VII katecheza jubileuszowa

Data dodania: 2016.06.20

W przeżywanym obecnie Roku Jubileuszowym Miłosierdzia zapraszamy do lektury kolejnego cyklu katechez pod hasłem "Miłosierni jak Ojciec". Autorem rozważań jest ks. Mirosław Tosza ze Wspólnoty Betlejem w Jaworznie. Obecne rozważanie poświęcone jest uczynkowi miłosierdzia "Podróżnych w dom przyjąć". Poprzednie części można znaleźć w zakładce "Polecane".

1. Podróżnych w dom przyjąć - oto kolejny uczynek miłosierny co do ciała.

Kilkanaście lat temu, w początkach tworzenia naszej wspólnoty "Betlejem" przyjęliśmy do domu bezdomnego Andrzeja. Stanął w drzwiach i z niezwykłą szczerością powiedział: Mam na imię Andrzej, od siedmiu lat jestem bezdomnym, choruję na raka i chciałbym umrzeć w jakimś domu. Mieszkał z nami dwa miesiące. Gdy był już na tyle słaby, że nie mógł wstawać z łóżka, wyznaczyliśmy przy nim dyżury. Co dwie godziny zmiana warty. Dzień i noc. Andrzej umarł początkiem maja, w piękny, wiosenny poranek. Umarł w obecności całej wspólnoty. Po pogrzebie, gdy wróciliśmy do domu i usiedliśmy przy stole, jeden z naszych mieszkańców powiedział: "Jak to dobrze, że Andrzej był z nami. Wprawdzie w nocy trochę nie dosypiałem, ale po raz pierwszy od długiego czasu czułem się komuś potrzebny. Jak to dobrze, że był z nami. Dzięki niemu czułem, że Bóg jest bliżej"...

Podróżnych w dom przyjąć, okazać gościnność i troskę. Oto kolejny wyraz miłosierdzia w praktyce. Jezus przekonuje, że przyjmując przybysza, przyjmujemy Jego samego. "Byłem przybyszem a przyjęliście Mnie". Kim jest przybysz?
Szczerze mówiąc niejednokrotnie problemem... Destabilizuje nasze przyzwyczajenia i zamiłowanie do wygody. Narusza nasze prywatne terytorium, które tak bardzo cenimy. Wystawia na próbę i weryfikuje świat naszych wartości i upodobań. Odsłania ile w nas miłości, gotowości do poświęceń i życia dla innych a ile hipokryzji, uprzedzeń i skrzętnie skrywanego egoizmu. Przybysz przychodzi jak Bóg: niespodziewanie, nie w porę, bez zapowiedzi i rezerwacji miejsca.

2. Boskie prowokacje.

Jezus, Boski Przybysz, "przyszedł do swoich, ale swoi Go nie przyjęli", dla Syna Stwórcy nieba i ziemi brakło miejsca w prowincjonalnej gospodzie. Narodził się wśród zwierząt w stajni. Nie wyglądał na Mesjasza, nie przystawał do obiegowych opinii i wyobrażeń. Był zbyt zwyczajny i pospolity. Miał tetrowe pieluchy bez złotej osnowy i barwnych koronek.

Ta Boska prowokacja Mistrza z Nazaretu powtarza się każdego dnia. Ile razy nie przyjęliśmy przychodzącego Boga, potraktowaliśmy Go oschle i obcesowo, tylko dlatego, że był zbyt zwyczajny i pospolity?
Odrzucamy przybysza, dystansujemy się do niego z jeszcze jednego powodu: "Straciliśmy doświadczenie Boga, jako Boga, czyli tego, który jest pierwszy; jako tego, któremu wszystko zawdzięczam! To, co mam, kim jestem, zawdzięczam Jemu! Należymy do Niego i ta ziemia też ostatecznie należy do Niego." (Bp Ryś, słowa wypowiedziane podczas modlitwy ekumenicznej z uchodźców, którzy zginęli w drodze do Europy).

Kiedyś św. Franciszek wybierał się, by odwiedzić jeden z klasztorów. Bracia dobrze przygotowali się do przyjęcia szacownego gościa. Wysprzątali budynki i obejście, przygotowali pyszny, wykwintny posiłek. Franciszek przybył do nich w przebraniu żebraka. Podenerwowani bracia dali intruzowi trochę suchego chleba i szybko chcieli odprawić. Franciszek zdjął kaptur i dał się rozpoznać braciom. Ci zawstydzeni zaprosili go do stołu i nalegali, by poczęstował się przygotowanymi potrawami. Franciszek powiedział: " Dziękuję wam bracia za waszą gościnę, wystarczy mi chleb, którym przed chwilą mnie obdarzyliście".

Snując refleksję nad kolejnym z uczynków miłosierdzia co do ciała, warto postawić sobie kilka szczerych pytań:
- dla kogo jestem serdecznie gościnny, a kogo odprawiam z kwitkiem?
- czy mam szacunek, cierpliwość i dobre, życzliwe słowo dla ludzi, których uważam za "pospolitych, zwyczajnych i prostych"?
- czy czasem nie okazuję gościnności i życzliwości tylko tym, których lubię, którzy mogą mi coś załatwić, albo z którymi się liczę?
- kiedy ostatni raz odwiedziłem kogoś samotnego, zapomnianego. Czy pamiętam, że będąc bezinteresownym gościem w domu ubogiego sprawiam mu radość i okazuję szacunek?
- czy potrafię zadzwonić, wysłać maila czy sms-a nie po to, by coś załatwić, ale by sprawić komuś radość, podziękować, ucieszyć się jego życiem? Gościnność to nie tylko otwarte drzwi, ale oczy i serce...

3.  Zapach owiec czy smród zamkniętej owczarni?

Jezus powiedział: "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście a ja was pokrzepię"... To Jezusowe "wszyscy" nie wyklucza nikogo, przed nikim nie zamyka drzwi... Jeśli miłujemy tylko tych, którzy nas miłują, niczego nadzwyczajnego nie czynimy, to potrafią nawet poganie. Jeśli jesteśmy dobrzy i gościnni tylko dla tych, którzy nas lubią i zapraszają jesteśmy co najwyżej tymi, którzy potrafią się odwdzięczyć. Jubileusz Miłosierdzia ma poszerzyć nasze serca i otworzyć nas na tych, którzy są dalej albo bardzo daleko...
Papież Franciszek podczas jednej z majowych Audiencji Środowych wypowiedział do nas, chrześcijan kilka mocnych, dosadnych zdań:
"Często powinniśmy rozważać przypowieść o zaginionej owcy, gdyż we wspólnocie chrześcijańskiej jest zawsze ktoś, kogo brakuje i poszedł sobie, zostawiając puste miejsce. Czasami powoduje to zniechęcenie i prowadzi nas do przekonania, że jest to nieuchronna strata, choroba, na którą nie ma lekarstwa. Wtedy grozi nam zamknięcie w owczarni, gdzie nie będzie zapachu owiec, ale smród zamknięcia! My chrześcijanie, nie możemy być zamknięci, bo mielibyśmy smród rzeczy zamkniętych! Nigdy. Musimy wychodzić. To zamknięcie się w sobie, w małej wspólnocie, w parafii, w poczuciu że jesteśmy "sprawiedliwymi". Dzieje się tak, gdy brakuje zapału misyjnego prowadzącego nas do spotkania innych. W wizji Jezusa nie ma owiec definitywnie straconych. Musimy to dobrze zrozumieć: dla Boga nikt nie jest definitywnie stracony. Nigdy, aż do ostatniej chwili Bóg nas poszukuje. Pomyślcie o dobrym łotrze! Są tylko owce, które trzeba odnaleźć. Zatem jest to perspektywa bardzo dynamiczna, otwarta, pobudzająca i twórcza. Pobudza nas do wyjścia na poszukiwanie, aby podjąć drogę braterstwa. Żadna odległość nie może trzymać pasterza w oddali, a żadna owczarnia nie może wyrzec się brata. Odnalezienie kogoś, kto się zagubił jest radością pasterza i radością Boga, ale jest też radością całej owczarni! Wszyscy jesteśmy owcami odnalezionymi i zgromadzonymi przez miłosierdzie Pana, wezwanymi do zgromadzenia wraz z Nim całej owczarni." (Audiencja Środowa, 4 maja 2016)

4. Modlitwa o gościnne serce:

"Pomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne (...). Nie odmówię mojego serca nikomu. Będę szczera nawet wobec tych, którzy, jak wiem, nadużyją mojej dobroci. Skryję się w Najmiłosierniejszym Sercu Jezusa. Swoje własne cierpienie zniosę w milczeniu. Niech Twoje miłosierdzie, o Panie, odpocznie we mnie". (św.Faustyna)

ks. Mirosław Tosza

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.