Czeladź-Piaski: XVI Diecezjalne Spotkanie Kapłanów

- Dorastanie do miary Jezusa jest trudne, ale możliwe dzięki łasce – mówił bp Artur Ważny w czasie XVI Diecezjalnego Spotkania Kapłanów w parafii pw. Matki Bożej Bolesnej - Sanktuarium św. Jana Vianney'a w Czeladzi. Sosnowiecki ordynariusz wygłosił do księży konferencję formacyjną oraz kazanie w czasie Mszy św.
– Dorastanie do poziomu Jezusa, do Jego miary, jest trudne i bardzo wymagające. To zadanie wydaje się wręcz niemożliwe tutaj, na ziemi – zwłaszcza o własnych siłach. Dlatego właśnie patrzymy na Jezusa, staramy się wnikać w Jego myśli, w Jego uczucia, obserwować Jego postawę i rzeczywiście Go naśladować – powiedział bp Artur Ważny.
Hierarcha podkreślił, że z tego powodu istnieje formacja stała księży – formacja, która nigdy się nie kończy, ponieważ dorastanie do miary Jezusa to proces ciągły, a duchowni – jak każdy – mają skłonność do cofania się. Wskazał również, jak rozpoznać autentyczność postawy duchowej.
– Postawę można udawać. Natomiast postawa, która wypływa z mojego przekonania, świadomości, sposobu myślenia i mentalności – jest postawą autentyczną. Tak jak myślę, tak jak wierzę, tak chcę postępować. Czasem jednak może być tak, że gramy jakąś rolę, przyjmujemy postawy, które nie wynikają z tego, co naprawdę nosimy w sercu – zauważył.
Biskup zaznaczył, że przemiana zaczyna się od zmiany mentalności. – Warto zadać sobie pytanie: jaka ta mentalność powinna być? Jaką mentalność miał Jezus? Inspiracji należy szukać w Biblii – mówił.
– To pierwsza rzecz, którą powinniśmy przeżywać także w naszej kapłańskiej tożsamości. Biblijna mentalność zakłada pragnienie, by wypełniły się Pisma. Druga cecha to mentalność zwycięzcy – bo „we wszystkim odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował”. I ważne, byśmy rzeczywiście nosili w sobie tę zwycięską mentalność – nie tylko ze względu na trudne czasy, ale zawsze. To jest mentalność tych, którzy wierzą w Jezusa Zwycięzcę. Jezus na krzyżu zwyciężył – nie został pokonany, On wygrał. I my możemy być głosicielami tego zwycięskiego orędzia – podkreślił.
Dodał, że choć Jezus w oczach świata może wydawać się przegrany, wyszydzany, odrzucany i kwestionowany, to wierzący wiedzą, że On zwyciężył świat, szatana i grzech. – Ostatecznie to On przyjdzie w chwale. I to jest bardzo ważne, byśmy żyli tą mentalnością zwycięstwa i spodziewali się spełnienia Jego obietnic – zaznaczył bp Ważny.
Jako kolejny typ mentalności wskazał „mentalność rybaka”.
– „Nie bój się – odtąd ludzi będziesz łowił” – mówi Jezus. Potrzebujemy wiary, że nie jesteśmy tylko pasterzami – o czym często się mówi – ale że mamy też być rybakami. Pasterz troszczy się o to, co już ma. To podejście statyczne. Tymczasem Jezus zaprasza nas do nieustannego wypływania na połów – do poszukiwania nowych ludzi. Rybak nie zadowala się tym, co już złowił – zawsze ma nadzieję, że jeszcze więcej uda się złowić – mówił hierarcha.
Biskup Ważny zwrócił uwagę na niski poziom uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii w diecezji – wg wskaźnika dominicantes niemal 80% wiernych nie praktykuje. W odpowiedzi na tę sytuację, duchowny wskazał potrzebę przyjęcia jeszcze jednej postawy – mentalności katechumenalnej, czyli takiej, jaką mieli pierwsi chrześcijanie.
– Chodzi o to, żebyśmy mieli świadomość, że potrzebujemy ciągle formacji podstawowej, takiej formacji pierwszej, którą mieli pierwsi chrześcijanie. I ona ma być nieustanna, ma być codzienna – mówił.
Zwrócił uwagę, że obecnie wiele działań duszpasterskich ma charakter incydentalny czy okazjonalny, tymczasem potrzeba bardziej systematycznego podejścia.
– Mamy zaprosić ludzi do czegoś, co jest stałe, wprowadzać ich w tajemnice wiary tak, jak tego potrzebują – zaznaczył.
Biskup wskazał, że wciąż pojawiają się nowe osoby – wierni na różnych etapach rozwoju duchowego – którym trzeba zapewnić możliwość nieustannego wzrastania w wierze. Dlatego – jak mówił – Kościół powinien przyjąć mentalność katechumenalną.
– Nasza mentalność ma być katechumenalna, ma być taka permanentna, prosta, podstawowa, ale też zapraszająca ciągle do czegoś więcej – tłumaczył.
Podkreślił też potrzebę posiadania jasnej wizji i pasji duszpasterskiej, dzięki której każdy, kto trafi do wspólnoty parafialnej, będzie mógł być odesłany do odpowiednich form duchowej formacji. – Coraz więcej młodych ludzi też chce do tego przychodzić – dodał.
Biskup podzielił się również doświadczeniem z niedawnego pobytu w Rzymie podczas Jubileuszu Młodych. – Wiele rozmów z młodymi bardzo mnie zaskoczyło i zbudowało. Dzisiaj wielu z nich chce od Kościoła konkretu. Chce pokarmu, który wystarczy, by spotkać Jezusa – ale też po to, żeby się z Nim zaprzyjaźnić – powiedział.
Zauważył, że choć w niektórych parafiach może się to wydawać mało widoczne, to w skali międzynarodowej – zwłaszcza na Zachodzie – daje się zauważyć wyraźny powrót młodych do Kościoła. Szczególnie dotyczy to osób z pokolenia, które nie zawsze miały wsparcie duchowe w domach rodzinnych.
– Wielu młodych ma pretensje do rodziców: „Daliście nam wszystko, ale nie pokazaliście nam życia duchowego. Nie pokazaliście nam tego, co teraz nas fascynuje i co odkrywamy, mając po dwadzieścia kilka lat” – relacjonował bp Ważny.
Podkreślił, że młodzi ludzie często nie znajdują w parafiach przestrzeni do rozwoju, dlatego sami próbują inspirować starszych duszpasterzy do otwartości, inicjują grupy i wspólnoty, by móc wzrastać duchowo.
– To piękna nadzieja, którą wywożę z Rzymu i myślę, że ona będzie procentować w wielu młodych sercach. My nie musimy na to czekać – zaznaczył.
Kaznodzieja skierował także apel do rodziców i dziadków. – Walczcie o wiele rzeczy dla waszych dzieci i wnuków, ale nie zapominajcie o tym, co najważniejsze. Żebyście kiedyś nie usłyszeli: „Nie daliście nam tego, co najważniejsze. Sami musieliśmy o to walczyć. Przekonywaliście nas, że liczą się tylko sprawy tego świata” – mówił.
Po Mszy odbyło się ucałowanie relikwii św. Jana Marii Vianneya oraz poczęstunek w ogrodzie przy kościele. W tym roku Diecezjalne Spotkanie Kapłanów w parafii pw. Matki Bożej Bolesnej - Sanktuarium św. Jana Vianneya w Czeladzi odbyło się po raz szesnasty.
tekst: Mikołaj Wójtowicz
zdjęcia: Amelia Gołuchowska