IV katecheza o Chrzcie św.
Kontynuujemy cykl katechez ks. dr Włodzimierza Skocznego na temat Chrztu. Istnieje także możliwość podjęcia refleksji nad tematyką tego sakramentu poprzez korespondencję mailową z Autorem - adres de.baptismo@gmail.com. Tytuł katechezy: Chrzest włącza w Kościół – "Kościół Boży przyjmuje was z wielka radością...".
Ponad 50 lat temu ukazała się książka amerykańskiego trapisty o. Tomasza Mertona pod znamiennym tytułem: "Nikt nie jest samotną wyspą" (1). Prawda tych słów donosi się nie tylko do ziemskiej egzystencji, ale także do naszego życia w wierze, do tego, co nadprzyrodzone, a więc do naszej relacji z Bogiem. Parafrazując ten tytuł można powiedzieć, że nawet sam Bóg, w którego wierzymy, "nie jest samotną wyspą". Pan Jezus objawił nam przecież prawdę o niepojętej jedności trzech osób boskich: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Bóg jest wspólnotą osób. Do tej wspólnoty zaproszony został każdy ochrzczony. Chrzest, a więc nasze "zanurzenie w Bogu", jest przyjęciem tego zaproszenia. Ono nadaje sens całemu życiu na ziemi i pozwala nam przekraczać granice czasu, bo przecież jego owocem jest życie wieczne.
Ma to jednak także daleko głębsze konsekwencje. Skoro człowiek został stworzony "na obraz Boży", to nosi w sobie pragnienie życia we wspólnocie. "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; ..." (Rdz 2, 18) mówi Stwórca w Księdze Rodzaju. I wydobywając człowieka z tego niedoskonałego stanu stwarza "odpowiednią dla niego pomoc". Swe stwórcze dzieło Bóg będzie kontynuował poprzez wybór nie tylko poszczególnych ludzi np. Abrahama, Mojżesza, czy króla Dawida, ale także całych wspólnot, poczynając od Izraela, Ludu Wybranego, który stanowi zapowiedź Kościoła. Od początku zatem nasze wchodzenie w relację z Bogiem łączy się z wejściem w relację z drugim człowiekiem i wspólnotą osób. Od pierwszej Księgi Rodzaju poprzez cały Stary i Nowy Testament przewija się przez całe Pismo Święte prawda o tym, co dosadnie wypowiedział św. Jan w swoim liście: "Jeśliby ktoś mówił: 'Miłuję Boga', a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi (1J 4,20).
Warto wracać do przepięknego opisu życia pierwszych chrześcijan zawartego w "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza. W zagmatwanych losach Winicjusza i Ligii odkrywamy zderzenie dwóch światów – pogańskiego Rzymu i chrześcijaństwa. Jest w tej książce scena, szczególnie ważna dla nawrócenia Winicjusza, w której dane mu jest podpatrywać życie chrześcijan na Zatybrzu. Po nieudanej próbie wykradzenia Ligii gwałtem i przemocą, w ostatniej chwili ocalony przez nią z rąk Ursusa, leży obolały, ze złamanym ramieniem, i obserwuje nieznany dotąd świat. Nie rozumie rezygnacji z odwetu wobec Chilona, radości z przebaczenia a nie z zemsty. Nie pojmuje też troski, którą sam został otoczony, bo przecież winno się go traktować jako wroga i ukarać przykładnie za to co chciał uczynić. W pewnej chwili nie wytrzymuje i pyta Ligię, która przyniosła mu wody:
"- To i ty mi przebaczyłaś?
- My chrześcijanie. Nam nie wolno chować w sercu gniewu".
Przypomina ta scena inną, współczesną nam historię, gdy ks. Jerzy Popiełuszko częstował zziębniętych esbeków, czatujących pod jego domem, ciepłą herbatą, bo jak mówił: "walczę ze złem, nie z ofiarami zła".
Chrzest, podobnie jak całe nasze życie wiary, nie jest indywidualną sprawą miedzy mną a Bogiem, ale sprawą między mną, Bogiem i wspólnotą Kościoła. W tej wspólnocie, pielgrzymującej tak jak i ja przez ziemię, jest obecny Chrystus, ale i wszyscy ci, którzy pragną w życiu kierować się wiarą w Niego (2) . Dlatego nieporozumieniem jest slogan: "Chrystus tak, Kościół nie". Prywatne chrześcijaństwo nie istnieje. To takie samo kłamstwo jak rzekoma wiara w Boga połączona z pogardą człowieka.
Kiedyś pewna osoba, która nie chodziła do kościoła, ale uważała się za osobę bardzo religijną, argumentowała, że stara się być dobrym człowiekiem, a kościoła unika, bo najlepiej jej się modlić nad strumieniem, w pogodny dzień, gdy w leśnej ciszy śpiewają ptaki i nikt nie przeszkadza. Pewnie ważne są psychologiczne uwarunkowania i wartość tworzenia odpowiedniego nastroju, ale niestety to nie jest chrześcijaństwo. To taka naturalna religijność, która ciągle nie widzi, że Chrystus przyszedł leczyć chorych a inni to nie przeszkody w budowaniu miłej atmosfery, ale "siostry i bracia w wierze", często bardzo pomocni do zdejmowania szaty pychy i wyniosłości, w którą ubieram się z taka chęcią.
Liturgię sakramentu chrztu rozpoczyna kilka pytań wobec kandydata do chrztu, lub w przypadku dziecka, do jego rodziców i chrzestnych. Winny one być zadawane przed wejściem do świątyni, w przedsionku, tam gdzie jest miejsce katechumena. Pytanie pierwsze to pytanie o imię. Gdyby na nim poprzestać, to indywidualizm chrztu ukazał by się w całej pełni. Ale zaraz za nim idzie drugie pytanie: o co prosicie Kościół Boży dla ... i tu wymienia się usłyszane przed chwilą imię? To bardzo ważne pytanie. Ono przypomina nam, że łaska chrztu nam się nie należy. Jest darem, o który trzeba prosić. Prosić Kościół, bo to On przekazuje nam wiarę, jest jej gwarantem i strażnikiem.
Dlaczego Kościół, którego pierwszym i największym zadaniem jest prowadzić ludzi do zbawienia, każe się prosić? Jaki jest sens tej prośby? Czy to wypada, by w rozmowie przed chrztem ksiądz pytał nas o motywy tej decyzji, o to czy zawarliśmy sakrament małżeństwa, czy praktykujemy życie wiary, czy widzimy jakieś konsekwencje dla nas w tym "zanurzeniu w Bogu" naszego dziecka?
Bardzo znanym obrazem w Anglii jest dzieło Williama H. Hunta (3) przedstawiające scenę z Apokalipsy, nawiązującą do słów Chrystusa: Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. Obraz ukazuje naszego Pana stojącego z lampą, która wkrótce stanie się jedynym światłem z powodu zapadającego zmierzchu. Jezus stoi przed drzwiami chaty, trochę przykrytymi bluszczem, nieco zardzewiałymi, jakby dawno nikt ich nie otwierał. Stoi i puka ... Charakterystyczne jest to, że w tych drzwiach nie ma klamki. Nie można tam wejść, jeśli ktoś z wewnątrz nie otworzy. Nawet Jezus, Ten który przenikał ściany Wieczernika, nie przejdzie przez te zamknięte drzwi o ile ich nie otworzę. On nie chce mnie zbawiać beze mnie. On nie robi ze chrztu automatu, który po wrzuceniu monety spełnia me życzenie. Pan zawsze pragnie ze mną "wieczerzać" na wieki. Ale, aby zasiąść z kimś przy wspólnym stole, to muszą tego pragnąć obie strony, czyli także ja.
Odpowiedź bywa różna. Prosimy o chrzest, o wiarę, o życie wieczne i każda z tych odpowiedzi jest dobra, każda dopełnia następną. Wtedy dopiero możemy usłyszeć z ust przedstawiciela Kościoła: "Kościół Boży przyjmuje cię z wielką radością". Tak, to największa radość wiary. Oto za chwilę, tak jak ja przed laty, także to dziecko zostanie zanurzone w Bogu i stanie się nie tylko moim bratem czy siostrą w człowieczeństwie, ale także w wierze. Razem Boga nazywać będziemy Ojcem. To nic, że dzieli nas ileś lat życia, doświadczenia złe i dobre, a nawet używanie rozumu i mowy - bo to co nas łączy jest znacznie ważniejsze. Łączy nas ta najsilniejsza więź świata, którą jest Duch Święty zespalający w jedno Ojca, i Syna, oraz tych, których On odkupił.
Czasem chętnie i łatwo dziękujemy za nasze rodziny, za najbliższych. Oni nas kochają, a my ich miłością obdarowujemy. Dzięki temu nie jesteśmy samotni, a życie nabiera głębszego sensu. Dziękujmy tez jednak często za rodzinę Kościoła, za naszych braci i siostry w wierze. Za to, że tu na ziemi i w wieczności nie będziemy nigdy sami.
Przypisy:
1. Tytuł książki T. Mertona pochodzi od Johna Donne'a, angielskiego poety z XVII wieku, który w XVII Medytacji zawartej w "Devotions upon Emerged Occasions" napisał: No man is an island entire of itself; every man is a piece of the continent, a part of the main; if a clod be washed away by the sea, Europe is the less, as well as if a promontory were, as well as any manner of thy friends or of thine own were; any man's death diminishes me, because I am involved in mankind. And therefore never send to know for whom the bell tolls; it tolls for thee. Co po polsku można przetłumaczyć: Żaden człowiek nie jest samotną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie. Powyższy tekst Donne'a posłużył nie tylko Mertonowi, gdyż także Ernest Hemingway wykorzystał go w tytule swej powieści Komu bije dzwon.
2. Z katechezy środowej Ojca Świętego Franciszka z 15 stycznia 2014 r.: Nikt nie zbawia się sam - to ważne. Jesteśmy wspólnotą wierzących, jesteśmy Ludem Bożym i w tej wspólnocie doświadczamy piękna dzielenia się doświadczeniem miłości, która nas wszystkich uprzedza, ale która równocześnie domaga się od nas bycia "kanałami" łaski jedni dla drugich, pomimo naszych ograniczeń i naszych grzechów. Wymiar wspólnotowy jest nie tylko jakąś "otoczką", "dodatkiem", ale jest integralną częścią życia chrześcijańskiego, świadectwa i ewangelizacji. Wiara chrześcijańska rodzi się i żyje w Kościele, a w chrzcie rodziny i parafie świętują włączenie nowego członka w Chrystusa i w Jego Ciało, którym jest Kościół (por. tamże n. 175b), do Ludu Bożego. Pełny tekst zob.: http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/dokumenty/katechezy-audiencje/art,33,papiez-chrzest-czyni-nas-czlonkami-ciala-chrystusa-i-ludu-bozego.html
3. Oryginał znajduje się obecnie w kaplicy Keble College w Oxfordzie. W czasie wizyty Ojca Świętego Benedykta XVI w Anglii i Walii w 2010 r., trzy tysiące kopii obrazu, pobłogosławionych przez Papieża, zostało rozesłanych do angielskich parafii jako pamiątka i przesłanie tej historycznej wizyty.