Wywiad z ks. Grzegorzem Kossem, duchownym, lekarzem i bioetykiem
Czym jest technika "in vitro" i dlaczego nie można sie zgodzić na jej używanie. O tym między innymi, a także o rewolucyjnej metodzie leczenie bezpłodności - Naprotechnologii oraz o pomysle niektórych sosnowieckich samorządowców w sprawie dofinansowania "in vitro" z budżetu miejskiego rozmawiamy z ks. Grzegorzem Kossem,dyrektorem Wydziału Duszpasterstwa Rodzin oraz Centrum Służby Rodzinie i Życiu w Sosnowcu, lekarzem medycyny i doktorantem Wydziału Bioetyki Papieskiego Ateneum "Regina Apostolorum" w Rzymie.
ks. pr: Co to jest zapłodnienie in vitro?
ks. Grzegorz Koss: Pod tym pojęciem, tak często spotykanym w mediach, kryje się technika, w której pobrane od kobiety komórki jajowe zostają zapłodnione nasieniem mężczyzny w warunkach laboratoryjnych. Jeżeli do zapłodnienia dojdzie, niektóre z powstałych embrionów zostają przeniesione do łona matki, w którym części z nich udaje się rozwinąć aż do urodzenia.
Czemu Kościół tak stanowczo sprzeciwia się zastosowaniu tej techniki w odniesieniu do człowieka?
Przede wszystkim dlatego, że widzi w człowieku od chwili poczęcia osobę, czyli kogoś, kto nigdy nie może być traktowany jako rzecz. Każdy człowiek zasługuje na bezwarunkowy szacunek. Ów respekt dla osoby ludzkiej powinien wyrażać się w bardzo konkretny sposób, najpierw poprzez szacunek dla jej życia i poprzez dbałość o jej zdrowie. Człowiek ma też prawo, aby został powołany do istnienia w „środowisku" miłości. Żaden z tych warunków w procedurze nazywanej zapłodnieniem in vitro nie jest spełniony.
Prosiłbym o konkrety.
Po pierwsze, w procedurze in vitro tracą życie embriony. Po drugie, dzieci poczęte poprzez jej zastosowanie są w porównaniu z dziećmi poczętymi w sposób naturalny bardziej narażone na komplikacje zdrowotne. Po trzecie wreszcie akt powołania ich do życia jest w tym przypadku czynnością czysto techniczną, zależącą często jedynie od umiejętności i sprawności pracownika laboratorium, który doprowadza do połączenia komórek rozrodczych pochodzących od mężczyzny i kobiety.
Czy są to tak wielkie przeszkody, że powinny wykluczać z użytku całą tę technikę?
Absolutnie tak! Spójrzmy najpierw na ostatni z wymienionych przed chwilą problemów. Szacunek dla godności człowieka wymaga, żeby nie został on wyprodukowany w laboratorium, ale był owocem miłości rodziców, żeby zaczął istnieć dzięki takiemu aktowi, w którym mąż i żona wyrażają sobie wzajemnie całkowite oddanie. W procedurze in vitro poczęcie nie jest w ogóle konsekwencją działania rodziców, ale wynikiem zastosowania określonej techniki biologiczno-medycznej przez osoby trzecie. To nie jest logika miłości, ale logika produkcji.
Wydaje mi się, że współczesny człowiek ma pewien kłopot z przyjęciem tego typu argumentacji.
To prawda. Myślę, że wynika to przede wszystkim z kontekstu kulturowego, w którym brakuje głębszego spojrzenia na miłość między mężczyzną i kobietą. Wyrazem tej tendencji jest choćby redukowanie aktu małżeńskiego jedynie do wymiaru cielesnego, do rodzaju techniki. A zjednoczenie małżonków nie jest przecież tylko aktem cielesnym, ale wydarzeniem głęboko duchowym, w którym w sposób pełny znajduje wyraz ich wzajemna miłość. I jedynie taki akt stanowi właściwe miejsce powołania do życia nowego człowieka.
Co zatem z dziećmi poczętymi w wyniku gwałtu? Czy w tym przypadku sam akt poczęcia jest naganny?
Nie, tak nie jest, ponieważ samo poczęcie jest wynikiem naturalnego procesu wynikającego z praw rządzących fizjologią organizmu ludzkiego. Naganny jest natomiast sposób, który doprowadza do poczęcia. W przypadku gwałtu nie możemy przecież mówić o jakiejkolwiek miłości między dwiema osobami, ale mamy do czynienia z brutalną przemocą, który narusza najbardziej intymny wymiar życia kobiety.
Powróćmy do naszego głównego tematu. Wspomniał ksiądz, że w procedurze in vitro tracą życie embriony. Dlaczego dochodzi do takiej sytuacji?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie trzeba choć krótko opisać sam przebieg procedury. Jej pierwszy etap to uzyskanie odpowiedniej ilości komórek płciowych. Aby osiągnąć ten cel kobiecie zostają najczęściej podane hormony, które pobudzają jajnik do produkcji i dojrzewania większej niż w fizjologicznym cyklu ilości komórek jajowych. Komórki te następnie pobiera się poprzez nakłucie ściany jajnika za pomocą igły. W ten sposób jednorazowo może zostać pozyskanych nawet kilkanaście komórek jajowych. Nasienie od mężczyzny uzyskiwane jest zazwyczaj poprzez masturbację. Po odpowiednim przygotowaniu tak pobranego materiału następuje drugi etap procedury, czyli zapłodnienie polegające na połączeniu plemnika i komórki jajowej. Jego następstwem jest powstanie embrionów, czyli nowych istot ludzkich. Należy podkreślić, że w procedurze in vitro zostają najczęściej zapłodnione wszystkie pobrane od kobiety komórki jajowe. Jeżeli uzyskano ich na przykład 10, to 10 zostaje zapłodnionych i w konsekwencji rozpoczyna życie 10 embrionów.
Dla jasności. Co to jest embrion?
To człowiek w pierwszej fazie swego rozwoju, dokładniej w pierwszych ośmiu tygodniach życia po poczęciu.
Czy embriony się leczy?
Nie są mi znane takie działania. Podejmowane są natomiast próby leczenia niektórych schorzeń u dzieci w okresie płodowym, który trwa od 9 tygodnia życia do urodzenia.
Wróćmy do procedury in vitro. Co dalej dzieje się z tymi wyprodukowanymi np. 10 embrionami?
Przez trzy do pięciu dni rozwijają się one w laboratorium. Następnie zostają z nich wybrane najczęściej dwa lub trzy i przeniesione do organizmu kobiety. Pozostałe niewykorzystane zarodki są określane jako embriony nadliczbowe.
Kto dokonuje wyboru?
Specjalista zespołu wykonującego zapłodnienie in vitro. Dodajmy, że embriony nie są wybierane w sposób przypadkowy. W wyborze brane są pod uwagę przede wszystkim ich cechy morfologiczne.
Czy nie mamy tu do czynienia z eugeniką?
W tym przypadku raczej z selekcją. Jak już wspomniałem dokonuje się jej na podstawie cech morfologicznych, czyli, mówiąc w olbrzymim skrócie, tego jak wygląda embrion. W niektórych przypadkach przeprowadza się jednak tzw. diagnostykę preimplantacyjną, aby dokładniej ocenić materiał genetyczny człowieka w pierwszej fazie rozwoju.
Jak często dokonuje się takiej diagnostyki?
Coraz częściej, zwłaszcza w przypadku obciążeń genetycznych rodziców. Badanie pozwala ustalić, czy dany embrion odziedziczył chorobę genetyczną, czy też nie. Do organizmu matki zostają przeniesione tylko embriony zdrowe, te dotknięte patologią są natomiast eliminowane. W tym przypadku możemy już mówić wprost o działaniu eugenicznym.
Co dzieje się po przeniesieniu dwóch czy trzech, jak ksiądz mówił, embrionów do organizmu kobiety?
Embriony przeniesione, by móc się dalej rozwijać, muszą zagnieździć się w łonie matki. Niestety nie wszystkim to się udaje. Dane wskazują, że tylko w około 40 % przypadków dochodzi do ciąży. Oznacza to, że na dwa embriony, które się zagnieżdżają i rozpoczynają rozwój, przypadają trzy, które giną.
Czyli jest to metoda mało skuteczna?
Oficjalne dane ze Stanów Zjednoczonych za rok 2009 i z 33 krajów europejskich za rok 2007 pokazują jasno, że skuteczność metody wynosi ok. 30% w USA i ok. 20% w Europie. Znaczy to, że z 10 kobiet, które rozpoczynają cykl in vitro dzieci rodzą co najwyżej trzy matki w USA i dwie w Europie. Większość zabiegów kończy się zatem niepowodzeniem.
A co dzieje się z embrionami nadliczbowymi, które nie zostały przeniesione do kobiety?
W niektórych przypadkach są niszczone albo wykorzystywane do badań naukowych, co również skutkuje ich zniszczeniem. Najczęściej zostają zamrożone w temperaturze – 196 stopni Celsjusza poprzez umieszczenie w ciekłym azocie i zachowywane do ewentualnego wykorzystania w następnym cyklu zabiegu w razie niepowodzenia pierwszego.
Czy zamrożenie szkodzi embrionom?
Badania potwierdzają, że zamrożenie nie jest neutralne dla embrionów i że im szkodzi. Kilkadziesiąt procent z nich w ogóle nie przeżywa procesu zamrażania i rozmrażania.
Czy zapłodnienie in vitro jest zabiegiem medycznym? Czy jest wykonywane przez laborantów, techników czy przez lekarzy.
Jest wykonywane przez lekarzy przy współudziale innych specjalistów.
Ale czy w tym przypadku lekarz wykonuje czynność stricte lekarską czy techniczną?
Odpowiedź na to pytanie ująłbym tak: procedura in vitro jest techniką medyczną, ale trudno ją określić jako metodę leczenia. Można nawet powiedzieć, że stanowi ona obejście leczenia. Zastosowanie tej techniki nie powoduje bowiem usunięcia problemu niepłodności. Osoby cierpiące z jej powodu po zastosowaniu zapłodnienia in vitro pozostają nadal niepłodne.
Czy dzieci, które urodziły się w wyniku zapłodnienia w szkle są tak samo zdrowe, jak te, które przyszły na świat w sposób naturalny?
I tu pojawia się kolejny problem związany z metodą in vitro. W procedurze tej dochodzi nie tylko do poważnego zagrożenia, a w niektórych przypadkach świadomego niszczenia życia człowieka w pierwszej fazie jego istnienia, ale również do częstszego występowania negatywnych konsekwencji dla zdrowia dzieci poczętych tą metodą oraz matek noszących je w swoim łonie. Wynika to przede wszystkim z faktu, że w procedurze in vitro do organizmu kobiety, jak to powiedzieliśmy przed chwilą, zostaje przeniesionych kilka embrionów, co powoduje znaczne zwiększenie ilości ciąż mnogich, zwłaszcza bliźniaczych i trojaczych. Taka sytuacja nie jest korzystna, bo ciąża mnoga sama w sobie jest związana z podwyższonym ryzykiem wystąpienia komplikacji w czasie jej trwania oraz utrudnia prawidłowy rozwój dziecka. Badania naukowe potwierdzają, że bliźniaki i trojaczki rodzą się częściej przedwcześnie i mają małą masą ciała, co zwiększa ryzyko ich zgonu w okresie okołoporodowym oraz prawdopodobieństwo wystąpienia m.in. porażenia mózgowego, niepełnosprawności, a w późniejszym czasie kłopotów z uczeniem się. Badania pokazują również, że u dzieci urodzonych po zastosowaniu metody in vitro częściej występują pewne nieprawidłowości genetyczne oraz wady niektórych narządów, np. przewodu pokarmowego i serca. Pojawiają się też doniesienia o korelacji pomiędzy in vitro a niektórymi rzadkimi schorzeniami o podłożu epigenetycznym jak np. siatkówczak.
Krótko mówiąc, to, że dziecko poczęło się w probówce nie jest obojętne dla jego stanu zdrowia?
Nie, nie jest. Taki sposób zapoczątkowania życia człowieka zwiększa ryzyko wystąpienia u niego problemów zdrowotnych.
Ile lat ma najstarszy człowiek poczęty w probówce?
Najstarsza jest Brytyjka Louise Brown. Urodziła się 25 lipca 1978 roku, niedawno skończyła zatem 34 lata.
Jak się dziś czuje?
Opinia publiczna nie ma, bo mieć nie może, wglądu w szczegółowe dane na temat stanu jej zdrowia. Mam nadzieję, że ma się dobrze i że tak będzie w dalszym ciągu.
Nie zwierza się ze swego stanu zdrowia?
Ostatnie informacje o niej pochodzą sprzed kilku lat. Wiemy, że w 2004 roku wyszła za mąż i 2 lata później urodziła dziecko poczęte w sposób naturalny. Stosunkowo młody wiek pierwszego w historii „dziecka z probówki" wskazuje na jeszcze jeden problem związany z metodą in vitro: doświadczenie praktyczne jej zastosowania w odniesieniu do człowieka wynosi niewiele ponad 30 lat. Nie wiemy zatem, jakie mogą być odległe konsekwencje zdrowotne zastosowania techniki in vitro i nie potrafimy odpowiedzieć na pytanie, czy nie ujawnią się one u osób poczętych tą metodą np. w wieku 60 czy 70 lat.
Niektórzy samorządowcy z Sosnowca chcą, aby z budżetu miasta było dofinansowywane zapłodnienie in vitro. Czy taka procedura jest droga?
Koszt jednego pełnego cyklu zabiegu in vitro jest szacowany na kilkanaście tysięcy złotych. Proszę jednak pamiętać, że w większości przypadków pierwsza próba nie kończy się urodzeniem dziecka. Jeśli podejmowane są kolejne próby, koszt całkowity procedury znacznie wzrasta.
Czy z punktu widzenia medycznego, w sytuacji tzw. krótkiej kołdry finansowej w służbie zdrowia byłby to wydatek sensowny?
Zdecydowanie nie. Po pierwsze dlatego, że zapłodnienie in vitro jest metodą bardzo drogą, a jednocześnie mało skuteczną. Po drugie, nawet w tych przypadkach, w których dziecko przychodzi na świat, rodzice pozostają z niewyleczonym problemem niepłodności. Poza tym, jak wspomniałem, stosowanie metody in vitro wiąże się ze zwiększoną ilością negatywnych skutków dla zdrowia matki w czasie ciąży oraz dzieci po urodzeniu. Te problemy muszą być leczone i to często w warunkach wysoko specjalistycznych oddziałów szpitalnych, np. oddziałów patologii ciąży albo oddziałów intensywnej opieki medycznej. I takie leczenie jest bardzo kosztowne. Zauważmy zatem, że procedura in vitro jest nie tylko droga sama w sobie, ale generuje kolejne koszty związane z opieką nad matką i dzieckiem. Wobec problemów finansowych służby zdrowia i w obliczu niewystarczających środków na leczenie osób chorych, wydawanie publicznych pieniędzy na drogą procedurę, która dodatkowo będzie obciążać budżety placówek służby zdrowia kolejnymi dużymi wydatkami jest trudne do usprawiedliwienia i wydaje się pozbawione wewnętrznej logiki.
No dobrze, ale co w zamian? Co zaproponować małżeństwom, które zmagają się z cierpieniem niepłodności i pragną mieć dzieci?
Takim małżeństwom potrzebne jest przede wszystkim wsparcie, a od strony medycznej solidna diagnostyka prowadząca do ustalenia jaka jest przyczyna niepłodności. Następnym krokiem powinno być jej leczenie z zastosowaniem najlepszych metod proponowanych przez współczesną sztukę lekarską w celu umożliwienia małżonkom poczęcia dziecka w sposób naturalny. Taką logiką kieruje się naprotechnologia, metoda leczenia niepłodności opracowana przez amerykańskiego ginekologa i położnika prof. Thomasa Hilgersa.
Na czym ona polega?
Punktem wyjścia jest obserwacja cyklu miesięcznego kobiety według wystandaryzowanej metody, tzw. modelu Creighton, która pozwala precyzyjnie poznać jego przebieg i uchwycić ewentualne odchylenia od normy. Na tym etapie parze prowadzącej obserwacje pomaga specjalnie wyszkolony, posiadający certyfikat instruktor. Dane uzyskane dzięki współpracy z instruktorem dostarczają niezwykle wartościowych informacji, które stanowią pomoc w przeprowadzeniu dalszej diagnostyki i dobraniu adekwatnej do przyczyn niepłodności terapii farmakologicznej, hormonalnej, czy chirurgicznej. Oczywiście diagnostyka i leczenie należą do kompetencji lekarzy specjalistów.
Gdzie można szukać specjalisty do naprotechnologii?
Choćby w Centrum Służby Rodzinie i Życiu przy ul. Skautów w Sosnowcu. W gronie naszych specjalistów pracuje instruktor modelu Creighton.
Czy naprotechnologia jest jedyną propozycją dla małżeństw cierpiących z powodu niepłodności?
Medycyna ma oczywiście swoje ograniczenia i nie jest w stanie pomóc wszystkim parom borykającym się z niepłodnością. W takiej sytuacji dobrze, aby osoby te pamiętały o możliwości adopcji dzieci, które przecież już żyją i nie z własnej winy są pozbawione ciepła rodzinnego. Oczywiście decyzja na adopcję musi być podjęta w sposób wolny i odpowiedzialny. Doświadczenia pracy ośrodków adopcyjnych, także tego przy naszym sosnowieckim Centrum, pokazują jednak, że osoby decydujące się na adoptowanie dziecka wybierają drogę budowania prawdziwie szczęśliwego życia rodzinnego.
Dziękuję za rozmowę.