Msza imieninowa Biskupa - kazanie Kanclerza Kurii

Data dodania: 2023.09.02

Kazanie
kanclerza Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu
ks. Mariusza Karasia
wygłoszone podczas Mszy imieninowej
bp. Grzegorza Kaszaka

2 września 2023 r.

 

 

Ekscelencjo, Czcigodny Księże Biskupie Piotrze!
Czcigodny Księże Biskupie Grzegorzu, nasz Solenizancie!
Umiłowani Bracia w kapłaństwie!
Drogie Siostry Zakonne!
Drodzy - Siostry i Bracia!

Już po raz kolejny, jak co roku, gromadzimy się w Matce Kościołów Diecezji Sosnowieckiej – w Katedrze - z okazji imienin naszego Biskupa Grzegorza. Każde imieniny to okazja, by złożyć życzenia. My, jak to od wielu lat ma miejsce, idziemy dalej. Nie chcemy poprzestać na słowach życzeń – może ważnych i pięknych, bo płynących z serca. Chcemy dziś księdza biskupa otoczyć naszą modlitewną pamięcią. Któż z nas tej modlitwy nie potrzebuje? Każdy bez wyjątku – zwłaszcza dzisiaj!

Św. Grzegorz Wielki często powtarzał, że „(…) kaznodzieja musi zanurzyć pióro w krwi swojego serca; dzięki temu będzie mógł dotrzeć również do uszu bliźniego”. Nie jest to łatwe. Nie jest łatwym w słowa ubrać to co się czuje i zrobić to jeszcze tak, by dotrzeć nie tylko do uszu słuchaczy, ale i do ich serc. Spróbuje. Patron księdza biskupa często w to swoje serce zaglądał. Pisał krwią swojego serca. Stawał się „głosicielem” tego czego doświadczył we własnym życiu. Głosił Chrystusa nie tylko słowem z ambony, ale świadectwem swojego życia wszędzie tam, gdzie spotykał innych.

Przez całe życie był świadomy swej odpowiedzialności za Kościół – nie tylko dlatego, że był papieżem. Wiedział, że wraz ze święceniami kapłańskimi stał się pasterzem Kościoła, pasterzem, który zrezygnował z własnych planów. Ponad swoje „ja” postawił Boga, Kościół, innych ludzi do których został posłany. Dla dobra Kościoła zrezygnował z własnych ambicji, w służbie drugiemu człowiekowi pomnażał te talenty i zdolności, którymi Bóg go obdarzył. To nie jest łatwe, tak jak niełatwo jest trafić do uszu czy do serca drugiego człowieka.

Jakby tego było jeszcze za mało, św. Paweł w dzisiejszym pierwszym czytaniu woła: „(…) Bóg was samych naucza byście się wzajemnie miłowali. (…) Zachęcam was (…) bracia, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować swoimi rękami jak to wam przykazaliśmy” (1 Tes 4,9-11).

Miłować się wzajemnie, coraz bardziej się doskonalić, zachowywać spokój, spełniać własne obowiązki, pracować swoimi rękami, a nie wysługiwać się tylko innymi. Mocne i aktualne słowa zwłaszcza dziś kiedy tyle mówi się o kryzysie Kościoła, o kryzysie wspólnoty kapłańskiej. Przyznam się, że nie lubię słowa „kryzys”. (…)

Podoba mi się inne słowo „oczyszczenie”, bo kiedy patrzymy na to co wokół nas się dzieje, to ma się czasami wrażenie – i tak na to chcę patrzeć – że wspólnota Kościoła się oczyszcza, wspólnota kapłańska się oczyszcza, choć nie znaczy to, że nie będzie takich, którzy dalej będą się ślizgali, albo ukrywali za plecami kolegów, albo z drugiego rzędu dyrygowali, sugerowali, podpowiadali jak iść, by się nie zmęczyć. Trudne czasy, ciężkie a czasami dramatyczne chwile, których my też doświadczyliśmy w naszej diecezji w minionym roku, to także dobra okazja, by się poznać, by się uwolnić z szaty pozorów, które w którymś momencie swojego życia założyliśmy, by pokazać prawdziwe swoje oblicze.

Bracia i Siostry. Miłujmy się! - powtórzę za św. Pawłem. Tylko dzięki wzajemnej miłości, budowanej na wierze i wzajemnym szacunku, można dobrze zrozumieć i wypełnić w życiu naukę płynącą z dzisiejszej ewangelii. A ona jak zwykle może zaskoczyć, nawet kapłanów z długoletnim stażem czy też wyższym, pełnym wykształceniem.

Przypowieść o talentach (tak bowiem zatytułowany jest ten fragment) ewangelista Mateusz umieszcza  pomiędzy przypowieścią „O pannach roztropnych i nierozsądnych”, a „Opisem Sądu Ostatecznego”. Ciekawe, że w Biblii Poznańskiej (4 tom) ten fragment zatytułowany jest: Potrzeba współpracy z łaską Bożą. Poprzedzający go fragment to: Potrzeba czujności, a ten o Sądzie Ostatecznych nosi tytuł: Rozrachunek z miłości. Potrzeba współpracy, czujności czy rozrachunek z miłości. Bardzo podoba mi się ta terminologia, bo ona tak bezpośrednio odnosi nas do Boga i miłość czyni źródłem, siłą i celem tego wszystkiego co robimy, tej czujności i tej współpracy z łaską Bożą.

Często w kazaniach zawęża się znaczenie dzisiejszej przypowieści do talentów: 5, 2 i 1. Już w tej kwestii można popłynąć za głosem wyobraźni. 1 TALENT to jednostka wagi licząca ok 34 kg. To także jednostka monetarna o równowartości 6 tysięcy drachm. 1 drachma to wynagrodzenie za jeden dzień pracy. Ile mogę zarobić w ciągu 6 tysięcy dni, 16 i pół roku? Dużo.

Jeżeli spojrzymy głębiej na przypowieść z dzisiejszej ewangelii, to dostrzeżemy to przesłanie o współpracy z łaską, do której wszyscy jesteśmy zaproszeni. W przypowieści wszyscy słudzy otrzymali równe szanse, co nie oznacza, że mieli tyle samo do zrobienia. Wielkość powierzonego im majątku była dostosowana do osobistych możliwości każdego.

Zaangażowanie sług okazało się jednak różne: jeden był gorliwy, drugi – przeciętny, a trzeci leniwy. Dwaj pierwsi słudzy natychmiast zabrali się do pracy. Używali środków, które im powierzono w sposób odpowiadający woli pana. Bronili jego interesów i realizowali jego cele. Trzeci sługa, ten który otrzymał tylko 1 talent, usprawiedliwiając swoją postawę lękiem, oskarżył pana. Uznał swoją zależność od niego, ale brak mu było zaufania i gorliwości. Był na pozór w porządku. Nie zmarnował dobra, które mu powierzono ani nie zużył go dla siebie. Oddając jednak tyle samo ile otrzymał, uczynił powierzone mu dobro bezużytecznym. Spotkała go kara za brak zaangażowania i za gnuśność, a nie za mały stan posiadania.

Pan Jezus pierwszego i drugiego sługę nazywa dobrymi i wiernymi. Choć zastanawiające jest to, że kiedy ich chwali i nagradza mówi: Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię. Wejdź do radości twego pana”. Byłeś wierny w rzeczach niewielu. Nie chce, by popadli w pychę, by za bardzo uwierzyli we własne możliwości.

Trzeciego nazywa „sługą złym i gnuśnym”.

Która postawa jest nam bliższa? Może i o nas Jezus powiedziałby: byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma Cię postawię? Przecież robię to co do mnie należy: na diecezję płacę, w spotkaniach duszpasterskich uczestniczę – zresztą zdjęcia robią i jeszcze lista do podpisu jest.

Sługo dobry i wierny! Jak to jest z tym byciem dobrym – dla innych księży, parafialnych pracowników, wiernych? Jak to jest być wiernym? Nie tylko powołaniu, ale i zobowiązaniom, które składałem w czasie kapłańskich  święceń albo przysiędze wierności i odpowiedzialności za doktrynalną jedność ze swoim biskupem i za stan materialny powierzonej mi parafii, którą na oczach wiernych tak uroczyście składałem kiedy obejmowałem urząd administratora czy też proboszcza parafii? A może bolą mnie te słowa: sługo zły i gnuśny?

Ten sługa nie był przekreślony przez swojego pana. Myślę, że pan z dzisiejszej przypowieści dał jeden talent trzeciemu słudze dlatego, że chciał mu dać może kolejną szanse, by ten dobrze  spożytkował okazane mu zaufanie. Ten trzeci sługa szanse zaprzepaścił. Nie myślał, by pomnożyć powierzone mu dobro, talent. Tylko krytykował, obmawiał pana, kalkulował czy mu to się opłaca. Nie chciał nie tylko ryzykować, ale i podejmować trudu i wysiłku, bo to przecież nie jego. „Nie bądź głupi. Po co będziesz się wysilał. Przecież to nie twoje”  – powiedział kiedyś ksiądz do innego księdza, w innej diecezji. Brońmy się przed taką mentalności sługi złego i gnuśnego. Nie bądźmy źli i gnuśni. Bądźmy dobrzy i wierni, by kiedyś ze spokojnym sumieniem wejść do radości naszego Pana. Tego, który powołał nas do kapłaństwa, do życia zakonnego czy też życia w małżeństwie.

Pan Jezus stawia przed nami ciągle nowe zadania. Nie chce byśmy zamykali się w ścianach naszych plebani. Czasami może nam się wydawać, że innym tych zadań zabiera i nam dodaje, tak że nadmiar mamy. Chce byśmy użyteczni byli w Kościele i w świecie.

Ale czy tak będzie? Czy starczy nam odwagi, wiary i zaangażowania w Kościele Świętym, ale i – jak to jeden z biskupów powiedział – Kościele nasyconym, który przejadł się dobrami tego świata i czasami ma się wrażenie, że nie ma ochoty, by słuchać Boga.

Św. Grzegorz Wielki gdy został papieżem tak powiedział o Kościele: „Niegodny i słaby przejąłem stary i mocno skołatany falami okręt, w który ze wszystkich stron wdzierają się fale”. „Łódź starożytna jest silnie uszkodzona (…) zewsząd bowiem do niej fale wpadają, burty zaś jej, trzaskane codziennie przez gwałtowne nawałnice, gniją i grożą zatonięciem”.

Dziś - wewnątrz i poza Kościołem - są i tacy, co w mniej lub bardziej zakamuflowany sposób chcą zatopić okręt Chrystusowego Kościoła. Czasami pod przykrywką troski o Jego dobro, wyrywają deski z jego burty i łamią jego żagle.

Używając słów papieża Piusa X, który św. Grzegorzowi Wielkiemu poświęcił całą encyklikę „(…) lud trawiony jest jakby przez ukrytą chorobę, ze wszystkiego jest niezadowolony, ogłasza swą wolę za jedyną normę swych czynów, knuje spiski, wywołuje niekiedy bardzo burzliwe wstrząśnienie państw, przewraca wszelkie prawo Boskie i ludzkie. Po usunięciu Boga (…) sprawiedliwość idzie w poniewierkę” (Pius X, Encyklika „Iucunda sane”, nr 19). Te słowa dziś, po prawie 120 latach, są bardzo aktualne.

Kochani!

Czujmy się odpowiedzialni za ten Kościół, nawet jeśli tak po ludzku i materialnie ujmując, nie mamy z tego korzyści. Róbmy wszystko, by kiedyś, kiedy Pan będzie się z nami rozliczał, byśmy usłyszeli to ewangeliczne zdanie: „Dobrze sługo dobry i wierny (…) wejdź do radości swego pana”.

Dziś trudno jest być człowiekiem dobrym i wierzącym, który ze swoją wiarą nie zamyka się tylko pomiędzy ścianami domu czy parafialnego kościoła. Dziś trudno jest być dobrym i wierzącym kapłanem, który zapomni o sobie, który wyjdzie do tych, którzy z kościoła odeszli. Kapłan, który nie potrafi, albo boi się stawić czoła współczesnemu światu, staje się taki jak ten świat. Trudno jest być dobrym i wierzącym człowiekiem, kapłanem. Ale jest to możliwe, jeśli tylko będziemy współpracować z łaską Bożą i czasami przestaniemy myśleć tylko o sobie.

Drogi Księże Biskupie Solenizancie!

Św. Grzegorz był człowiekiem zatopionym w Bogu: w głębi jego duszy zawsze było pragnienie Boga, i właśnie dlatego był mu zawsze bliski człowiek oraz potrzeby ludzi w tamtych czasach. W strasznych, beznadziejnych czasach umiał budować pokój i przekazywać nadzieję. W „Dialogach” napisał, że „świętość zawsze jest możliwa”.

Tej świętości, takiej normalnej i mocno stąpającej po ziemi, tej Grzegorzowej otwartości na innych, tego bycia dobrym i wiernym - życzymy Księdzu Biskupowi. Niech Pan Bóg błogosławi i wspiera w pasterzowaniu diecezją sosnowiecką, niech darzy potrzebnymi łaskami i jak najlepszymi współpracownikami, na których można polegać i którzy współpracując z łaską Bożą i księdzem biskupem, pomnażać będą te talenty, którym nas Bóg obdarzył. A wszystko dla dobra tej owczarni której na imię Diecezja Sosnowiecka. Zapewniamy o naszej modlitwie - nie tylko dzisiaj.

Amen.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.