Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych - świadectwo
Nazywam się Gabriela (15lat), obecnie przeżywam Rekolekcje Nowej Drogi w Łostówce. Są to już moje trzecie rekolekcje. Przed przyjazdem tutaj w moim życiu brakowało miejsca dla Pana Boga. Zawsze było coś ważniejszego. Modląc się, wymawiałam tylko słowa, które w ogóle nie odnosiły się do mojego życia.
Nie czułam tak naprawdę, że Bóg jest moim przyjacielem. Ciężko było mi się do Niego zwrócić, porozmawiać z Nim. Wszystkie problemy tłumiłam w sobie, nie potrafiąc odnaleźć pomocy. Lecz czułam, że te rekolekcje zapoczątkują we mnie nowe życie, nowe życie z Chrystusem. I pomimo wielu przeszkód, które tu spotkałam, nie myliłam się.
Drugiego dnia na rekolekcjach powątpiewałam, że naprawdę mogę wynieść z nich jakiś owoc. Większość rzeczy szło nie tak jak powinno. Lecz podczas namiotu spotkania, coś mnie tknęło i pomyślałam, że może zamiast odklepywać jakąś modlitwę pomodlę się swoimi słowami, tak prosto z serca. I tak też zrobiła. Było to niesamowite przeżycie. Naprawdę rozmawiałam z naszym Ojcem! Czułam, że jest tuż obok mnie, że obdarza mnie całą swoją uwagą. Wtedy zrozumiałam, że On zawsze czeka na rozmowę ze mną i w każdej chwili może mi pomóc. Jestem pewna, że odbyłam tą rozmowę, dzięki Duchowi Świętemu, który jest tak mocno odczuwalny w naszej wspólnocie. To On umocnił mnie, dając mi siłę i odwagę.
W kolejnych dniach, brak skupienia robił swoje, lecz miałam świadomość tego, że Bóg zawsze jest przy mnie. Trzyma mnie za rękę i mówi „ jestem z Tobą”. Uwierzcie Pan Bóg działa, lecz wtedy kiedy chce, kiedy chce pokazać nam coś przez swój czyn. Dziesiątego dnia rekolekcji, czyli tajemnica śmierci Pana Jezusa na krzyżu był dzień pokuty. Można było obmyć się z grzechów, a potem adorować Najświętszy Sakrament. Gdy zrobiłam sobie rachunek sumienia było mi wstyd, że w porównaniu do tak czystego i nieskazitelnego Boga, jestem taka brudna, tak spowita grzechami. Najbardziej zaskoczyła mnie myśl, że Jezus umarł za moje winy, a w sakramencie Pokuty przebacz mi je. Odczułam wtedy jego wielkie miłosierdzie. Zdałam sobie z tego sprawę i zaczęłam płakać. Miłość Ojca stała się dla mnie niewyobrażalna. Wbijając w krzyż karteczkę z grzechami, czułam ból w sercu, ale jednocześnie poczułam, jak ważna jestem dla Pana, który zgodził się cierpieć także za moje winy.
Śpiewając pieśni podczas późniejszej adoracji , cała zostałam napełniona Duchem Świętym. Słysząc głos Jana Pawła II na tle pieśni „Wypłyń na głębię” cała zalałam się łzami, ale jednocześnie stałam się szczęśliwa, bo zrozumiałam, że nie powinnam się bać mojej wiary. Zdałam sobie sprawę, że powinnam się nią cieszyć i głosić Dobrą Nowinę. Pan Jezus wzywa mnie do tego, wzywa każdego z nas. Nareszcie znalazłam w sobie siłę, aby mówić o Chrystusie. Poczułam, że mam go w sercu, poczułam, że w każdym człowieku znajduje się jego cząstka. Przypomniałam sobie wtedy pewne słowa „ Nie można czegoś, lub kogoś głosić nie mając go w sercu”. W tamtym momencie poczułam, że jestem napełniona miłością Pana i muszę pomóc odnajdywać tę miłoć innym ludziom. Mego szczęścia dopełniła kolejnego dnia pieśń „Zmartwychwstał Pan”. Pomimo tego, że było wcześnie nie odczuwałam zmęczenia. Zrozumiałam, że dla Pana Boga nie ma czasu. On Zmartwychwstaje codziennie, abyśmy mogli zmartwychwstać. Po prostu w tamtym momencie chwaliłam Go i cieszyłam się z moim Panem.
Za wszystko Chwała Panu!