Kleryckie rekolekcje powołaniowe-cz.4

Data dodania: 2014.03.29

To już czwarty tydzień, w którym przemierzamy wielkopostne szlaki rozważając istotę powołania, w oparciu o teksty kolejnych kleryków. Refleksję na ten tydzień zatytułowaną "Zostałem wezwany. Wyruszyłem w drogę. Gdzie jestem?" przygotował kl. Przemysław Lech z roku IV.

 

Nie wierzę w zbiegi okoliczności. Nic nie dzieje się w życiu przez przypadek. Wszystko ma swoją przyczynę i cel. Tylko wtedy to, co mnie spotyka nabiera sensu. Konkretne wydarzenia przemawiają do mnie językiem faktów. Moje "dziś" mówi mi, że jestem czwarty rok w Seminarium i z każdym dniem przybliżam się do rzeczywistości kapłaństwa. Choć wiem, że jestem jedynie małym puzzlem tej Bożej Układanki, którą zwiemy Światem i Czasem, to widzę coraz wyraźniej, że Pan wiąże ze mną pewne nadzieje. A serce mężczyzny tego potrzebuje: być dostrzeżonym, obdarzonym zaufaniem, otrzymać zadanie, któremu trzeba podołać, wykazać się odpowiedzialnością. I właśnie do tego zaprasza mnie Pan. Nie jest to forma umowy "o dzieło", z aneksem i zastrzeżeniami napisanymi drobnym druczkiem. Wchodzę w szczególne i bezterminowe Przymierze wiary z Bogiem. Uczestniczę w ekspedycji skierowanej w trudno dostępne rejony ludzkich serc, aby przynieść im Słowo, które oświeca i Pokarm, który dodaje sił. Zostałem wezwany. Wyruszyłem w drogę. Gdzie jestem?

 

PAN PATRZY NA SERCE

Rzekł Pan do Samuela: Napełnij oliwą twój róg i idź: Posyłam cię do Jessego Betlejemity, gdyż między jego synami upatrzyłem sobie króla. (...)Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce. (1 Sm 16, 1.7). Dzisiejsze pierwsze czytanie rzuca sporo światła na wydarzenie, jakim jest powołanie i wybranie człowieka do konkretnych zadań. Choć wydaje się, że to my trzymamy ster naszego życia, to w rzeczywistości inicjatywa zawsze leży po stronie Boga. Dawid pasł owce. Był najmłodszy i raczej bez szans na to, by coś znaczyć w swoim rodzie. Jego życie zostało wywrócone do góry nogami, nie przez własne działanie, ale dzięki interwencji Boga. Z pasterza stał się królem. To zadziwiające, z jakim uporem Bóg wybiera to, co jest słabe. Czyż Izrael nie był najmniejszym ze wszystkich narodów ziemi? A stał się Narodem Wybranym. Czyż Mojżesz nie był jąkałą? A dyskutował z Faraonem jak równy z równym. Czyż matki Izaaka, Józefa, Samuela, Samsona i Jana Chrzciciela nie były bezpłodne? A urodziły synów, którzy odegrali kluczowe role w historii zbawienia. Próżno szukać naszej logiki w Bożych zamysłach. Pan bowiem patrzy na serce. Tam jest zapisana prawda o mnie i Tobie. Właśnie w sercu Bóg zasiewa ziarno powołania – nie w rozumie. Wybranie przez Pana nie może być jedynie konkluzją czy postulatem mojego umysłu. To serce, które jest siedliskiem pragnień, motywacji i uczuć może dać się uwieść żarowi Bożego wezwania. Serce nie kalkuluje na zimno: Dlaczego Ja? Może ktoś inny? Co ja z tego będę miał? Gdy Samuel przyszedł do Dawida, ten przyjął znak namaszczenia bez zbędnych zastrzeżeń i pytań o przyszłość. Po prostu jego serce było gotowe na przyjęcie woli Bożej. Zawarł z Panem bezterminowe przymierze wiary. Został wezwany. Wyruszył w drogę.

RAZEM TWORZYMY SIŁĘ

Gdy nadejdzie moment rozeznania w sobie powołania do kapłaństwa, można dojść do wniosku, że właściwie to jestem zerem. Co ja mogę dać innym? Czego nauczyć? Gdzie poprowadzić? Przecież tylko jestem młodzieńcem (Jr 1, 6), jak mówił Prorok Jeremiasz gdy Bóg go powołał. W takiej chwili bardzo pomocne może być pewne zestawienie: Bóg = 1, Ja = 0. Samo zero nic nie znaczy, gdy jednak stanie koło jedynki, wówczas przedstawia już całkiem sporo. Tylko wówczas stanowię siłę jako chrześcijanin, mężczyzna i kleryk, kiedy jestem razem z Jezusem. Seminaryjna droga jest właśnie czasem i okazją, aby na serio stanąć koło tej "jedynki" i razem tworzyć siłę. A im więcej zer stoi za 1, tym większa liczba powstaje: 1000000000000000000....

 

"NIE ROZPOCZNIEMY UCZTY, DOPÓKI ON NIE PRZYJDZIE"

Samuel więc zapytał Jessego: Czy to już wszyscy młodzieńcy? Odrzekł: Pozostał jeszcze najmniejszy, lecz on pasie owce. Samuel powiedział do Jessego: Poślij po niego i sprowadź tutaj, gdyż nie rozpoczniemy uczty, dopóki on nie przyjdzie. (1 Sm 16, 11). Sens kapłaństwa tkwi w wierze w sakramenty. Gdyby nie było sakramentów – kapłaństwo stało by się w zbędną fanaberią lub uprawianiem rabinackich dysput. Główną osią życia księdza jest Sakrament Eucharystii - Uczty Radości Boga z nami. Gdy czytam powyższy fragment Pierwszej Księgi Samuela, spontanicznie nasuwa mi się skojarzenie z Mszą Świętą. W słowach Samuela słyszę wezwanie samego Boga, który jednoznacznie wskazuje kierunek powołanemu do kapłaństwa: Eucharystia! Na czwartym roku w Seminarium szczególnie mocno brzmią te słowa. Klerycy w tym czasie przyjmują posługę akolitatu. Wiąże się ona z dopuszczeniem do służby przy ołtarzu, rozdzielaniem Komunii Świętej, troską o naczynia liturgiczne. W przypadku braku kapłana, akolita może także dokonać wystawienia Najświętszego Sakramentu. Szczególnie wyrazistym aspektem tej posługi, jest rozdzielanie Komunii Świętej. Pan pozwala się dotykać grzesznikom i nie brzydzi się wejść do naszych, często nieudolnie oczyszczonych serc. W tej posłudze akolitatu Bóg daje mi jasny sygnał, że mam być tam gdzie jest Eucharystia, że po prostu nie może mnie tam nie być! Pan niejako stawia sprawę na ostrzu noża: Poślij po niego i sprowadź tutaj, gdyż nie rozpoczniemy uczty, dopóki on nie przyjdzie. To poruszające, jak bardzo zależy Bogu na mojej obecności przy Nim. Głęboko wierzę, że te słowa są skierowane do mnie, a nabiorą pełni wyrazu w dniu święceń kapłańskich.

PATRZEĆ I SŁUCHAĆ

Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego? On odpowiedział: A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył? Rzekł do niego Jezus: Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie. On zaś odpowiedział: Wierzę, Panie! i oddał Mu pokłon. (J 9, 35-38). Gdy się jest tak daleko, gdy już przez pewien czas idę za Panem, przychodzi czas porządków. Patrzę w tył i zawierzam przeszłość Bogu. Spoglądam w przód i przypominam sobie cel mojej wędrówki z Jezusem. Łączy nas przecież Przymierze wiary. Razem tworzymy siłę. Stąd jak najbardziej aktualne staje się pytanie z dzisiejszej Ewangelii, które zadaje mi Jezus: Czy Ty wierzysz w Syna Człowieczego? Po drodze można przecież się pogubić. Zacząć wierzyć w tyleż chwytliwe, co puste slogany: uwierz w siebie, bądź sobą! Może czasem zazdrościmy różnym ewangelicznym postaciom, że mogły osobiście spotkać Jezusa, pogadać z Nim, doznać uzdrowienia. Czy jednak dziś nie ma takiej możliwości? Czy nasza wiara jest jedynie rzewnym wspomnieniem, oderwanym od rzeczywistości? Tak wielu z nas powtarza w głębi duszy słowa niewidomego: A któż to jest Jezus, abym w Niego uwierzył? Jezus sam odpowiada: Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie. W tych słowach Pana widzę wyraźnie dwa miejsca, w których możemy Go spotkać i na nowo uwierzyć: adoracja (którego widzisz) i Słowo Boże (który mówi do Ciebie). Patrzeć i słuchać. Nie: oglądać i czytać, ale patrzeć i słuchać. Skoro wiara jest tym co spaja mnie, jako chrześcijanina, z Mistrzem, to powinienem zrobić wszystko, aby ją pielęgnować. Podobnie jak dbamy o przyjaciół, spotykamy się razem, wspólnie rozmawiamy, cieszymy i smucimy – tak również należy troszczyć się o więź z Jezusem. Seminarium to czas i przestrzeń, w której trzeba się nauczyć patrzeć i słuchać. Wiedzie to przez drogę milczenia, a często zdziwienia lub buntu. Jednak gdy się wykorzysta ten czas, nasze serce się zmienia. W świecie, który jest ślepy i głuchy na obecność Bożą, a przez to tonie w lęku o jutro, chrześcijanin, kleryk, kapłan, staje się osobą potrafiącą na nowo przyprowadzić kogoś do Jezusa. Dzięki władzy święceń kapłan napełnia siebie i innych łaską sakramentalną. Aby ożywić własną wiarę, warto na nowo nauczyć się patrzeć i słuchać. Wówczas poradzę sobie z wątpliwością: A któż to jest Jezus, abym w Niego uwierzył?

 

"RAZ WYBRAWSZY, STALE WYBIERAĆ MUSZĘ"

Wziął więc Samuel róg z oliwą i namaścił go pośrodku jego braci. Począwszy od tego dnia duch Pański opanował Dawida (1 Sm 16, 13). Żyjemy we wspólnocie. Razem idziemy przez życie. Razem się nawracamy. Razem wchodzimy do nieba. Ale są takie momenty, kiedy musimy osobiście podjąć decyzję, czy rzeczywiście chcemy wejść w Przymierze wiary z Bogiem? Tego nikt za mnie nie zrobi. Bóg wykazuje się inicjatywą. Wzywa mnie do określonej drogi życia. Nadaje wartość mojej słabości. Chce mnie mieć blisko siebie. Zaprasza mnie abym patrzył i słuchał sercem. Ale przychodzi wreszcie czas na mnie i Ciebie. Trzeba przerwać milczenie i wyjść z cienia. Bóg nie może mi narzucić swojej woli. Mam wolny wybór. On robi to wszystko, abym i ja zapragnął współpracy, oddania, rezygnacji z siebie na stałe i bezterminowo, bo raz wybrawszy, stale wybierać muszę (św. Augustyn). Jeśli się zgodzisz na wezwanie Boga, wówczas, jak Dawida, opanuje Cię duch Pański.

Wstań i namaść go, to ten! (1 Sm 16, 12). Nie wierzę w zbiegi okoliczności. Nic nie dzieje się w życiu przez przypadek. Wszystko ma swoją przyczynę i cel. Oto ja, Panie! Poślij mnie!

kl. Przemysław Lech

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.