Wywiad z duszpasterzem Ukraińców w Sosnowcu
O duszpasterstwie wśród ukraińskiej emigracji zarobkowej i wojennej rozmawiamy z o. Szymonem Piotrem Jankowskim OSA, birytualistą, przeorem klasztoru Augustianów w Krakowie oraz proboszczem (od 2003r.) i dziekanem katowickiego dekanatu (od 2017 r.) greckokatolickiej diecezji wrocławsko-koszalińskiej. Od marca br. celebruje również w języku ukraińskim greckokatolicką Boską Liturgię. Miejscem celebracji jest rzymskokatolicki kościół św. Jacka na sosnowieckiej Dańdówce.
Mikołaj Wójtowicz (Biuro Prasowe): Jak wygląda duszpasterstwo greckokatolickie w Zagłębiu i na Górnym Śląsku?
o. Szymon Piotr Jankowski OSA: Tutaj, na Śląsku i w Zagłębiu spotkaliśmy się z dużą otwartością i życzliwością. Parafie są głównie, można by rzecz „przelotowe”. Są miejscowi, ci którzy już tutaj mieszkają. Przyjechali za pracą. Są również osoby, które nie zatrzymują się na dłużej. Przyjeżdżają i jadą dalej. Stała grupa to osoby, które osiedliły się już tutaj wcześniej, nie w tym ostatnim czasie wojennym. Gdy nie będzie możliwości pracy tutaj, to oni również wyjadą. Nasi wierni w Sosnowcu to przede wszystkim emigracja: zarobkowa oraz wojenna.
Kim są osoby korzystające z duszpasterstwa greckokatolickiego? Czy to tylko grekokatolicy?
W duszpasterstwie możemy spotkać nie tylko grekokatolików z Ukrainy, ale także prawosławnych, niekoniecznie mieszkających w samym Sosnowcu, także w okolicy. Grekokatolicy są w takiej sytuacji, że korzystają również z sakramentów w Kościele rzymskokatolickim. Mają swoją mszę po ukraińsku. Jeśli komuś nie pasuje godzina Boskiej Liturgii, spóźni się - zawsze jest możliwość skorzystania z duszpasterstwa rzymskokatolickiego.
Czy niedziela greckokatolickiego proboszcza różni się jakoś znacząco od zadań, jakie spoczywają na proboszczach łacińskich?
Wygląda to podobnie, jak w parafii rzymskokatolickiej. Główna różnica polega na tym, że po zakończonej jednej mszy, trzeba pojechać do drugiej parafii, a potem do trzeciej.
Czego wierni cerkwi greckokatolickiej potrzebują w duszpasterstwie?
Ludzie potrzebują tego, by być z nimi, czasami nawet tego, by przytulić kogoś. To bycie z nimi w różnych sytuacjach. Ludzie dzwonią, że urodziły się dzieci, że są chorzy. Nie należy przesadzać „z papierkami”, przepisami i paragrafami. Jeżeli człowiek porządek wiary i obowiązkowości w sobie, to będzie dobrze. Nie na darmo św. Augustyn powiedział „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wtedy wszystko jest na właściwym miejscu”. Trzeba być otwartym, znać normy prawa kanonicznego, ale ludzie żyją według swojego rytmu. W tym trzeba znaleźć swoje miejsce. Prawo ma mi pomóc, ale nie być bożkiem.
Ja nie pytam, czy ktoś jest prawosławny, czy może jest łacinnikiem. Jeśli ktoś chce przyjść - to bardzo proszę, bierz udział i bądź tutaj.
rozmawiał: Mikołaj Wójtowicz