Kleryckie rekolekcje powołaniowe-cz.3

Data dodania: 2014.03.22

Powołanie do kapłaństwa to tajemnica, zaproszenie od Boga, który wzywa człowieka, aby uczestniczył w dziele zbawienia świata. To wielki dar. Jego głębię ukazuje liturgia słowa z III Niedzieli Wielkiego Postu, w której Pan powołuje przez swoje Słowo. Refleksję na ten tydzień w ramach naszego cyklu, zatytułowaną "Powołanie to szukanie Źródła Wody Żywej", przygotowało czterech alumnów z roku III.

Niedzielne Słowo Boże

W pierwszym czytaniu z Księgi Wyjścia słyszymy o tym, jak Pan przychodzi do Swego ludu, by zaspokoić jego potrzeby, pomimo tego, że lud szemrał przeciwko Jego słudze Mojżeszowi. Izraelici mówili do niego: "Czy po to wyprowadziłeś nas z Egiptu, aby nas, nasze dzieci i nasze bydło wydać na śmierć z pragnienia?". Zwróćmy uwagę, że Izraelici zapomnieli o Bogu. Twierdzili, że to Mojżesz, a nie Bóg, wyprowadził ich z niewoli egipskiej. Zwątpili, czy Pan rzeczywiście ma moc uczynić cud i wprowadzić ich do ziemi, którą obiecał. Być może także w naszym życiu zachowujemy się podobnie do Izraelitów. Zapominamy, że On jest tu i teraz, i ma moc przemienić nasze życie. Pan przychodzi, by uczynić cud pomimo naszej niewierności, pomimo tego, że wątpimy w to, że rzeczywiście jest. Jest to przejaw Bożej Miłości, która nie odrzuca człowieka, mimo że ten swoim grzechem Ją odrzuca.

Mówi nam dziś o tym święty Paweł (Rz 5, 1-2; 5-8): Chrystus bowiem umarł za nas jako za grzeszników w oznaczonym czasie, gdyśmy jeszcze byli bezsilni. A nawet za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Bóg daje swojego Syna, by umarł za nas, grzesznych i słabych. Nie za "sprawiedliwych" czy "życzliwych". Za grzeszników. Nie ma większej miłości niż ta, którą Pan Bóg ma ku człowiekowi. Bóg nie poprzestaje na tym, ale zaprasza nas do więzi z Sobą – nieskończonym, niepojętym, wszechmocnym, miłosiernym i łaskawym. Obiecuje nam, że rozleje w nas swoją miłość przez Ducha Świętego, którego nam da, by nas prowadził, byśmy żyli poddając się Jego natchnieniom.

Bóg oczekuje od człowieka odpowiedzi. Psalmista wzywa, by nie gardzić słowem Boga – Tego, który nas stworzył i nieskończenie kocha. Przez tę miłość, którą nam okazuje, staje się godny zaufania. Dzięki temu jesteśmy w stanie zaufać Mu i odpowiedzieć: "Tak". Albowiem On jest naszym Bogiem, a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku.

Niedzielna Ewangelia (J 4, 5-42) mówi o spotkaniu Jezusa z Samarytanką. Jezus przychodzi do miasteczka Samarytańskiego i siada przy studni. Jest około godziny szóstej, czyli według żydowskiej rachuby czasu, południe – czas największego upału. Wtedy do studni przychodzi kobieta. O tej porze nikt nie wychodził z domu, bo upał był nie do zniesienia. Wodę czerpało się, gdy było już chłodniej. Czyżby kobiecie nagle zabrakło wody? Nie. Stroniła od ludzi, wstydziła się ich, więc wyszła w południe, bo nie chciała nikogo spotkać. W jakież zakłopotanie musiał wprawić ją widok mężczyzny przy studni. Mimo to nie wróciła się do domu, bo w końcu woda jest niezbędna do życia. Samarytanka podeszła do studni, a Jezus rozpoczął z nią rozmowę, prosząc ją o wodę. Gdy poznała, że jest Żydem zdziwiła się tą prośbą. Jezus widząc głębię jej serca wie, że bardziej niż wody do picia potrzeba jej duchowego napoju, wody żywej. Samarytanka cały czas myślała, że chodzi o wodę ze studni i dlatego zapytała Jezusa, w jaki sposób może dać jej wodę do picia, skoro nie ma czerpaka. Jezus wyprowadził ją z błędu, mówiąc o wodzie, która daje życie wieczne. Poprosiła więc Jezusa: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać. Jezus powiedział, by zawołała swojego męża i wróciła z nim. Samarytanka odpowiedziała, że nie ma męża. To właśnie był powód jej wstydu i stronienia od ludzi – żyła w nieślubnym związku. Kobieta zrozumiała, że Jezus zna jej tajemnicę. Wyznała swój ból i żal, jaki nosi w swoim sercu. Zaufała, a dzięki temu uwierzyła, że Jezus nie jest żydowskim prorokiem, ale Mesjaszem, którego przyjścia się spodziewała. To osobiste spotkanie stało się w niej źródłem wody życia. Natychmiast poszła do ludzi, od których wcześniej stroniła, by oni też mogli spotkać Chrystusa, i znaleźć Życie. Stała się świadkiem Jezusa dla innych, po to by i oni zaprosili Go do swojego miasta i uwierzyli w Niego.


Jak to wszystko odnosi się do powołania?

Jesteśmy jak Naród Wybrany przeznaczeni do życia w bliskości Boga. On sam nas powołuje i wzywa, abyśmy wśród naszego życia odczytywali Jego wolę. Nasze życie to pustynia, przez którą dążymy do obiecanej nam nagrody wiecznego szczęścia. Chociaż często zdarza się nam błądzić i nie dostrzegać Bożej Obecności, On jednak, tak jak kiedyś w słupie ognia, tak samo i dzisiaj prowadzi nas, abyśmy osiągnęli upragniony cel – pełnię życia. To powołanie każdego chrześcijanina, każdego człowieka. Kościół został ustanowiony po to, aby nieustannie przypominać o tej doniosłej prawdzie. Dzięki temu jest on dla świata czytelnym znakiem. Chrystus ustanowił swoich uczniów, aby głosili Jego Ewangelię w świecie. To wezwanie nie było tylko historycznym wydarzeniem, ale cały czas trwa. Bóg zaprasza ludzi w każdym momencie historii do uczestnictwa w Jego planie zbawienia. Przyjrzyjmy się, do czego wzywa Bóg kleryków trzeciego roku.

Kl. Adam: "Powołanie do kapłaństwa ma u źródła osobistą relację z miłującym mnie Bogiem, który przygarnia mnie mimo mojego grzechu do Siebie i zsyła Swojego Syna na ziemię, by Ten przez śmierć poprowadził nas do życia. Tu jest początek. Miłość Boża przychodząca do grzesznego człowieka. Sam doświadczyłem tego, że Pan Bóg jest i kocha mnie pomimo moich słabości i moich grzechów. Na początku mojej drogi z Nim, gdy miałem około 13 lat, na pierwszych rekolekcjach, Pan Bóg na modlitwie pokazał mi w duszy, jak wielką miłością mnie obdarzył, jak bardzo pragnie mojego szczęścia i dobra, ale też pokazał, jak wielce rani Go każdy mój grzech, nawet ten najmniejszy, wydawałoby się nic nie znaczący. Że za każdy mój grzech, w okrutnych męczarniach umarł Chrystus. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek bardziej płakał z żalu przed Bogiem, który tak mnie kocha. Ale pamiętam też ogromną radość i pokój w sercu, które promieniowały ze mnie po spowiedzi, gdy Pan Jezus zdjął ze mnie ciężar grzechu i ukochał mnie. Od tamtego momentu wiem, że tylko w Bogu można znaleźć pełnię miłości, że tylko On jest godzien chwały i czci. I pomimo że nie raz zdarzało mi się upadać, to Jezus stale na nowo przygarniał mnie do Siebie i prowadził w górę w relacji z Sobą. To jest pierwsze powołanie. Powołanie do świętości.

Powołanie do kapłaństwa z reguły przychodzi później. Towarzyszy mu wielkie poczucie niegodności wobec tak wielkiego daru. Jak ja, grzesznik, mam sprowadzać Chrystusa na ziemię podczas każdej Eucharystii? Jednak Pan Bóg pomimo mojego grzechu zaprasza mnie, bym niósł Go innym ludziom. Tak jak Apostołowie mam iść by obwieszczać Dobrą Nowinę.

Pewnym znakiem tego, że Chrystus mnie wybiera i posyła, jest sutanna, którą przyjmujemy na początku 3 roku. Stajemy się znakiem Chrystusa. Inni ludzie patrząc na mnie widzą człowieka, który oddał życie Bogu. Sutanna jest także znakiem, a zarazem zobowiązaniem dla mnie samego. Widzialnym znakiem, że Pan mnie wybiera i posyła. Posyła, bym głosił Jego Słowo. Ale nie tylko swoimi siłami. Umacnia Swoją łaską w posłudze lektoratu, otrzymaną na progu Wielkiego Postu. Daje pewność, że przez to On jest ze mną, gdy mówię ludziom o Bogu, ale też jednocześnie wzywa i umacnia w realizacji Słowa Bożego we własnym życiu."

Jak widać, trzeci rok seminaryjnej formacji to czas przełomowy. Na początku roku akademickiego, w październiku klerycy otrzymują sutanny. Od tej chwili przestają być anonimowi. Na ulicy, czy w kościele są postrzegani jako księża, choć święcenia kapłańskie otrzymają dopiero za trzy lata. Jest to także wzruszający moment dla bliskich, rodziców, rodzeństwa, przyjaciół i znajomych. Patrząc na tego, którego przecież znają, widzą, że pragnie on swoje życie oddać na służbę Bogu i Kościołowi. Przyjęcie stroju duchownego to pierwszy wyraz gotowości na drodze do udziału w kapłaństwie Chrystusa. Kolejnym krokiem na tej ścieżce jest przyjęcie posługi lektoratu. Po rekolekcjach wielkopostnych, przygotowujących duchowo do przyjęcia tej ważnej funkcji podczas uroczystej Mszy Świętej biskup wręcza każdemu kandydatowi Księgę Pisma Świętego, pouczając aby czytał ją, rozważał, proklamował na zgromadzeniu liturgicznym i wypełniał swoim życiem. Czytanie Słowa Bożego to obcowanie z Chrystusem – Źródłem wody żywej. To właśnie On dzięki duchowemu rozwojowi staje się sam naszym pokarmem i napojem. Jednocześnie rozpala w nas głód przebywania z Nim i poznawania Jego nauki.

Powołanie kojarzy nam się często z powołaniem kapłańskim czy zakonnym. Jednak powołanie do świętości, które ukazuje Chrystus Samarytance, jest skierowane do każdego. Nie ma powołania lepszego, czy gorszego. Bóg daje nam powołanie do życia w małżeństwie, samotności, do nauczania, posługi chorym, czy pracy społecznej. Każde jest wyjątkowe, ponieważ jest Bożym darem i prowadzi człowieka do pełnego spotkania ze Stwórcą. Wszystkie posiadają wspólny mianownik, którym jest posłuszeństwo Bogu w wypełnianiu codziennych obowiązków i miłości wzajemnej.

Przyzywajmy więc Ducha Świętego, aby nieustannie w nas rozpalał swoje dary, prowadząc do jedności z Chrystusem – Głową oraz Kościołem – Jego Ciałem Mistycznym. Nie zapominajmy również o tych, którzy żyjąc wcześniej, dali nam wspaniały wzór postępowania i współpracy z łaską Bożą. Niech Maryja, Wychowawczyni Powołań oraz Jej Przeczysty Oblubieniec – św. Józef, którzy swoje powołanie zrealizowali najpiękniej, będą wzorami zaufania Bogu i zawsze wspierają nas swoimi modlitwami w rozeznawaniu powołania i wierności obranej drodze życia.

Przygotowali:

kl. Adam Nackowski, kl. Przemysław Długaj
kl. Paweł Krawczyk, kl. Marcin Słodczyk

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.