Bóg przychodzi w czasie

Data dodania: 2020.11.27

Jak to jest możliwe, że Chrystus znał moje grzechy, umarł za nie, zbawił i odkupił, kiedy mnie 2000 lat temu jeszcze nie było? Ja nie żyłem, moich grzechów również nie było, mnie jeszcze nie było? A przecież w katolicyzmie nie uznajemy poglądu, że zbawienie lub potępienie człowieka są z góry określone przez wolę Boga. Jak to pogodzić z faktem, że Pan Bóg zna przyszłość?

Co to jest Paruzja?

Adwent to przygotowanie do Świąt Bożego Narodzenia. Tak przeżywamy i staramy się widzieć ten okres, który Kościół Katolicki rozpoczyna wraz z pierwszą niedzielą Adwentu. Wraz z pierwszym przyjściem Pana Jezusa, które świętujemy w Bożym Narodzeniu Kościół jednocześnie wspomina drugie przyjście Pana na końcu czasów. Stąd ze słowem Adwent wiąże się także słowo Paruzja.

W znaczeniu wiary religijnej Paruzja oznacza ponowne przychodzenie albo oczekiwanie na obecność Chrystusa na końcu czasów. I tak to słowo jest określane i definiowane w wierze Kościoła Katolickiego oraz w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Paruzja to ostateczny moment przyjścia Chrystusa, który zakończy doczesność i rozpocznie się nowy wymiar egzystencji świata.

To jest obecny moment z historii zbawienia, moment, w którym jesteśmy obecnie. Moment kiedy już się dokonało zbawienie i odkupienie. Pozostaje jedynie czekać aż Pan Jezus ponownie przyjdzie na świat w czasie. Zaraz, zaraz... w czasie? A może jednak w czasoprzestrzeni?

Szczypta fizyki

Z lekcji fizyki pewnie pamiętamy, że wszechświat się rozszerza. Obiekty o dużej masie w widoczny sposób zakrzywiają (podobnie jak można pofałdować dwuwymiarową kartkę) czasoprzestrzeń i stad bierze się grawitacja. Według raczej powszechnie uznawanej dziś Ogólnej Teorii Względności czas płynie w zależności od siły pola grawitacyjnego, które nie jest takie samo w całej przestrzeni kosmicznej.

Czas biegnie wolniej lub szybciej w różnych częściach wszechświata. Czas jest związany z przestrzenią, można by rzecz, że w jej ramach upływa i dlatego właściwie mówi się o czasoprzestrzeni. A co z miejscem, gdzie kończy się przestrzeń i czas? Takie miejsce prawdopodobnie istnieje, skoro wszechświat się rozszerza. Coś może istnieć po za jego granicami.

"Wieczność nie jest upływaniem czasu"

W 2015 roku w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie odbyło się spotkanie „Kosmiczny Dramat. Mój prywatny scenariusz” z ks. prof. Michałem Hellerem oraz prof. Krzysztofem Zanussim. zorganizowane przez Wyższą Szkołę Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.

Po prelekcji ks. Hellera wywiązała się dyskusja, w czasie której prelegent odpowiadał na pytanie Krzysztofa Zanussiego o to, co my widzimy jako ciąg przyczynowo-skutkowy: „Modlę się o dobrą pogodę na jutro, ale pan Bóg widzi to i widział to od wieków, tę modlitwę. Mógł w warunkach początkowych wszechświata tak zakodować, żeby jutro była pogoda na skutek mojej modlitwy. Mimo że ona dopiero się z naszego punktu widzenia zdarzyła znacznie później.” - tłumaczył ks. Heller

Jak sam później zaznaczył „Wieczność nie jest upływaniem czasu. To bardzo stara doktryna w Kościele, od co najmniej czasu Augustyna albo jeszcze starsza, od Orygenesa. Nie mówiąc o Tomaszu, który standardowo tak uważał. Jeżeli tak jest, to z chwilą śmierci my wchodzimy w obszar bezczasowy. To my tylko na tej takiej naiwnej pobożności sobie wyobrażamy że tam jest tak samo.” Choć jak sam ks. Heller zaznaczył, nie wie, czy tak jest, to tylko jedna z teorii na ten temat.

Do Niego należy czas...

Pan Bóg żyje w wymiarze bezczasowym. Możemy się tylko domyślać, że to taki stan, w którym ma dostęp do wszystkich momentów historii świata w tym samym momencie, trochę jakby oglądał nieruchome klatki na taśmie filmowej. Natomiast z naszej perspektywy te klatki byłyby wyświetlane jak w projektorze, tworząc ruch, pojawiając się i znikając, tworząc złudzenie czasu i przemijania, przechodząc do następnych ujęć i scen w ciągach przyczynowo-skutkowych.

I to jest dla mnie właśnie rzecz niesamowita. Pan Bóg, który żyje poza czasem. Wszedł w czas, żeby zbawić i odkupić. Przyszedł w czasie po raz pierwszy dwa tysiące lat temu w Betlejem, a teraz czekamy, aż przyjdzie ponownie w momencie Paruzji.

Nasz los w naszych rękach

Umarł za grzechy, które z naszego punktu widzenia mogły sie jeszcze nie wydarzyć. Zna przyszłość, ale nie dlatego, że on ją ustalił i zaprogramował nam jej realizowanie, jak w „Królu Edypie” Sofoklesa. Zna ją dlatego, że to my mamy los w swoich rękach i my decydujemy. Możemy odkrywać Bożą wolę, żyć nią, wcielać w życie albo dużo zmarnować. Ale i wtedy Pan Bóg sobie poradzi. Już nie raz pokazał, że nasze ludzkie (także te niewłaściwe) postawy nie są dla niego przeszkodą.

Mikołaj Wójtowicz
Biuro Prasowe Diecezji Sosnowieckiej

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.