Młode pokolenie Polaków - wykład ks. Krzysztofa Pawliny

Data dodania: 2015.10.13

"Młode pokolenie Polaków – projekt do wymyślenia" - wykład ks. Krzysztofa Pawliny wygłoszony podczas inauguracji nowego roku akadmieckiego w seminarium w Częstochowie.

 

Jak jest dzisiejsza młodzież? Mówią o niej znudzeni na samym początku swojego życia. Zdolni, ale rozpraszający swoją energię. Sprawni profesjonaliści, dziecinnie bezradni w zakresie życiowej mądrości. Komunikujący się z całym światem i niezdolni do kontaktu z samymi sobą. Łowcy wrażeń, niezdolni do uchwycenia całości. Dzieci Boże i dzieci świata. Nadzieja Kościoła, ale i nadzieja rynków, widzących w nich lojalnych konsumentów. Żyją w epoce wielkich zmian, a nawet jak mówi papież Franciszek "w sytuacji zmiany epoki". Dlatego ostrożność w opisie jest wskazana, a nawet potrzebna. Ostrożni w ocenie spróbujemy o niej coś jednak powiedzieć.

Chcę przedstawić dwa opisy młodzieży. Pierwszy to opis socjologiczny. A drugi to opis młodych ludzi przez ich rówieśników. W ostatnich miesiącach ukazały się dwie książki młodych autorów o swoich kolegach. Pierwsza: "Lemingi – Młodzi, wykształceni i z wielkich ośrodków" pod redakcją Jerzego Krakowskiego. Druga: "Paląc trawę na rykowisku" Agnieszki Urbanowskiej. Przejdźmy najpierw do opisu socjologicznego.

Socjologia duszy młodego pokolenia

Generalnie rzecz biorąc, młodzież nie odrzuca religii. Wszelkiego rodzaju badania, zarówno ogólnopolskie jak i lokalne pokazują, że religia jest potrzebna człowiekowi w życiu. Według tych badań religia pełni wiele funkcji, na przykład funkcję sensotwórczą czy terapeutyczną. Stąd zdecydowana większość młodzieży deklaruje się jako wierząca. Jednak jest to wiara subiektywna, selektywna, bądź wiara wątpiąca. Młodzi mówią na przykład: wierzę w Boga, ale nie wierzę w piekło. Wierzę w Boga, ale wątpię, że Chrystus był Bogiem.

Jeśli idzie o dziedzinę życia moralnego, młode pokolenie nie chętnie przyjmuje głoszone przez Kościół zasady moralne. Młodzi ludzie czują się bardziej "kreatorami" niż adresatami norm moralnych. W swoim zachowaniu kierują się często zasadą "bo lubię", "bo jest wygodnie dla mnie".

Ogólnie rzecz biorąc, w sprawach moralnych młodzi nie pozwalają sobie na jakąkolwiek ingerencję. Nikt mi nie będzie dyktował, co mam robić – mówią.

Cechą młodego pokolenia jest też sytuacjonizm. Polega on na tym, że młodzi pytani o ocenę moralną, odpowiadają: to zależy od sytuacji. Nie ma więc czegoś stałego. Wszystko jest uzależnione od czegoś.

Jeśli chodzi o praktyki religijne, należy zauważyć nowe zjawisko – religijną spontaniczność. Jeśli dzieje się coś wielkiego, młodzi wychodzą z domów i idą na pielgrzymkę albo na koncert religijny. A potem znowu chowają się w swoje życie. Mają trudność z regularnymi praktykami.

Jakie są cele życiowe młodego pokolenia? Rodzina ciągle utrzymuje się w czołówce celów życiowych. Jednak został zakwestionowany model rodziny tradycyjnej. Małżeństwo zmieniło się w luźny związek. W przekonaniu młodych małżeństwo to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Kiedy upada, zakłada się drugie. Potwierdzają to najnowsze badania ujawniające wzrastającą liberalizację postaw w stosunku do instytucji małżeństwa. Małżeństwo jawi się w wyobrażeniach młodzieży jako instytucja miękka, bardziej dostosowująca się do indywidualnych potrzeb i oczekiwań partnerów niż społecznych funkcji i potrzeb. Związek powstaje z potrzeby serca. Ustaje, gdy serce ma inne potrzeby. Ta sama młodzież pytana o ich marzenia odpowiada: chciałabym mieć szczęśliwą rodzinę i odwzajemnioną miłość. Oczekiwania młodych nie pokrywają się z ich postępowaniem.

Pojawia się też zagrożenie opóźnionego wchodzenia w dorosłość. Generalnie rzecz biorąc, zmienia się wiek zawierania małżeństwa.

Ważnym celem życiowym młodego pokolenia jest zdobycie dobrego wykształcenia. Wykształcenie stanowi klucz do trzech bardzo ważnych obszarów życia i trzech rodzajów potrzeb: bezpieczeństwa, poziomu i jakości życia oraz prestiżu. Jednak wykształcenie, bardzo wysoko cenione przez młodzież w ostatnich latach, ostatnio zaczyna tracić na znaczeniu. Mimo, że zwiększa szanse na lepszy los, nie gwarantuje sukcesu. Część młodzieży zaczyna dostrzegać nieopłacalność zbyt ambitnych edukacyjnych pomysłów. Iluzoryczność dyplomu, oferta kształcenia nie odpowiadająca potrzebom rynku pracy, zjawisko bezrobocia wśród absolwentów szkół wyższych, trud i koszty kształcenia – wszystko to wpływa na zmiany preferencji edukacyjnych. Zauważa się więc "schłodzenie" poziomu aspiracji edukacyjnych. Wzrasta natomiast zainteresowanie kształceniem zawodowym, krótszym, nie wymagającym zbyt dużej inwestycji.

Do niedawna badania wskazywały, że młodych ludzi urzekały niekonwencjonalnie barwne wzory życia oraz chęć zrobienia nieprzeciętnej kariery. Pod wpływem realiów i niepewnej przyszłości pojawia się opcja "wyciszona", nakierunkowania na spokojne, bezpieczne życie. Filarami tej opcji są: stabilna praca, dobre i ciepłe relacje z najbliższą rodziną oraz przyjaciółmi.

Problemem młodego pokolenia jest bezrobocie. Kształcący się młodzi ludzie nosili w sobie nadzieję na dobrą pracę. Kiedy otrzymali dyplom stanęli w kolejce po pracę. Jest to pokolenie niespełnionych nadziei. Noszą oni w sobie żal, frustrację. Stwierdzają, że Państwo jest dla nich nieprzyjazne. Mówią wprost – oszukani nie kochają.

W tej bezsilności nie znajdują wsparcia. Dlatego niekiedy reagują agresywnie. Jest to ich krzyk o zainteresowanie, o pomoc.

Młodzież początku XXI wieku nazywa się też "młodością bez skrzydeł". Młodzież ta nie ma wielkich ideałów. Nie pociągają jej wzniosłe wartości przebudowy świata, nie dąży do ustanowienia innego lepszego ustroju społecznego. Młodzież lat dziewięćdziesiątych budowała organizacje pozarządowe, podejmowała działania społeczne w trzecim sektorze. Młodzież początku XXI wieku to pokolenie, które koncentruje się na własnej przyszłości.

Nie jest to pokolenie walczące, lecz omijające czy raczej minimalizujące aktywność w sferach, w których nie przynosi jej bezpośredniej korzyści. To, co nie jest praktyczne, potrzebne na dziś, oddala na dalszy plan.

 

Młodzi o swoim pokoleniu.

Wykształceni z małych miejscowości w ośrodkach miejskich

Lemingi, tak nazywają się młodzi ludzie dobrze wykształceni zamieszkujący wielkie ośrodki miejskie. Większość z nich pochodzi z podkarpacia, łomżyńskiego i białostocczyzny. Wyjechali z małych miejscowości lub wsi, ukończyli studia i dostali pracę w różnych korporacjach. Korpo, to ich środowisko pracy. Ale do Korpo ma swój styl, swój język i sposób życia. Ktoś kto dostaje pracę w Korpo musi się do tego dostosować. Mówią o sobie, że są na przeciwległym biegunie świata wartości jako przedstawiciele kolorowej i radosnej Polski. Odcinają się od tradycji. Jest trendi czytać Wyborczą, oglądać TVN, a ich autorytetem jest Kuba Wojewódzki. Modnie jest być nie tylko wege ale także eko. Co więcej, oficjalnie sushi jest na topie. Oczywiście gdy jadą do domów, w słoikach przywożą kotlety schabowe i w ukryciu przed kolegami z Korpo smakują normalne życie. Oficjalnie Starbak jest miejscem spotkań i dyskusji.

A co do poglądów, mówią tak: "Lubimy, kiedy się od nas nie wymaga i od rządu oczekujemy tylko tego, żeby dał nam święty spokój. Jesteśmy zewsząd otoczeni polskością. Czujemy się przytłoczeni i zmuszeni do uczestnictwa w narodzie. Tymczasem nikt nas nie pytał, czy chcielibyśmy być Polakami."

Na pytanie czym jest polskość odpowiadają "Polskość jest to śpiew żab nad mazurskim jeziorem. Jest to zachód słońca nad Giewontem, fortepian Chopina, bokobrody Mickiewicza, jest wreszcie ojczyzna, krew przelana, pamięć i poświęcenie. Zresztą – odpowiada jeden z lemingów –świadomość narodowa powinna zostać dawno wyparta ze świadomości społecznej. Polskość – to siara".

A co o Kościele myślą lemingi? Musimy stać na straży tych, których churching dyskryminuje. To jest tak, że on tam ma jakieś swoje własne przepisy, ale powinien je dostosować do obecnych trendów, sprostać wyzwaniu współczesnego świata.

A pytanie dlaczego powinien? Bo tak chcemy. Dla nich jak wiadomo, najlepszym dniem na zakupy jest niedziela, kiedy kontestują zacofany churching, udają się do modnych galerii handlowych. Trzeba skończyć z tradycją niedzielnego chodzenia do Kościoła.

Najwyraźniej sposób myślenia lemingów ukazuje dyskusja na temat Bożego Narodzenia.

Mówią oni tak: skoro zachód obchodzi Winter Holiday my będziemy świętować Humanistyczną Przerwę Kulturową.

Zamiast tradycyjnej wigilii proponują wigilię humanistyczną. Dekonstruują tradycyjną polską wieczerzę proponując wieczerzę w stylu wegetańskim. Świadomie rezygnują ze stołu jako mebla konstytuującego wspólnotę rodzinną, podczas posiłku siedzą na podłodze. Skoro odcinamy się od tradycyjnych paradygmatów – stwierdził jeden z nich – nie musimy przejmować się opłatkiem. Wyzwólmy się więc spod jarzma opłatku i poczęstujmy się kiełkami i sushi.

Ktoś jednak odważył się zaproponować: Może chociaż życzenia sobie złożymy".

Ale to nie trendi życzyć komuś wszystkiego dobrego, odpowiedział ktoś. Dore i złe to kategorie wyciągnięte z churchingu, a to przed nim chcemy uciec – dodał jeden z uczestników humanistycznej wigilii. Może lepiej życzmy sobie wszystkiego fajnego, wtedy każdy może dostosować te słowa do swoich potrzeb. Żadnej choinki i mruczenia kolęd – trzeba skończyć z małoośrodkowymi zwyczajami. Winter Holidays spędza się na fitnessie. Trzeba się rozwijać.

Godzenie hedonizmu z wiarą.

"Paląc trawę na rykowisku" to opowieść o młodych katolikach w postmodernistycznym świecie. 26 letnia dziewczyna, córka świetnego krytyka i historyka literackiego, Macieja Urbanowskiego, pokazuje próbę godzenia hedonizmu z wiarą.

Gaja – bohaterka powieści – zdezorientowana reprezenterka pokolenia JPII, singielka, robiąca coś w sztuce użytkowej. Jest osobą prawdziwie zafascynowaną w popkulturowym postmodernizmie. Zanurzona w hipnotycznym świecie internetowej euforii i internetowych emocji. Deklaruje się jako katoliczka. Od czasu do czasu odwiedza środowisko dominikańskie w Krakowie. Traktuje to zupełnie niezobowiązująco jako jakiś niegroźny relikt, wspomnienie, wyraz tęsknoty.

Gaja nie ma obiekcji przeprowadzenia się do chłopaka, biseksualisty, hedonisty, wykładowcy akademickiego. Zażywa narkotyki i się upija.

Dziewczyna gubi duszę, lecz we własnych oczach nie jest złą osobą: pomaga przecież siostrze porzuconej przez męża. Sprawy seksu to dla niej jej prywatny wybór. Sprawy religii to kwestia sentymentów do starych dobrych czasów dzieciństwa.

W katastrofie Smoleńskiej ginie jej pierwsza miłość z liceum. Przechodzi oprzytomnienie. Dewastacje duchowe jakie przyniósł jej świat są potężne. Próbuje się jednak nawrócić. Ale to nawrócenie to próba pogodzenia światów: nowoczesnego i katolickiego.

Rozkosznie bezwstydna w swej grzeszności próbuje ocalić w sobie resztki katolicyzmu i duchowej spójności. Trudno jest jednak znaleźć sensowną receptę na pogodzenie chrześcijaństwa z destrukcyjną współczesnością. Trudno pogodzić hedonizm z głęboka wiarą.

To opowieść o duchowych dewastacjach, o pokusie i cenie jaką płacą młodzi ludzie zanurzeni we współczesnym świecie.

To opowieść, ale również rzeczywisty opis opresji kulturowej i kuszenia jakim podlegają młodzi katolicy w postmodernistycznym świecie.

 

Projekt do wymyślenia

Istnieją różne ośrodki analizujące młode pokolenie. Jednym chodzi o zdobycie rynku zbytu, innym o światopogląd, a nam powinno chodzi o zdobycie duszy dla Chrystusa.

Mamy na to projekt?

Młody człowiek się zmienia. To co było dobre w duszpasterstwie pięć lat temu to projekty archiwalne. Trzeba szukać nowych projektów dla duszy.

To trudne, bo każdy jest wyjątkowy i wymaga szczególnego podejścia. Ale próbujmy coś zaproponować pewne myśli do projektu.

Tchnąć wielką ideę

Światowy Dzień Młodzieży w 2016 roku to wydarzenie ogromnej wagi dla wiary, kultury, dla Ojczyzny.

Obudził się w społeczeństwie duch wolontariatu. Wolontariusze są potrzebni do posługi, obsługi tego wielkiego wydarzenia.

Do Centrum Światowego Dnia Młodzieży zgłosiło się kilka tysięcy młodych ludzi gotowych być wolontariuszami. Okazało się, że 80% młodych ludzi gotowych zaangażować się w Ruch Wolontariatu, nie miało żadnego kontaktu z ruchami, wspólnotami parafialnymi. Oni po prostu zgłosili się posłużyć bo uznali, że ta wielka idea Światowych Dni Młodzieży jest ważna.

Ta idea okazała się siłą budzącą dobro w młodych ludziach. Uznali ją za słuszna i są dla niej gotowi zrobić wile.

Co to oznacza?

Mądrą, słuszną ideą można trafić do ludzi nie tylko z grona wierzących i bliskich Kościołowi.

Otóż pytanie – Czy my mamy takie piękne idee zapalające uśpionych ludzi?

Jak uczyć pracy nad sobą

Młodość jest czasem stawania się dojrzałym człowiekiem. To stawaniem się dojrzałym jest trudem wyborów. Nie wszystkie przeżycia, doświadczenia, wydarzenia pomagają dojrzewać. Jedne przyspieszają ten proces, inne przeszkadzają, opóźniają. Przez wybór rodzimy się od wewnątrz. Nie rodzimy się na raz – powie Karol Wojtyła – lecz jakby cząstka po cząstce. Nie tyle się wówczas rodzimy, ale stajemy. To stawać się jest wydarzeniem się dojrzałości.

Ale ten proces dojrzewania domaga się też pracy nad sobą.

Byłem świadkiem wymiany zdań pomiędzy zatroskaną matka a jej dorastającą córką. Upomniana za brak staranności odpowiedziała w nerwach swojej matce tak: "taką mnie urodziłaś i taką musisz znosić. Nic nie zrobię, że mam taki charakter". Pozwoliłem sobie dorzucić – Agnieszka, ale można nad charakterem pracować. Spojrzała i po chwili zapytała – ale jak?

Otóż przestano nas uczyć pracy nad sobą. Lepiej uwolnić swoje nerwy, stany, aby się nie stresować. Mam jednak wątpliwości i pytanie – kto z tym człowiekiem będzie mógł żyć w przyszłości.

Ćwiczyć się, aby zdobyć umiejętność.

Nikt nie rodzi się cierpliwym czy odważnym. Te umiejętność trzeba sobie wypracować. To jest praca nad sobą. Raz się uda, innym razem nie. Aż wreszcie pewnego dnia zapanujemy nad nerwami, wzburzonymi emocjami. Cnoty nie przychodzą do ludzi leniwych. Wielkie dzieła nie powstają za jednym pociągnięciem pędzla. Podobnie jest z charakterem, osobowością. Trzeba je w sobie wypracować.

Człowiek stworzony nie jest ukończonym dziełem mistrza. Aby być osobowością ciekawą, piękną – trzeba nad swym życiem pracować. Dominuje dzisiaj tradycja dogadzania swoim instynktom i emocjom. Zagubiły się dziś metody samo wychowywania i pracy nad sobą. Do nich trzeba wrócić.

Sami młodzi mówią o sobie tak: gromadzi się w nas wiele emocji i przeżyć. Nie wiemy jak nimi pokierować. Rozładowujemy je tak, jak potrafimy.

Patrzeć dobrymi oczami

Młodzi ludzie noszą w sobie dużo dobra, szlachetności, piękna. Te wartości są czasem przyniszczone, zakurzone, zaniedbane i zapomniane. Ale one w nich są. Dlatego warto mówić o młodzieży i do młodzieży dobrze.

Wystarczy je dostrzec, dotknąć – one się budzą.

Mówić o młodym człowieku dobrze, odkrywać w nim dobro – to najlepszy sposób na uskrzydlenie go do lotu. Oczywiście nie można czynić tego bezkrytycznie. Ale jeśli młody człowiek od lat nie słyszał ani od rodziców, nauczycieli, ani nawet od księży, że coś umie, że potrafi, że jest super – to jak ma wierzyć w siebie. Dobro rodzi dobro.

Młodzież nie znosi postawy paternalistycznej. Co więcej, istnieje w niej głód traktowania ich jak dorosłych i odpowiedzialnych.

Narzekamy, że wielu młodych nie chce dojrzeć, to znaczy brać odpowiedzialności. To prawda, ale muszą też mieć okazję, by mogli doświadczać dobrego na nich spojrzenia, zaufania.

Fenomen Jana Pawła II polegał na tym, że zachowywał się jak ojciec. Przede wszystkim wskazywał kierunek, którym należy podążać w życiu. Ale był też gwarantem, że wskazany kierunek jest właściwy.

 

ZAKOŃCZENIE

Żyjemy w społeczeństwie nowoczesnym. Po za nami jest społeczeństwo tradycyjne, w którym liczył się autorytet instytucjonalny. W społeczeństwie nowoczesnym autorytet instytucjonalny utrzymuje swoją nośność jeśli jest w nim autorytet osobowy.

Osoba, jej charyzmat, pasja, wiara jest siłą przyciągania. Tak jak na płaszczyźnie świeckiej młodzi ludzie szukają idoli, tak i w księdzu chcą widzieć kogoś kto im imponuje.

Autorytet osobowy jest tu właściwie kluczem dla młodzieży.

Zaś siłą jest miłość i czas ofiarowany młodemu człowiekowi.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.