W kolejce do Spowiedzi

Data dodania: 2018.12.17

Jest takie miejsce, jest taki czas, w którym człowiek może się zatopić, ale nie utopić; upaść na kolana, ale po to, by powstać; oskarżyć siebie, aby doznać usprawiedliwienia; zrzucić swoją koronę, aby zyskać królestwo. Cóż to za czas, cóż to za miejsce? O Sakramencie Pokuty i Pojednania słów kilka. 

"Za czym ta kolejka?"

Zastanawiałem się ostatnio nad kolejkami. Ale nie tymi z lokomotywą. Nad kolejkami, w których się stoi i na coś czeka. Dziś to rzadki przypadek, że na coś się czeka. W dobie internetu, 25 kas w hipermarkecie, bankomatów i szybkich przelewów, wszystko jest niemal na już. Może jeszcze kolejka do lekarza. Choć i tutaj coraz częściej umawiamy się na konkretną godzinę. Piękny świat: wszystko już, teraz, natychmiast, bez zatrzymania i bez wytchnienia. I oto stanąłem w kolejce. Jakież było moje zdziwienie, że w kolejce można spędzić ponad dwie godziny. Cóż to za kolejka? Do spowiedzi.

Strata czasu?

W tym miejscu mogą się zrodzić myśli: tylko ktoś „nienormalny” stoi tyle czasu w kolejce, albo ten, który nie ma co robić, przynajmniej postoi w kolejce, zawsze to jakieś zajęcie. Też się nad tym zastanawiałem, bo przecież kolejka ma to do siebie, że nie stoi się w niej samemu, chyba, że to korek i jest się tym pierwszym. Co więc motywowało tych ludzi, aby stać w kolejce do spowiedzi?

Wysiłek czekania

W czasie tych różnych przemyśleń przypomniałem sobie takie oto zdarzenie: wracałem pewnego niedzielnego wieczoru z Wąwolnicy (sanktuarium w archidiecezji lubelskiej). Było już dość późno. Przejeżdżam przez cichy i spokojny Nałęczów, a oto na przystanku stoi autostopowicz. Zobaczyłem go w ostatniej chwili. Zapytawszy czy jadę do Lublina, wsiadł. Mężczyzna koło 22 lat. Od razu zaczął rozmowę od tego, że dziś to ma szczęście, bo czekał na jakiś transport tylko 20 minut, a wczoraj to aż 1,5 godziny. W soboty i niedziele o tej porze żadne busy już nie kursują. Spytałem więc, co jest powodem codziennych przejazdów do Nałęczowa, a tym bardziej powrotów o takiej porze. Wybrzmiała taka odpowiedź: przyjeżdżam do dziewczyny, spędzamy ze sobą czas, ale przychodzi moment, że trzeba iść spać, bo na następny dzień musimy jakoś funkcjonować, więc ja idę na przystanek i czekam na busa lub jakiś samochód. Pomyślałem sobie: nieprawdopodobne, on ją musi naprawdę kochać. Wielu powiedziałoby: niech zostanie na noc, dodając, że „przecież wszyscy tak robią”, albo zrezygnowałoby z takiej relacji, bo w końcu, dlaczego on ma na tym cierpieć.

Kocha, więc czeka

Okazuje się, że są jeszcze takie miejsca, w których się czeka i które mogą wydawać się czekaniem bezsensownym, pozbawionym logiki. Ten mężczyzna nie miał stuprocentowej pewności, że to jego czekanie będzie wynagrodzone kiedyś sakramentem małżeństwa i pięknym wspólnym życiem, a jednak podejmował trud. Czeka się wtedy, kiedy się kocha. A miłość, która jest cierpliwa, nie idzie na skróty.

Spowiedź

Przybliżamy się do świąt Bożego Narodzenia. Wśród takich przygotowań duchowych, jak: roraty, może jakieś adwentowe postanowienia, które wypracują w nas stałą zdolność do czynienia dobra, znajdujemy też sakrament pokuty i pojednania. Wielu z nas będzie chciało z niego skorzystać. W kolejce spotkamy różnych penitentów. I tych, którzy spowiadają się co tydzień, co miesiąc, na święta, czy jeszcze z inną częstotliwością. Częstotliwość spowiedzi jest ważna, ale ważniejsze jest pytanie: spowiadam się, bo kocham, czy „bo tak trzeba”? Stojąc w kolejce, obserwowałem ludzi, którzy stali razem ze mną. Akurat spowiedź pewnej osoby trwała nieco dłużej, około 40 minut, więc w kolejce mogłem widzieć różne postawy. Dwie osoby przede mną podglądały, zaglądały, komentowały. Natomiast za mną usłyszałem charakterystyczny szmer. Znam ten dźwięk. To szelest wyciąganego różańca. Po chwili popatrzyłem na tego mężczyznę, a on, ze spokojną twarzą, lekkim uśmiechem, modlił się na różańcu. Czeka ten, kto kocha i ma świadomość wielkiego daru, jakim jest Sakrament Pokuty i Pojednania.

Przygotuj się

Zachęcam Cię, Drogi Czytelniku, nie rób sobie krzywdy, przychodząc do spowiedzi nieprzygotowanym. Przed świętami wystoisz się kilkadziesiąt minut w kolejce i będziesz miał poczucie straconego czasu. I wtedy to Twoje czekanie naprawdę będzie nielogiczne. Przyjrzyj się swojemu życiu w trzech relacjach: ja – Bóg, ja – drugi człowiek, i ja sam. Zobacz konkrety. Nie rób na zasadzie ogólników: za mało kocham Boga, nie obdarzam miłością ludzi i siebie też nie kocham. To jest tak, jakby dziecko przepraszało rodziców w taki sposób: przepraszam, ale w sumie nie wiem za co i proszę o wybaczenie (rozgrzeszenie). Czy dziecko się zmieni? Ani z tych przeprosin nic nie wynika, ani doświadczenia miłości rodziców nie będzie.

Sakrament Pokuty i Pojednania może być balsamem na nasze rany. Myślę, że wielu z nas – spowiadających się – tego doświadczyło. Bóg ma duchowy balsam, który nakłada przez posługę spowiednika, ale to od konkretnego człowieka zależy, czy chce Lekarzowi pokazać swoją ranę.

 


Ks. Paweł Sproncel

Katolicki Uniwersytet Lubelski

 

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.