Da się żyć bez alkoholu - cz. 5 świadectw
Kończy się sierpień - miesiąc, w którym wielu z nas w duchu dobrowolnego wyrzeczenia rezygnowało ze spożywania alkoholu. Członkowie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, którzy żyją w abstynencji, pokazują nam, że da się żyć bez alkoholu i opowiadają jaki wpływ ma ich postawa na nich samych i najbliższe otoczenie. Przedstawiamy ostatnią, piątą część świadctw.
Abstynencja dla mnie jest głębokim wyrazem miłości do Boga i bliźniego. Odkąd świadomie zaczęłam odmawiać spożywania alkoholu z miłości oraz w intencji Bogu wiadomej, a nie tylko z braku chęci jego spożywania, Bóg bardzo przemienił moje serduszko, nauczył kochać zniewolonych nałogiem zamiast czuć wobec nich złość i nienawiść. Uświadomiło mi to, że życie w trzeźwości jest piękne; jest wyrazem poszanowania godności ludzkiej. Zrozumiałam również, że alkohol sam w sobie nie jest czymś złym, a nienawiść do niego jest oznaką niedojrzałości. Abstynencja uczy mnie pokory, miłości i gotowości do ofiary oraz stanowczości i stałości w decyzji.
Ewa
Dla mnie sprawa picia czy nie picia alkoholu związana jest z pytaniem o miłość. Kiedy odkryłem, że Bóg zrodził we mnie pragnienie kochania, wiedziałem też, że ta miłość musi być wyrażona w służbie i konkretna, czyli miedzy innymi odpowiadać na rzeczywiste potrzeby człowieka: "Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: «Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!» - a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała - to na co się to przyda?" (Jk 2,15-16)
Dane mi było już w młodości uświadomić sobie zasięg krzywd ciągnących się za człowiekiem uzależnionym od alkoholu (nie miejsce, by je tu wymieniać) i zakres problemu alkoholowego w skali choćby naszego kraju. W jaki sposób, jako młody człowiek, mogłem pomoc w tej sprawie? Co zrobić, żeby nie przejść obojętnie obok cierpiących z powodu nałogu, którzy sami nie widzą najczęściej dla siebie nadziei?
Doświadczając mocy Boga rzeczywiście działającego moim życiu i życiu moich przyjaciół, wiedziałem, że moja rezygnacja ze spożywania alkoholu, potraktowana jako post i ofiarowana Bogu w intencji zniewolonych nałogiem, zostanie przez Niego wykorzystana w sposób, w jaki On zechce. Oddałem Mu ten post jako narzędzie, którym może się posłużyć.
Dziś po czterdziestu z górą latach nie spożywania alkoholu, kiedy bardziej niż niegdyś spotykam się z ludźmi poranionymi alkoholizmem, wiem, że coś dla nich robię. Nie jestem specjalistą profilaktyki uzależnień ani psychoterapeutą (nie takie jest moje powołanie), nie potrafię pomóc im w ten sposób, ale wiem, że pomagam.
ks. Robert