Kleryckie rekolekcje powołaniowe-cz.5

Data dodania: 2014.04.05

Zbliżamy się do Świąt Wielkiej Nocy, a w drodze wielkopostnych rozważań przewodzą nam klerycy naszego Seminarium dzieląc się swoimi refleksajmi o powołaniu. Tekst na ten tydzień zatytułowany "Czy chcesz być moim przyjacielem...?" przygotował kl. Adrian Łukowicz z roku V.

Życie człowieka odbywa się w ciągłym ruchu. Coś się zaczyna, a coś kończy. Każdy z nas doświadcza tego na własnej skórze. Dopiero co zaczynaliśmy podstawówkę, a tu już koniec gimnazjum. Mija chwila, a przystępujemy do egzaminu maturalnego, aby rozpocząć kolejny etap swojego życia. Podobnie rzecz się ma z seminarium. Zaczyna się, trwa i kończy. Nim się spostrzegłem był już rok trzeci, a z nim obłóczyny - przyjęcie stroju duchownego - a po nich posługa lektoratu. Potem czas jakby przyśpieszył i na czwartym roku ustanowiono mnie akolitą. Teraz pomału kończąc formację seminaryjną, a stojąc u progu święceń diakonatu, człowiek zaczyna mimowolnie odczuwać brzemię odpowiedzialności, które za niedługi czas ma spaść na jego barki. Nie można niestety wrócić do tego, co minęło. Czasu cofnąć się nie da. Bo wszystko, co się zaczęło, musi się kiedyś skończyć. Na tym świecie nic nie trwa wiecznie. Trzeba iść do przodu, w stronę przyszłości. Stanie w miejscu i patrzenie się w przeszłość nic nie pomoże. Wręcz przeciwnie -może pochłonąć i odebrać chęci do życia. Na to nie wolno pozwolić. Musimy cały czas, dzięki łasce Bożej, budzić i umacniać w sobie na nowo decyzję - w moim przypadku chęci oddania się całkowicie Chrystusowi, a w Twoim... może wstąpienia na drogę powołania do kapłaństwa?

 

Przyjaźń z Bogiem

Był pewien chory, Łazarz z Betanii, ze wsi Marii i jej siostry, Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat, Łazarz, chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz. Jezus, usłyszawszy to, rzekł: Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą. A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Gdy posłyszał o jego chorobie, pozostał przez dwa dni tam, gdzie przebywał. 2Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: Chodźmy znów do Judei. Rzekli do Niego uczniowie: Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz? Jezus im odpowiedział: Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potyka się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła. To powiedział, a następnie rzekł do nich: Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę go obudzić. (J 11, 1-11.)

Dzisiejsza Ewangelia pokazuje pewną prawdę, o której nie każdy wie – Bóg będąc na ziemi miał takie osoby, które nazywał przyjaciółmi. Wbrew pozorom nie byli to tylko Apostołowie. Do przyjaciół zaliczali się choćby: Maria Magdalena, Nikodem, Józef z Arymatei oraz te osoby, o których czytaliśmy w dzisiejszej Ewangelii: Maria, Marta i Łazarz.

Tylko tyle? Albo raczej, aż tyle? Trochę mało, może się wydawać, ale wiem z własnego doświadczenia, że nie liczba przyjaciół się liczy, ale zażyłość z nimi. Bo przyjaciół, takich prawdziwych, masz tylko kilku w życiu, kolegów zaś i znajomych na pęczki. Wbrew temu, co może niektórzy myślą przychodząc do seminarium, nie zrywa się w nim kontaktów z rodziną i przyjaciółmi. Seminarium to dom, a nie zakon monastyczny, w którym młody człowiek odcina się całkowicie od świata zewnętrznego. Wiadomo, że kontakty się ograniczą. Na pewno nie będą tak częste jak do tej pory, ale przecież prawdziwa, dojrzała przyjaźń umie przetrwać wszystko, nawet taką próbę. Będąc tutaj pięć lat, nie odczułem aż tak mocno rozstania z przyjaciółmi. Dość często prosili mnie o pomoc w jakiejś pracy lub po prostu o modlitwę. Również ja, gdy byłem w potrzebie, mogłem liczyć na ich wsparcie. Niekiedy też, na ile pozwalał im na to czas, odwiedzali mnie w seminarium. Podczas przerw świątecznych lub semestralnych, to znowuż ja odwiedzałem ich. Kontakt się utrzymał, ponieważ ksiądz nie może być samotną wyspą. Nie da się przez życie przejść samemu. Jeżeli człowiek nie będzie miał przyjaciół istnieje groźba, że zdziwaczeje, zamknie się w sobie.

Równie ważne jest, aby kleryk, a później ksiądz, miał przyjaciół i znajomych wśród wiernych. Obracając si3ę tylko w środowisku duchownych, można niekiedy stracić kontakt z rzeczywistością. Rozmowa ze świeckimi otwiera oczy na problemy, które doskwierają współczesnemu człowiekowi. Jezus jest przyjacielem każdego z nas i chce mieć w nas przyjaciół. Jednakże wstępując do seminarium, zaprosił każdego z nas do jeszcze większej zażyłości ze Sobą. Może Ty byś również chciał stać się jeszcze bardziej zażyłym przyjacielem Jezusa? Nie ma się czego bać, jeżeli w głębi swego serca słyszysz Jego głos, to oznaka, że On Cię wzywa do Siebie. Pragnie Cię obudzić z duchowego snu, jak Łazarza. Pozwolisz więc Mu się obudzić?

 

Warunki przyjaźni

Kiedy więc Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta więc rzekła do Jezusa: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Rzekł do niej Jezus: Brat twój zmartwychwstanie. Marta Mu odrzekła: Wiem, że powstanie z martwych w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym. Powiedział do niej Jezus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to? Odpowiedziała Mu: Tak, Panie! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat. Jezus zapłakał. (J 11, 20- 27. 35.)

Wstępując na drogę przyjaźni z Jezusem, trzeba spełnić kilka warunków. Przede wszystkim trzeba mocno wierzyć, że jest On prawdziwym Synem Bożym. Bez wiary w boskość Chrystusa nie ma prawdziwej przyjaźni z Nim. Bo prawdziwa przyjaźń zakłada zaufanie między Tobą, a drugą osobą. Jeśli Twój przyjaciel mówi, że ma taki a taki problem i dlatego nie mógł przyjść na umówione spotkanie, Ty wierzysz jego słowom i nie potrzebujesz ich sprawdzać, gdyż ufasz swojemu przyjacielowi. Tak samo jest z przyjaźnią z Jezusem. On powiedział o sobie, że jest jedynym Synem Bożym. Ty, jako Jego przyjaciel powinieneś mu ufać, że to co mówi jest prawdą. Bardzo ładnie o tym napisał św. Tomasz z Akwinu w znanej pieśni eucharystycznej "Zbliżam się w pokorze": "Jak niewierny Tomasz Twych nie szukam ran, lecz wyznaję z wiarą żeś mój Bóg i Pan. Pomóż wierze mojej Jezu łaska swą, ożyw mą nadzieję, rozpal miłość mą".

Oficjalnym potwierdzeniem tego, że chcemy być szczególnymi przyjaciółmi Jezusa jest obrzęd admissio, 4który właśnie na piątym roku przyjąłem. Podczas niego publicznie przyznałem, że pragnę wstąpić na drogę bezpośredniego przygotowania do święceń diakonatu, a w przyszłości do święceń prezbiteratu. Odbyło się to w formie dialogu z Księdzem Biskupem, który zwrócił się do mnie i moich kolegów rocznikowych w następujących słowach: "Drodzy synowie, przełożeni i profesorowie, którym zlecono wasze przygotowanie, oraz inni, którzy was znają, wydali o was dobre świadectwo, któremu w pełni ufamy. Dlatego pytam każdego z was: Czy, odpowiadając na Boże wezwanie, chcesz się tak przygotować, abyś mógł we właściwym czasie godnie przyjąć święcenia diakonatu i prezbiteratu oraz pełnić w Kościele te posługi? Czy chcesz tak kształtować swoje życie duchowe, abyś mógł wiernie służyć Chrystusowi i Jego mistycznemu Ciału, to znaczy Kościołowi?"

Na każde z powyższych pytań odpowiedzieliśmy jednomyślnie: "CHCĘ". Ksiądz Biskup konkludując dodał: "Kościół z radością przyjmuje wasze postanowienie. Niech Bóg dokończy dzieła, które w was rozpoczął". Po czym odmówił nad nami modlitwę prosząc Boga o wytrwałość i zdolność pełnego zjednoczenia z Chrystusem – jedynym i wiecznym Kapłanem. Jednakże dopiero na dzień przed święceniami, po odbyciu 5tygodniowych rekolekcji, zostanę zapytany podobnie jak Marta: "Czy wierzę w to, że Jezus jest obiecanym Mesjaszem, prawdziwym Synem Bożym". Jest to obrzęd Wyznania Wiary. Publicznie, w obecności przełożonych oraz braci kleryków wyznam, że: Ja, Adrian Łukowicz wierzę mocno i wyznaję wszystkie i poszczególne prawdy zawarte w Symbolu wiary, a mianowicie: Wierzę w jednego Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi...

Jezus chce też być Twoim przyjacielem i za takiego się uważa. Może czujesz, że Ciebie wzywa do szczególnej przyjaźni i zażyłości? Może podobnie jak o Łazarzu mówi o Tobie: Przyjaciel nasz zasnął, pójdę go obudzić... Pamiętasz jak to się zakończyło? Oto Jezus zawołał swojego przyjaciela po imieniu, a ten obudził się ze snu śmierci i wyszedł na zewnątrz. Nie bój się iść za Jego głosem! Ten Przyjaciel Cię nie zdradzi, nie zostawi samego! Wręcz przeciwnie, pozostanie z Tobą do końca, wspierając Swoją łaską.

kl. Adrian Łukowicz

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.