Pielgrzymka – umocnienie wiary – świadectwo
Choć od pielgrzymki na Jasną Górę minęło już trochę czasu, a i o kolejnej niewielu jeszcze myśli, zapraszamy do przeczytania świadectwa jednego z pątników, który w tym roku po raz pierwszy szedł na Jasną Górę z sercańską grupą 4A. Być może będzie ono zachętą, dla wszystkich wahających się nad przeżyciem takiej formy rekolekcji w drodze.
Moja wiara zaczęła rozkwitać wraz z rozpoczęciem przygotowań do bierzmowania. Udział, w dotychczas nieznanych mi nabożeństwach, wyjazdy na czuwania modlitewne czy spotkania oazowe, rozbudziły we mnie chęć służenia Bogu. Dwa lata temu podczas Wigilii Paschalnej podjąłem, jak dotąd, jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu. Początkowo tłumiona problemami życia codziennego myśl, przerodziła się w pełne gorliwości powołanie do Liturgicznej Służby Ołtarza, które jest we mnie do dziś.
Odkąd wstąpiłem do LSO zacząłem poznawać Kościół od zupełnie innej strony. Z dnia na dzień rodziła się we mnie coraz większa chęć dalszego poznawania Boga i swojej wspólnoty. W tym czasie zobaczyłem jak wiele dzieje się w kościołach naszej diecezji. Po raz pierwszy usłyszałem o odbywających się w nich wieczorach uwielbienia, spotkaniach charyzmatycznych, jak i modlitwach o uzdrowienie. Tak zaczęła się moja przygoda z Bogiem, którego zacząłem dostrzegać każdego dnia, w każdej chwili. Czułem Jego bliskość i wsparcie na każdym kroku.
Od lat słuchałem relacji rówieśników, którzy brali udział w Sercańskich Dniach Młodzieży organizowanych przez Księży ze Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusowego, ale mimo chęci udziału w tych kilkudniowych rekolekcjach, nigdy się na nich nie znalazłem. W tym roku postanowiłem to zmienić... Jednak w tym samym czasie, kiedy odbywał się SDM miały miejsce również rekolekcje pod hasłem „Jezus na Stadionie", na które zdecydowałem się wybrać. Podczas jednej z rozmów z moim przyjacielem, zapytałem go, czy w tegoroczne wakacje będzie organizowane jeszcze jakieś wydarzenie o podobnym charakterze, na którym mógłbym doświadczyć tej niesamowitej atmosfery i bliskości Boga. Odpowiedział: "wybierz się na pielgrzymkę". Gdy to usłyszałem, uśmiechnąłem się i powiedziałem, że spróbuję. Miała to być moja pierwsza pielgrzymka w życiu.
Zbliżał się 23 sierpnia, dzień rozpoczęcia Pielgrzymki Diecezji Sosnowieckiej, a ja wciąż nie byłem pewny, czy wezmę w niej udział. Ostateczna decyzja zapadła na dwa dni przed wymarszem. Kiedy wróciłem do domu ze spotkania pątników naszej parafii, rozpocząłem wielkie przygotowania, do których zaangażowałem całą rodzinę. Potem było z górki...
Już w pierwszych godzinach marszu doświadczałem wyjątkowej atmosfery panującej w czasie pielgrzymki, o której bardzo mało wiedziałem. Reakcja przechodniów i mieszkańców mijanych domów na widok pątników była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Ich uśmiech, a często nawet łzy w oczach dodawały mi siły, kiedy pojawiały się pierwsze objawy zmęczenia. Bardzo dobrze wspominam zwyczaj machania do wszystkich mieszkańców, rozdawania balonów dzieciom – po prostu dzielenia się radością z uczestnictwa w tej wyprawie. Przełamała się wówczas we mnie niepewność i wstyd przed innymi, związany z okazywaniem radości oraz zaangażowaniem w modlitwę i śpiew.
Po wyjściu z Łagiszy spotykały mnie same niespodzianki. Na drodze witali nas mieszkańcy, którzy przygotowali dla wszystkich pątników ciasta, kompoty i owoce. Zobaczyłem zupełnie inny świat niż ten, z którym mam styczność na co dzień. Wszyscy byli uśmiechnięci, pełni miłości i życzliwości dla nas, dla swoich bliźnich. Byli otwarci i pomocni. Ich gościnność i dobre słowo pokazały mi, jak dużo daje nam wspólna wiara, a przede wszystkim Boże Miłosierdzie, które się w nich objawiało.
Z pewnością w skupieniu na modlitwie pomagało mi wyznaczone wcześniej zadanie, związane z odpowiedzialnością za nagłośnienie. Pieśni uwielbienia wypełniały całego mnie i wszystkie moje myśli. Wówczas najważniejszy stał się Bóg. Postanowiłem, że w całości poświęcę mu te 3 dni pielgrzymowania. W końcu miałem czas na rozważania o mojej wierze, szukanie odpowiedzi na nurtujące pytania, zrozumienie, dlaczego kult Matki Bożej jest tak ważny i uświadomienie sobie, że Maryja zawsze mnie wysłuchuje, zawsze ze mną jest.
Podczas pielgrzymowania mieliśmy również wiele postojów, w czasie których panowała prawdziwie rodzinna atmosfera. Podczas marszu odbywały się również liczne konferencje prowadzone przez przedstawicieli różnych wspólnot, księży, siostry zakonne, a także przez naszego Biskupa. Podczas jednej z nich usłyszałem najważniejsze dla mnie zdanie, które noszę na co dzień w swoim sercu: „Jezus Chrystus nigdy nie pozwoli, byś się lękał". Te słowa, jednego z naszych księży, towarzyszą mi na każdym kroku, kiedy zmagam się z problemami życia codziennego. Nie boję się walczyć ze złem, które atakuje mnie przy każdej możliwej okazji, bowiem jest ze mną Chrystus.
W pierwszym dniu trwania pielgrzymki podczas nabożeństwa pokutnego, miałem również okazję przystąpić do sakramentu pokuty. Spowiedź na świeżym powietrzu, bez żadnych ograniczeń, barier... Tego właśnie potrzebowałem! Poczułem ogromną skruchę, żal, ale przede wszystkim mocne postanowienie poprawy, chęć doskonalenia się w Chrystusie Jezusie. Wiedziałem, że tylko On może uzdrowić mnie z grzechu.
Następnego dnia odbyła się Msza Święta, którą poprowadził nasz Biskup. Eucharystia miała miejsce na polu, co sprawiło, że mogłem poczuć się jak prawdziwy uczeń Chrystusa, otaczając Go z każdej strony, tak jak nasi bracia dwa tysiące lat temu. Nie zajęliśmy miejsc w ławach lecz na ziemi, wsłuchując się w Jego nauczanie.
Po raz pierwszy spotkałem się również ze śpiewaną formą Koronki do Bożego Miłosierdzia oraz Różańca. Odkryłem wówczas, że to śpiew jest dla mnie najbardziej wzruszającą formą modlitwy, która angażuje całe moje ciało do uwielbiania Boga.
Warto również wspomnieć o adoracji Najświętszego Sakramentu, która miała miejsce w Zendku. Mimo ogromnego zmęczenia pielgrzymów kościół parafialny był wypełniony po brzegi. Wszyscy odczuwaliśmy tak ogromny głód wiary, obcowania z Bogiem i obecności w kościele jak najbliżej Pana Jezusa, że ksiądz musiał niemalże „wygonić" nas ze świątyni, abyśmy poszli spać i zregenerowali siły przed kolejnym dniem marszu.
Wielkim zdziwieniem była dla mnie również gościnność mieszkańców Zendka czy Nierady, u których nocowali wszyscy pielgrzymi. Ich przygotowanie i poświęcenie pokazały mi piękno wspólnego życia. Zrozumiałem, jak ważne jest, aby pomagać swoim bliźnim. Są oni dla mnie wzorem godnym naśladowania. Słyszałem między innymi o przypadku, w którym gospodarz udostępnił cały swój dom rodzinie pielgrzymów, a sam nocował u córki.
Kiedy zbliżałem się do Częstochowy czułem ogromną dumę z tego, że jestem już tak blisko celu. Nie mogłem doczekać się przywitania z Maryją i odpoczynku nieopodal murów klasztoru paulinów. Radość zbliżających się do cudownego obrazu pielgrzymów można było poznać po przyspieszonym tempie marszu i energicznym machaniu transparentami i flagami. Dzięki pomysłowości księży sercanów mogliśmy również wypisać swoją intencję i wraz z balonem wypełnionym helem wypuścić ją do nieba w czasie przywitania naszej grupy przez Biskupa.
Zanim dotarłem do bram klasztoru otrzymałem niezwykłą propozycję od Księdza Biskupa Grzegorza Kaszaka, który zaproponował mi służenie podczas Mszy Świętej na szczycie Jasnej Góry. Początkowo nie dowierzałem w to, że spotyka mnie taka nagroda. Służenie w miejscu, w którym Eucharystię odprawiali najwybitniejsi przedstawiciele Kościoła Katolickiego, w gronie Biskupów, było dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Mimo ogromnego stresu przed uczestniczeniem w tak ważnej ceremonii postanowiłem się zgodzić. Poinformowałem o tym swoją rodzinę, na której obecności bardzo mi zależało. Nie zawiedli mnie.
Podczas próby przygotowującej nas do Mszy Świętej okazało się, że będę jedynym lektorem służącym na tej Eucharystii. Wraz z klerykami przygotowywaliśmy się do wyjścia, jednak najpierw Biskup zabrał nas pod sam obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Dzięki temu mogłem poznać klasztor od innej strony – zobaczyłem miejsca, do których nigdy nie dotarłem. Widziałem jak Maryja co chwile czymś mnie zaskakuje.
Modląc się przed obrazem Maryi podziękowałem Jej za opiekę w czasie podróży i za to, że dzięki Niej mogłem się znaleźć w tym świętym miejscu. Zawierzyłem Jej całe swoje życie, swoją rodzinę. Czułem Jej obecność podczas tej modlitwy, wiedziałem, że to dzięki Jej pomocy mogę być dzisiaj w służbie Ołtarza. Ona nigdy o nas nie zapomina, zawsze nas wysłuchuje i wstawia się za tym, który Ją o to prosi.
Po zakończonej Mszy udałem się ponownie przed obraz Matki Bożej, aby jeszcze raz podziękować jej za te wspaniałe 3 dni. Pomógł mi w tym po raz kolejny nasz Biskup. Nie wiedziałem jednak, iż zbliża się godzina 21, a więc czas Apelu Jasnogórskiego. Ustawiłem się najbliżej obrazu, a obok mnie miejsce zajęli księża. Powagi całej sytuacji dodawała również obecność wielu biskupów podczas Apelu, z którymi wspólnie się modliłem, a którzy przybyli na zjazd Konferencji Episkopatu Polski. Podczas Apelu Prymas Polski abp Józef Kowalczyk poświęcił Ikonę Matki Bożej przeznaczoną dla jednego z dekanatów moskiewskiego Kościoła Prawosławnego. Jego przedstawiciel podczas swojego przemówienia po przekazaniu Ikony pokazał, jak cześć oddawana Matce Bożej łączy nas wszystkich, niezależnie od tego czy należymy do Kościoła Katolickiego, czy Prawosławnego. Maryja otacza łaską poszukujących prawdziwej miłości w świecie przepełnionym egoizmem i pożądaniem. Zainspirowało mnie to do zainteresowania się dialogiem między odłamami chrześcijańskimi. Zrozumiałem, że wiara w tego samego Boga łączy, a nie dzieli. Sprawa ekumenizmu, o którym tak dużo się mówi dzięki działalności ostatnich papieży, wydała mi się bardziej interesująca niż dotychczas.
Po zakończeniu Apelu udałem się do rodziny, która już na mnie czekała przy klasztornych murach. Mieliśmy wracać do domu, jednak postanowiłem wraz z bratem zostać na noc w Częstochowie, aby jak najdłużej cieszyć się atmosferą pielgrzymowania, o której już wcześniej wspominałem.
Wróciłem do domu pociągiem około 5 nad ranem. Oczy same mi się zamykały, jednak zanim poszedłem spać, zacząłem się modlić. Chciałem wciąż dziękować, za te wspaniałe 3 dni niezwykłych rekolekcji w drodze. Rekolekcji, które odmieniły całe moje życie... Wystarczy jeden raz, by już na zawsze zakochać się w pieszym pielgrzymowaniu...
Jakie zmiany w swoim życiu dostrzegam po zakończonej pielgrzymce do Matki? Z pewnością zyskałem wiarę w piękną miłość Maryi, zacząłem dostrzegać Jej obecność w swoim życiu, zapraszam Ją każdego dnia do tego, aby mi pomagała. Zawierzam Jej co wieczór całe swoje życie, bo wiem, że bez Niej nie jestem w stanie godnie żyć. Błagam Ją o wytrwałość, której potrzebuję by być dobrym człowiekiem, dobrym synem, uczniem, kolegą, a przede wszystkim świadkiem Chrystusa, Jego świeckim apostołem.
Jestem przekonany, że to nie była moja ostatnia wyprawa do Matki Boskiej Częstochowskiej i z niecierpliwością czekam na następną pielgrzymkę. To dla mnie ogromny zaszczyt i powód do dumy, że mogłem wziąć udział w Pielgrzymce Diecezji Sosnowieckiej i maszerować w grupie 4A. Przyszłorocznego spotkania na pątniczym szlaku nie mogę się już doczekać, ale teraz wiem, że aby zrozumieć fenomen i sens pielgrzymki, trzeba się po prostu na nią wybrać.
Michał Domagała