Trwa pielgrzymka olkuska

– Jestem starym pielgrzymem, więc to dla mnie naturalne, by iść razem z ludźmi, rozmawiać, śpiewać i po prostu być obecnym – powiedział Artur Ważny, sosnowiecki biskup diecezjalny. Podczas XXXIV olkuskiej sosnowieckiej pieszej pielgrzymki biskup sosnowiecki nie tylko idzie wraz z pątnikami całą trasę, towarzyszy poszczególnym grupom, ale również spowiada, odprawia Msze i głosi w trasie konferencje w poszczególnych grupach pielgrzymkowych.
- Potem, gdy spotykamy się przy okazji bierzmowania, wizytacji czy innych wydarzeń, mamy już o czym rozmawiać. Wspólne przeżycia rodzą zaufanie i bliskość. Ludzie czują, że to nie jest gest PR-owy, ale rzeczywista obecność pasterza, który naprawdę zna i czuje zapach swoich owieczek – dodaje.
Zauważa także, że pielgrzymka daje możliwość nie tylko porozmawiania z biskupem.
- W czasie wizytacji w parafiach, będzie miło zobaczyć znajome twarze, a wierni poczują śmiałość, aby podejść i porozmawiać. Mamy przecież o czym rozmawiać, bo przeżyliśmy wspólny czas. Możemy nawiązywać do wspomnień z pielgrzymki czy różnych sytuacji, które nas spotkały. To wszystko buduje zaufanie i bliskość, a z kolei te relacje tworzą fundamenty do dalszej współpracy – podkreśla bp Ważny.
Zapytany, czy na pielgrzymce nie wystarczyłby „zwykły ksiądz”, biskup odpowiada z przekonaniem: „Owszem, robię to, co każdy kapłan, ale jestem też dla ludzi punktem odniesienia – kimś, kto zna realia, podejmuje decyzje i stara się troszczyć o całość. Wierni czują się zaopiekowani i wiedzą, że mają do kogo się zwrócić”.
Mimo intensywnego zaangażowania duszpasterskiego biskup zaznacza, że dba o równowagę i potrzebuje chwil wyciszenia. „Mam proboszczowskie zapędy i bliskość ludzi bardzo mnie rozwija. Jednak równie ważny jest dla mnie czas na rekolekcje, ciszę i modlitwę” – tłumaczy.
- Relacje między ludźmi a biskupem zmieniają się wraz z czasem i doświadczeniem. Oczywiście zdarzają się sytuacje, gdy ktoś próbuje narzucać swoją wolę czy „wchodzić na głowę”, ale na szczęście współczesny Kościół jest już inny. Kiedyś biskup był bardziej niedostępnym urzędnikiem, kimś praktycznie anonimowym. Jako proboszcz często zauważałem, że parafianie bardziej cenią sobie bliskość z proboszczem niż z biskupem, którego widują bardzo rzadko” – mówi bp Ważny.
Podkreśla jednak, że pilnowanie granic jest bardzo ważne.
- Niedawno wróciłem z tygodniowego odpoczynku z przyjaciółmi, z którymi jeżdżę co roku na wakacje. To dla mnie bardzo ważny czas, by porozmawiać, odpocząć, pośmiać się. Chociaż tydzień to już granica, po której zaczynają się stare kawalerskie nawyki, więc potem trzeba zrobić przerwę – śmieje się biskup. - Odpoczynek znajduję również w domu rodzinnym oraz podczas corocznych rekolekcji, które są dla mnie szczególnie ważnym momentem całkowitej ciszy i wyłączenia – to czas, kiedy mogę być sam na sam z Panem Bogiem. Trzeba taki czas znaleźć i wyodrębnić. Paradoksalnie pielgrzymka również stwarza takie możliwości – dodaje.
Biskup przyznaje, że choć większość czasu spędza z ludźmi, to jednak są momenty, gdy może się wycofać i zadbać o siebie duchowo.
- Dawny stereotyp biskupa wynikał z realiów tamtych czasów. Na przykład kardynał Wyszyński, którego znam tylko z opowieści kapelanów, był postacią raczej niedostępną i wycofaną, co miało swoje uzasadnienie w ówczesnej sytuacji Kościoła, który nie mógł swobodnie funkcjonować w życiu publicznym. Biskupi nie mieli takiej aktywności duszpasterskiej jak dziś, ich zadania wyglądały zupełnie inaczej. Kardynał często był postrzegany jako osoba zamknięta w sobie, co wynikało także z konieczności zachowania ostrożności wobec współpracowników tajnych służb – zauważa.
Podczas drogi pielgrzymkowej biskup był pytany przez diecezjan o wiele spraw dotyczących duszpasterstwa młodzieży oraz o to, co można zrobić, aby młodzi chętniej uczestniczyli w życiu Kościoła.
- Kościół jest środowiskiem, w którym wiara powinna się rozwijać. Pierwszym krokiem jest stworzenie przestrzeni, gdzie młodzi będą mogli spotkać Jezusa i się Nim zachwycić – tłumaczy.
Odniósł się również do niedawnego Jubileuszu Młodych w Rzymie.
- Podczas tego wydarzenia powstała specjalna strefa, nazwana „Casa Polonia”. Ta przestrzeń była przygotowana przez ludzi z naszej diecezji, jeśli chodzi o infrastrukturę i technologię. Za organizację odpowiadały fundacja Muza Dei oraz Media Visage. W sercach wielu osób jest wielkie pragnienie służenia młodzieży – mówi biskup.
Zapowiada także, że 18 października w Arenie Sosnowiec odbędzie się „Strefa Młodych Festiwal”.
- Ktoś może powiedzieć, że to tylko fajerwerki, ale ja widzę, jak bardzo tego typu spotkania są potrzebne. Chodzi o to, żeby młodzi zrozumieli, że wiara nie jest obciachem. Mamy pomysł, aby to, co przeżyją tam młodzi, było kontynuowane w parafiach, choć na razie jest to trudne ze względu na ograniczone zasoby – podkreśla.
Biskup wskazuje, że pomimo braków kadrowych można podjąć próby rozwoju duszpasterstwa młodzieży w diecezji w sposób alternatywny.
- Widzę, co się dzieje w innych miejscach, i to, co jest skuteczne, to podejście „młodzi młodym”. Dlatego ważne jest, aby zorganizować duże spotkania, które pozwolą młodym się policzyć i poczuć wspólnotę. Diecezję podzieliliśmy na kilka okręgów i szukamy księdza, który zna młodzież i ma do niej serce. On będzie formował liderów, a potem z czasem ten model przejdzie na poszczególne parafie, gdzie młodzi będą mogli dzielić się swoim doświadczeniem wiary z rówieśnikami – tłumaczy.
Jak dodaje, gdy był proboszczem, nie był zwolennikiem dzienniczków obecności wymaganych do bierzmowania.
- Widziałem, jak to wszystko funkcjonuje, i chciałem coś zmienić. Znalazłem program z diecezji gliwickiej, który nazywa się „Młodzi na progu”. To nie było tylko przygotowanie do bierzmowania, ale pełen program formacji młodych, gdzie bierzmowanie jest jednym z etapów. Pokazałem ten program swojemu biskupowi i powiedziałem, że chcę to realizować inaczej niż dotychczas, bo mi się to nie podobało. On się zgodził, dał zielone światło na pilotaż, a po dwóch latach poprosił nas o wdrożenie tego programu w całej diecezji – relacjonuje bp Ważny.
Obecnie około 40 parafii w diecezji tarnowskiej, czyli jedna dziesiąta, próbuje realizować ten program.
- Na czym on polega? Na tym, że młodzi prowadzą młodych. Miałem okazję uczestniczyć w rekolekcjach prowadzonych przez młodzież – była to prawdziwa szkoła dynamiki, zorganizowana na wzór meczu koszykówki, gdzie cały czas coś się działo. Sam byłem zmęczony i spocony jak podczas pielgrzymki. Zdziwiłem się, bo po obiedzie wszyscy chcieli odpocząć, a tam młodzi nie mieli chwili wytchnienia, ale to było właśnie sedno – nie wolno zostawiać młodych samych, nawet na chwilę. Byli tam gimnazjaliści, a rekolekcje prowadzili ich rówieśnicy. Ja w tym czasie po prostu siedziałem i obserwowałem – wspomina.
Młodzi pokazywali innym młodym, jak się modlić, śpiewać i grać.
- To metoda, która już została wypracowana i działa, choć zdaję sobie sprawę, że nie wszędzie musi się sprawdzić – zaznacza biskup.
Na koniec zwraca uwagę na różnice w frekwencji uczestnictwa we Mszy św. między diecezją tarnowską a sosnowiecką.
- W diecezji tarnowskiej dominicantes wynosiło około 60%, natomiast w diecezji sosnowieckiej to około 13-15%, co plasuje nas na końcu kraju pod tym względem. Jednak nie ma już sensu patrzeć na innych, trzeba wziąć się do pracy. Apostołów było tylko dwunastu, a my mamy mniej więcej tyle dominicantes i to wystarczy, aby zwojować cały świat – podkreśla z entuzjazmem.
XXXIV Sosnowiecka Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę odbywa się pod hasłem „W nadziei z Maryją”. Pielgrzymi dotrą na Jasną Górę 13 sierpnia.
tekst: Mikołaj Wójtowicz
zdjęcia: Dominik Pyrek