę masową staje się coraz bardziej własnością "księcia ciemności". To zadanie wymaga wiary i patriotyzmu tak, aby Polska mogła oddziaływać w chrześcijańskim duchu na polityczną i społeczną rzeczywistości świata.

Aby tę misję zrealizować potrzeba:

Po 1) promować obecność religii w życiu narodowym. Ojciec profesor Bocheński wskazywał: "religia jako cnota i jej przejawy są składnikiem kultury narodowej; jako takie są objęte patriotyzmem… są częścią składową kultury polskiej i pielęgnować je należy, nie tylko jako przejawy religii, ale także jako składniki naszej Ojczyzny".Jeden z teologów tak to określił: "Chodzi tu o dziedzictwo wiary, jakim żyje naród", Będzie o możliwe, jeśli nasze polskie kościoły wciąż będą "w miarę" pełne w Dzień Pański. Jeśli będzie miał kto śpiewać pieśni na procesjach i jeśli wciąż będzie dla kogo i przez kogo odprawiać nabożeństwa. A w tych przypadkach każdy z nas musi sobie zrobić solidny rachunek sumienia. Czy jesteśmy? Jeśli tak, to Bogu niech będą dzięki – kultura naszej Ojczyzny będzie przenikała duchem wiary. A jeśli nas nie ma? Nasza kultura utraci ducha. Krok po kroku upodobnimy się do zlaicyzowanych społeczeństw Zachodu bezbronnych wobec neopogaństwa i islamu.

Po 2) patriotyzm nie może stać się chwilowym odreagowaniem po czasie jego poniżania w życiu społecznym i medialnym. Mówił o tym jeden z weteranów Powstania Warszawskiego: "Oby patriotyzm nie był tylko modą" – moglibyśmy dodać: "która się zmienia". Aby tego uniknąć, potrzeba – jak zauważył ojciec Bocheński – "obowiązku świadomej i celowej pracy nad utrzymaniem w sobie charakteru narodowego". I znów moglibyśmy dodać: " która jest stała i konkretna". A to już od nas zależy. Czy Polska i to, co polskie, będzie dla nas ważne? To my decydujemy. Najpierw w sercu, a później w rzeczywistości społecznej. Te nasze decyzje, a także –trzeba podkreślić- ucieczka od nich w świat wygodnych narzekań na rządzących będzie wpływać na przyszłość naszą, Polski, Kościoła i świata. Z tej odpowiedzialności nie powinniśmy rezygnować. Ona świadczy o tym , że jesteśmy wolni, tzn. zdolni do kształtowania swoich losów.

Jeśli tę misję podejmiemy, napotkamy przeszkody. Warto je rozpoznać. Są i będą to:

po 1) utrata wiary w Boga, który działa w naszym życiu indywidualnym i zbiorowym. Trzeba więc nieustannie wołać: "Panie przymnóż nam wiary".

Po 2) Ideologiczne dążenie elit europejskich do zbudowania "superpaństwa" bez narodów i ojczyzn oraz tradycji chrześcijańskiej, bez odniesienia do Boga i Jego prawa. Ostatnie stwierdzenie pani kanclerz Niemiec nie pozostawia tutaj złudzeń: "Państwa narodowe muszą być gotowe do przekazania UE swej suwerenności". Temu celowi służą : stanowione prawo, np. tzw. Karta Praw Podstawowych, usuwanie internetowych wypowiedzi o chrześcijańskiej wymowie, transfer środków finansowych – przywołajmy choćby zdanie prezydenta Francji: "Wy macie zasady, my –pieniądze" czy animowanie różnego rodzaju grup o zabarwieniu antynarodowym i antyreligijnym nazywanych "obywatelskimi". Jedna z tzw. "proeuropejskich" gazet w Polsce ujęła to ostatnio w sformułowaniu: "społeczeństwo w Polsce nie potrzebuje Kościoła". Społeczeństwo –cytując poetę – "Bez serc, bez ducha to szkieletów ludy" może nie, ale naród – tak. Naród potrzebuje duszy, a tę daje wiara, której depozytariuszem jest Kościół. Nie możemy więc dziwić się, że staje się on dziś głównym przedmiotem ataków ze strony laickich środowisk. Partie bowiem przemijają, tożsamość i kultura trwają, a w Polsce wciąż jeszcze ich fundamentem są wartości chrześcijańskie. Dlatego Kościół to główny cel ataków teraz i w przyszłości.

Po 3) Instrumentalne wykorzystywanie prawa w podporządkowywaniu państw i narodów przez grupę mającą władzę. Ostatnie doświadczenia Polski z Trybunałem Sprawiedliwości Unii w tym względzie tego dowodzą. Prawo daje możliwość sterowania niejako na odległość gospodarką i życiem społecznym. Dlatego tak ważne jest, abyśmy jako Polacy i katolicy / nie tylko z nazwy/mieli wpływ na proces jego stanowienia i interpretacji. Ta zależy przecież od prawników, tzn. ludzi ulegającym grupom nacisku, mającym swoje poglądy i grzechy, które chcą usprawiedliwić, nazywając zło dobrem, a dobro złem. Zarówno w rzeczywistości społecznej jak i gospodarczej..

Po 4) Związane z obroną naszych interesów i godności inwektywy mające w ramach tzw. "pedagogiki wstydu" zniszczyć nasz patriotyzm i poczucie dumy, zastraszyć i odebrać chęć do budowy rzeczywistości prawnej i społecznej zgodnie z duchem Ewangelii i miłością do Polski. Są to określenia: homofob, ciemnogród, katol, faszysta, antysemita, mowa nienawiści, ciemne średniowiecze mohereowe berety. A przecież skoro jesteśmy wolnymi ludźmi tworzącymi wolny naród mamy prawo grzech nazywać grzechem, cenić Kościół i polską tradycję. Jako wierzący i Polacy bronić swojego dobrego imienia i interesów.

Po 5) Grzech, któremu ulegamy jako jednostki i wspólnota. Zło niszczy i sprawia, że usprawiedliwiając siebie i rezygnując z nawrócenia, odrzucamy wartości wyższe: duchowe i narodowe. Nie dziwmy się więc, że zaborcy, okupanci oraz współcześni wrogowie Kościoła i Polski promowali i promują niemoralność, deprawują dzieci("tęczowe piątki" to początek), rozwody, brak odpowiedzialności w życiu małżeńskim i rodzinnym. To wszystko sprzedaje się w reklamowym opakowaniu tzw. "europejskich wartości". To wszystko ma zniszczyć chrześcijaństwo i rozbić naszą narodową wspólnotę, atomizując naród i czyniąc z niego zbiór egoistycznych jednostek podatnych na socjotechniczne bodźce.

Oto niektóre przeszkody. Powinny nas mobilizować , by być wiernymi Bogu i Polsce, by iść dalej drogą "wiary i patriotyzmu".

Czego nas może uczyć ta katecheza?
1. Przypomina o potrzebie wierności Bogu i naszemu powołaniu. Mamy być "iskrą". Nie musi nas być bardzo wielu. Chodzi o to, byśmy byli na tyle liczni, aby –ewangelicznie- być "solą", "światłem" i "zaczynem". Jeśli nas nie będzie na to stać, to - także ewangelicznie- na nic się nie przydamy, tylko "na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi". Warto przytoczyć tutaj przypisywane szesnastowiecznemu papieżowi Urbanowi VIII słowa: " Polacy tak długo będą wolni, jak długo będą wierni wierze".
2. Uświadamia, że znajdujemy się w punkcie zwrotnym historii, która wpłynie na przyszłość. Niemiecki kardynał Mueller ujął to następująco: "A więc Polska została podzielona, nastąpiły rozbiory, ale nie zaatakowano duszy Polskiej. Dzisiejszy atak na Polskę jest gorszy, bo wtedy rozerwano tylko ciało. Dzisiaj chodzi o śmiertelny cios, który ma być zadany polskiej duszy. Wewnętrzne współrzędne chrześcijańskiej Polski mają być zmienione…Tak jak kiedyś magnaci z pomocą pieniędzy pruskich i rosyjskich zdradzili Polskę, tak teraz są Polacy, którzy chcą zniszczyć wewnętrzna tożsamość Polaków…Nie słuchajcie ich. Bądźcie wierni swojej tożsamości".
3. Stawia wymagania aktywnego i konsekwentnego zaangażowania w życie Ojczyzny i Kościoła. Jako katolicy i Polacy mamy prawo do decydowania o sobie i obowiązku budowania Europy na fundamencie chrześcijaństwa, które ją stworzyło. W naszym narodowym przypadku ta konsekwencja to szczególne wyzwanie, ale musimy mu podołać. Przedstawicielka Polonii Amerykańskiej zwracała uwagę na jej znaczenie w kontekście sporów ze środowiskami żydowskimi: "My musimy wykonać pewien intelektualny wysiłek…całe pokolenia historyków polskich, które podniosą polskie punkty widzenia do takiej rangi i takiego poziomu, którym będziemy mogli zmierzyć się z przeciwnikami na arenie międzynarodowej…musimy, w przeciwnym razie nas nie będzie." Można powiedzieć jeszcze raz w tej i wielu innych dziedzinach bez konsekwentnej postawy wiary i patriotyzmu, bez konsekwentnych działań "nas nie będzie". To od nas zależy. I pamiętajmy – jak ujął to jeden z dziennikarzy – "upadek zaczyna się w głowach". Bardzo wymownie wyjaśnia to wypowiedż negatywnego bohatera z filmu na który oczekiwałem jako młody chłopak. Oto banda złoczyńców regularnie grabi wioskę, wieśniacy wynajmują ochronę. Razem zaczynają zwyciężać, ale nagle chłopi zdradzają obrońców. Ci zostają schwytani i wtedy herszt bandytów wyjaśnia dlaczego tak się stało. Mówi: "Wasi przyjaciele już was nie lubią. Zmuszacie ich do podejmowania zbyt wielu decyzji. Przy mnie robią to co każę."… Rzeczywiście rezygnacja z trudu wolnych decyzji ma pewne "plusy", a upadek zaczyna się w głowach i dodajmy … w sercach. Rzeczywiście wiele od nas zależy w tym zwrotnym punkcie historii. Dlatego kończąc poprośmy o pomoc słowami modlitwy z 1849 r. o błogosławieństwo dla sprawy Polski:

"Zwróć ku nam oblicze Miłosierdzia Twego, Panie i nie odpychaj nas od siebie za odstąpienie od przykazań Twoich, znieważanie Woli Twojej i zapominanie o obowiązkach naszych względem Ciebie, Ojczyzny, Sióstr i Braci.

Udziel nam, Panie, błogosławieństwa Twego w powstaniu z grzechu, w umiłowaniu prawa Twego i poświeceniu się na usługi Matce Twojej – Polsce.

…Nawróć, Panie, uwiedzionych przez wroga braci, oświeć nieprzyjaciół naszych w poznaniu prawa Twego i zniszcz ich zabójcze knowania na okowy matki naszej – Polski. Amen."

ks. Włodzimierz Machura

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.