Listy wdzięczności cz.4 - Seminarium

Data dodania: 2015.05.01

W tygodniu modlitw o powołania kapłańskie trwamy w naszym cyklu wdzięczności. Zanim przybliżymy kolejne przedseminaryjne etapy kształtowania się powołania (szkołę i wspólnoty) pochylmy się nad tym szczególnym miejscem, gdzie powołania dojrzewają do przyjęcia święceń - Seminarium. List do Ojca Duchownego, ks. Tadeusza Stokowskiego, napisał kl. Przemysław Długaj.


Czcigodny Ojcze Tadeuszu,

wczoraj zagadałem się z Panem Jezusem. Rozmawiałem o powołaniu i o wszystkich tych, którzy już pojawili się na mojej drodze. Były to tylko pozornie przypadkowe spotkania. Tyle przecież już się działo, a jeszcze więcej ma się wydarzyć. Przypomniałem sobie słowa Benedykta XVI, że kto wierzy, nigdy nie jest sam. Bardzo mi one pomagały przez minione lata, bo treść nadawały im osoby, które nierzadko cicho i pokornie postawił Pan Jezus przy mnie. Dużo wśród nich kapłanów: biskup Adam Śmigielski, biskup Grzegorz, biskup Piotr, mój proboszcz z rodzinnej parafii, księża wikariusze, księża rektorzy, prefekci, prokuratorzy... i inni wspaniali duszpasterze, którzy niemały wpływ mieli na moje odkrywanie Boga. Szczególne miejsce zajmują tutaj Ojcowie duchowni. Zazwyczaj mało się o nich mówi, a to jedyni w swoim rodzaju formatorzy ludzkich sumień. Ojcze, dlatego piszę ten list, by wyrazić Tobie moją serdeczną wdzięczność, że byłeś i jesteś dla mnie wzorem pokornego kroczenia za Panem.

Kochany Ojcze, już niedługo Michał, Adrian i Karol przyjmą święcenia prezbiteratu, a moi koledzy z piątego roku zostaną diakonami. A dopiero, co przyjmowali sutannę i kolejne posługi. Pamiętam, jak przeżywałem te ważne dla nich wydarzenia. Pewnie dużo myślą o przyszłości, przecież to oczywiste. Nierzadko jest to silniejsze. Ojcze, chyba będą szczęśliwi? A może inaczej powinienem zapytać: Pan Jezus będzie z nimi szczęśliwy? Wielokrotnie się im przyglądałem, patrząc na nich, jak na starszych braci. Dużo też od nich się uczyłem, jednak zawsze towarzyszył mi smutek bogatego młodzieńca, który usłyszawszy słowa Mistrza, odszedł. Ojcze, co zrobić, by być szczęśliwym w kapłaństwie, jak ci kapłani, których już spotkałem? Jakim trzeba być, aby Pan Jezus był z każdego z nas uradowany?

Drogi Ojcze, jestem już na czwartym roku. W Krakowie mówiłeś nam, że czas seminaryjny „szybko leci". Jakoś przyjmowałem to z pewnym dystansem. Szybko jednak zrozumiałem, że miałeś rację. I te spotkania z pierwszego i drugiego roku powróciły w moich myślach. Filozofia zdana, piękne obłóczyny już za mną, sutanna „oswojona", lektorat przyjęty, akolitat też... Teraz tylko trzeba jeszcze bardziej ukochać kapłaństwo, jeszcze bardziej ukochać Pana Jezusa. Ojcze, jak dobrze wykorzystać ten czas, by nie minął bezowocnie? Jak czerpać radość z nie zawsze łatwego seminaryjnego czasu?

Ojcze Tadeuszu, urzekała mnie Twoja dyspozycyjność. Zawsze byłeś i miałeś dla nas czas. I chociaż przychodziłem z problemami, na które odpowiadałeś swoim uśmiechem, nigdy nie czułem się niezrozumiany. Dziś te błahe sprawy prowokują i u mnie uśmiech. Były jednak i takie trudności, które dzięki Twojej radzie, wypływającej z doświadczenia kapłańskiego życia, pomyślnie się rozwiązały. Nie same! Ale dzięki Twojemu prowadzeniu mnie do Jezusa. Dzięki Twojemu ukochaniu Mistrza i Jego kapłaństwa.

Kochany Ojcze, dziękuję za Twoją obecność i nieocenioną służbę wśród seminarzystów. Dziękuję Najlepszemu Bogu, że postawił na mojej drodze tylu dobrych kapłanów, którzy wpatrzeni w Chrystusa byli dla mnie świadectwem, że warto być kapłanem! Ojcze, jesteś jednym z nich. Obiecuję modlitwę, bo tylko tak mogę dziękować za Twoje serce, które mówi do serca!

Z pokorną wdzięcznością

Przemysław Długaj

Drogi Przemku,

w Twoim pięknym liście z jednej strony wyrażasz radość z tego, że kapłaństwo przybliża się do Ciebie wielkimi krokami, a z drugiej z troską pytasz co robić, żeby kapłaństwo po prostu udało się?

Tak się szczęśliwie składa, że w ostatnich czasach Kościół ma wybitnych papieży. Słusznie Polacy są dumni ze św. Jana Pawła II. Benedykt XVI to wielki teolog. Dla mnie osobiście szczególnie ważne pozostanie jego dzieło: „Jezus z Nazaretu". Spotkałem opinię, że książka ta poziomem dorównuje pismom Ojców Kościoła.

A teraz chcę zwrócić uwagę na obecnego papieża Franciszka. Na Twoje pytanie: co robić, aby być dobrym kapłanem w dzisiejszym świecie, odpowiadam: wsłuchiwać się w naukę papieża Franciszka i brać przykład z jego postępowania. Ten papież urodził się, wychował i pracował w wielkim mieście Buenos Aires. Nasza diecezja też ma charakter przede wszystkim miejski, a więc środowisko działania mamy podobne. Kiedyś prasa zamieściła jego zdjęcie z podróży tramwajem. Niepozorny, zmęczony ksiądz wśród też zmęczonych ludzi, którzy wracali prawdopodobnie z pracy. On zaś być może wracał z wizyty duszpasterskiej w tamtejszych slumsach. A był już wtedy kardynałem. Bóg dostrzegł jego pokorną, zwykłą pracę duszpasterską dla dobra biednych i opuszczonych. Właśnie jego wrażliwość na los ubogich, z czym się łączy nawet wybór imienia Franciszek, docenianie religijności ludzi prostych, pobożności ludowej jest bardzo na czasie. A także dbałość o to, aby nie błyszczeć i razić bogactwem. Wiadomo, że woli skromny samochód. Jego częste prośby: „módlcie się za mnie", z jednej strony świadczą o wielkiej pokorze (a przecież wiemy, że ludzie na znak szacunku mówią do niego: „ojcze święty"), a z drugiej strony o mocnym przekonaniu o sile modlitwy.

Pamiętajmy też o jego miłości do Najświętszej Maryi Panny. Widzimy, jak po zakończeniu Mszy św. udaje się przed obraz Matki Bożej na chwilę modlitwy. To wszystko trafia do ludzi nawet dalekich od Kościoła. Papież Franciszek spowodował nawet to, co wydawało się wręcz niemożliwe, a mianowicie, że media są przychylne zwierzchnikowi Kościoła Katolickiego. Po prostu ta zwykłość, ten autentyzm działa na współczesnego człowieka z nieodpartą siłą. Na koniec powiem Ci to, co przy różnych okazjach powtarzam księżom: Trzeba mówić Brewiarz!

Szczęść Ci Boże Przemku

o. Tadeusz

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.