Miłość ma ostatnie słowo
Św. Brat Albert (1845 - 1916), powstaniec, inwalida, malarz, mnich, ojciec ubogich i bezdomnych, który sam ukochał ubóstwo. Żyjący w duchu franciszkańskim, ale także duchowością św. Jana od Krzyża. Wzmacniający swego ducha w karmelitańskiej Czernej, u boku Św. Rafała Kalinowskiego. Jest także patronem Diecezji Sosnowieckiej, którego uroczystość przypada 17 czerwca. Ile wiemy o tym człowieku, który był po królewsku wolny od wszystkiego, co nie jest Bogiem, żył radykalnie Ewangelią i czuł się odpowiedzialny za swoich ogołoconych ze wszystkiego bliźnich?
"Poprawka"
Z niezwykle bogatej biografii św. Brata Alberta przywołajmy postaci wyjątkowe: marnotrawnych synów z jego ogrzewalni. Jego biedacy nie potrafili oprzeć się miłości, bo tak nie przywykli jej zaznawać. Oto poruszająca scena z życia w ogrzewalni: kilka lat przebywał tam niejaki „Poprawka” – beniaminek Brata Alberta. Pewnego razu zniknął razem ze sporą sumą pieniędzy, odłożoną na zapłacenie za materiał do wyrobu mebli. Brat Albert bardzo się zmartwił i miał z tego powodu wiele problemów.
Po jakimś czasie wrócił „Poprawka”: obtargany, bez grosza, nie dorobił się fortuny. Zbliżył się do bramy, w której akurat stał Brat Albert, który gdy zobaczył go z daleka, ucieszył się i zawołał: „Poprawka”, a chodźże chłopcze, od dawna cię już wyglądam!” Uściskał go jak ojciec i nic nie wspomniał mu o skradzionych pieniądzach. Zapomniał mu jak ksiądz na spowiedzi.
O swoich powracających synach tak Brat Albert wzruszony mówił do przyjaciół:"Mamy zatwardziałych grzeszników, którzy po dwadzieścia i trzydzieści lat nie przestąpili progu kościoła, a przytłoczeni zbrodniami i rozpaczą, czują już tu na ziemi przedsmak piekła; gdy na takich naraz zleje się ta moc łaski, ta pewność ratunku, wyobrazić sobie trudno, co się dzieje. Co za odrodzenie. Wprost zmartwychwstanie! Taki najgorszy grzesznik tknięty wielką skruchą, to już pewniak do Nieba. Co się w tej duszy mieści żalu. Co zrozumienia. Jaka dobywa się siła woli i bogactwo miłości! Nie ma grzechu zbyt szkarłatnego dla oczyszczającej potęgi Krwi Najdroższej.”
Żył Ewangelią
To niezwykłe, autentyczne świadectwo św. Brata Alberta. Nawet jeśli nieszczęśliwi, o których zabiegał, dawno już utracili wiarę w siebie, on nie wątpi w Chrystusa, który przyszedł po to, aby odnaleźć zagubioną owcę. Była to Ewangelia dosłownie rozumiana i przeżywana. Dla Brata Alberta nie było przypadków beznadziejnych. Wbrew najgorszym pozorom, najsmutniejszym upadkom, zawierzał Bogu w duszach. „Trzeba tylko – mówił – umieć dotrzeć do źródła.”
Miłość ma ostatnie słowo
Brat Albert nie zdradził swej sztuki. Potrzebny był talent artysty dla rozpoznania na dnie dusz najbardziej upodlonych obrazu Boga, którego ślady, nie dające się zetrzeć, należało odnowić. Był więźniem świętego Oblicza, oddanym na zawsze swemu znieważonemu Chrystusowi w duszach swych braci. Jego życie było nieustającą rewolucją. Odmową wszystkiego, co fałszywe w stosunku do prawa miłości. Uderzającym dowodem, że w sprawach społecznych tylko miłość ma ostatnie słowo. Miłość, która się wciela, która daje siebie i jest silniejsza niż śmierć. Św. Brat Albert pozostaje bardziej niż kiedykolwiek obecny i dostępny. Jako pionier i apostoł nowych czasów, otwiera przed nami cierniste i strome szlaki prowadzące tam, gdzie nas oczekuje Bóg.
„Franciszku odbuduj Mój Kościół” – „Adamie odnów Mój wizerunek.”
opr. Bożena Szwajcowska
W oparciu o biografię autorstwa Marii Winowskiej
„Znieważane Oblicze. Opowieść o Świętym Bracie Albercie.”