Na górskich ścieżkach Peru cz. 1

Data dodania: 2012.10.05

Odwiedziny w wioskach czyli tzw. wizyta pastoralna, zawsze miała miejsce w Pampas w okresie Wielkiego Postu. Była ona traktowana jako przygotowanie do Uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego. W Surcubambie wizytę tą rozplanowuję na czas pory suchej ze względów praktycznych, ponieważ w Wielkim Poście wiele dróg jest tutaj nieprzejezdnych. Inną trudnością, która zawsze się pojawia jest dostarczenie do konkretnej wioski dokumentu z informacją o moim przybyciu. Najlepszą ku temu okazją jest jakaś uroczystość odpustowa w większej wiosce. Wtedy to staram się „łapać" mieszkańców wiosek, aby przekazać im owe dokumenty.

W większości wizyty takie odbywają się bez specjalnych atrakcji... dojeżdżam na miejsce późnym popołudniem, kaplica najczęściej zamknięta, ludzie schodzą się przez godzinę, przyjdą albo i nie, modlimy się przy świecach bo najczęściej kaplica nie ma doprowadzonego światła, różaniec, modlitwy za zmarłych, potem zapisuję zbiorowe intencje na Mszę Świętą za zmarłych, czasem trafi się Chrzest. Do Surcubamby najczęściej wracam wieczorem.

Jednak we wszystkich tych wizytach czasem trafi się jakiś „rodzynek". Tak jak ostatnio opisywałem moją drogę do Hatun Sune. W tym roku wygospodarowałem trochę czasu aby dotrzeć do wioski położonej na teranie mojej parafii, w której nie było księdza od 10 lat! Ostatnim księdzem, który dotarł w to miejsce był ks. Henryk Pocześniok z diecezji Opolskiej. Wioska ta to Jatuspata oddalona około 9 godzin pieszej wędrówki po górach.

Do wioski można dotrzeć w dwojaki sposób. Albo od strony Surcubamby zostawiając samochód w wiosce Pueblo Libre, albo z całkiem drugiej strony (od strony Pampas) zostawiając samochód w San Lorenzo. Czasowo wychodzi na to samo. Ale oto na horyzoncie pojawiła się trzecia możliwość..... helikopterem....... (żartowałem) – dojście od strony parafii Salcabamba, leżącej po drugiej stronie rzeki Mantaro naprzeciwko Jatustpaty. Tam właśnie, w tym roku rozpoczęto budowę nowej elektrowni wodnej. W związku z tym zrobiono nową drogę, która schodzi prawie do rzeki. Wykupiono tereny i zaorano prawie pół góry (widać na zdjęciach), aby mogły dojechać tam również wielki ciężarówki. Blisko rzeki Mantaro zbudowano mini bazę dla pracowników, którzy nadal konstruują drogę chcąc ją doprowadzić do samej rzeki. Przy rzece jest teren dość skalisty dlatego wybuchy dynamitu to codzienność.

Z bazy pracowniczej droga do Jatuspaty miał trwać tylko 4 godziny......

Z Pampas towarzyszył mi Jesus – muzyk który pomaga w pracy duszpasterskiej w Pampas. Dojechaliśmy wieczorem do Salcabamby – parafii Ks. Pawła Chudzika z diecezji opolskiej i tam przenocowaliśmy. Na drugi dzień zjedliśmy śniadanie o 5 rano, aby w godzinę dotrzeć do bazy. Zostawiliśmy tam samochód, spakowaliśmy plecaki i wyruszyliśmy w drogę. Musieliśmy zejść do Mantaro, aby przejść po wiszącym moście na drugą stronę. Wtedy to zaczepił nas jeden z inżynierów z pytaniem:

• Czy wiecie jak dojść do Jatuspaty?

• Idziemy pierwszy raz, ale droga nie ma rozgałęzień, więc po przejściu mostu musimy iść ciągle w górę.

Wtedy inżynier nas zaskoczył:

• Ale ścieżki prowadzącej do mostu nie ma, bo przy budowie drogi zasypano ją, a za mostem ścieżka też jest zasypana, prze trwające tam prace.

• Jak więc możemy dostać się na drugą stronę rzeki?

• Jakąś godzinę stąd zbudowaliśmy mini most dla pracowników firmy, ale po drugiej stronie mostu gdzie znajdują się robotnicy nie ma już ścieżki i będziecie musieli ją jakoś znaleźć. Ale ksiądz idzie z Bożą pomocą więc jakoś sobie poradzicie.....

Tymi pokrzepiającymi słowami nas pożegnał.

Droga do nowego mostu prowadziła nad pracującymi maszynami po czy schodziła ostro w dół do brzegu rzeki. Następnie prowadziła wśród skał aż do nowego drewnianego mostu. Doszliśmy do niego po półtoragodzinnej drodze. Było gorąco, bo to tylko 1400 m.n.p.m., a to już wysokość półpustynna. Dalej czekało nas poszukiwanie ścieżki, która doprowadziłaby nas do Jatuspaty. Robotnicy pokazali nam kierunek jak dotrzeć do właściwej ścieżki w górze, tej która prowadzi do starego mostu.

Po pół godzinie wspinaczki dziwnym sposobem straciłem Jesusa. Ścieżki była niewielka i okazało się że Jesus poszedł ostro pod górę. Spotkaliśmy się po godzinie. On był trochę podrapany bo wszedł między kaktusy. Ja miałem więcej szczęścia bo kroczyłem między drzewami limonek i bananowcami. Słońce stało wysoko a plecak ciążył... 1,5 l. coca coli, obraz Jana Pawła II, 2 kg cukru i 2 kg makaronu dla miejscowych ludzi, nie licząc paramentów liturgicznych. Jesus szedł ze swoją partnerką – gitarą. Ciągle pod górę..... 1200 metrów w górę, bowiem Jatuspata leży na wysokości 2600 m.n.p.m. Na miejsce „doczołgaliśmy się" około godziny 14. I tu czekało mnie wielkie rozczarowanie... cdn.

Ks. Krzysztof Pawłowski - Peru

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.