Emocje - dar Stwórcy
Znów się zezłościłam! Jestem wściekły! Czemu jesteś smutna? Nie pokazuj tego po sobie. Udawaj, że wszystko jest ok. Wiele porad otrzymujemy na temat tego jak mamy nie czuć tego, co właśnie czujemy. Co z tym fantem zrobić? Czy da się w ogóle coś zrobić?
Emocje a szczęście
Radość, smutek, zainteresowanie, złość, wstręt, strach, pogarda, zaskoczenie, duma, oczekiwanie to tylko początek długiej listy emocji, które możemy odczuwać na co dzień. Niektóre z nich możemy postrzegać jako niechciane, niewygodne. Kto z nas lubi chodzić smutny czy przestraszony? Z drugiej strony chcielibyśmy bądź inni chcieliby, abyśmy byli zawsze radośni, podekscytowani i zainteresowani. Czy da się być nieustająco radosnym i podekscytowanym? Nawet narkotyki nie są w stanie zapewnić nam takiego permanentnego stanu. O co więc chodzi? Jak tu być szczęśliwym i radosnym, kiedy spotykają nas trudne sytuacje, które przeżywamy smucąc się, złoszcząc się, nieraz gardząc samym sobą, że nie potrafię chociaż udawać przed innymi, że wszystko jest dobrze.
Są potrzebne
Cóż mój drogi czytelniku. Każda emocja jest potrzebna. Powtórzę jeszcze raz – każda. Chociażby niewygodna i niechciana, jest potrzebna. Dlaczego? Ponieważ emocje mają nam do czegoś służyć, to że coś czuję wskazuje mi na coś, co jest dla mnie ważne. Kiedy czuję smutek i złość? Kiedy zabiera mi się coś co jest dla mnie ważne. To mogą być różne rzeczy i sprawy. Od zdrowia po świąteczną premię, którą mi obiecano. Od krzywdzących słów wypowiedzianych nieopatrznie, po utratę bliskiej osoby.
Wyobraź sobie...
Mężczyzno, czy byłbyś dziś w szczęśliwym związku, gdybyś nie doświadczał przy spotkaniach z ukochaną osobą, radości, podekscytowania czy zainteresowania? Czy da się wypracować szczęśliwy, bliski związek bez wspólnego przedyskutowywania drobnych i większych spraw, które zazwyczaj zaczynały się od tego, że ktoś się zezłościł, zasmucił, czy pogniewał. Emocja nieraz jest jak bodziec, który nas pcha, inspiruje do tego, żeby za czymś pójść, coś zmienić, zatrzymać się nad czymś głębiej, czy wręcz wycofać, bo coś nas rani. Wyobrażasz sobie co by było gdybyś tego wszystkiego nie doświadczył i nie poczuł? Wyobraź sobie, że nic nie czujesz, wstajesz rano i wszystko jest dla ciebie takie samo. Praca, śniadanie, sąsiad, przyjaciel, szef, pogoda mają takie samo znaczenie, a raczej nie mają żadnego. I tak tkwisz dzień po dniu, rosół znaczy dla ciebie tyle samo co uniknięcie niebezpiecznej sytuacji na drodze, kiedy jechałeś do pracy lub na studia. Szare, bezbarwne, niewiele znaczące życie, nic nie bawi, nic nie smuci, dosłownie nic.
Praca z emocjami
Aby dobrze zrozumieć, że każda emocja jest ważna i potrzebna, bo wskazuje nam na rzeczy, które są dla nas wartościowe, warto sięgnąć po biologię. Emocje i ich odczuwanie są wdrukowane w nasz mózg, są nieodłącznym elementem układu nerwowego. Systemy emocjonalne są osadzone w układzie limbicznym mózgu, a kora mózgowa (czyli tam, gdzie symbolicznie nieraz klepiemy się w czoło) służy nam do świadomego przetwarzania i interpretowania emocji – tam dokonuje się synteza, a co za tym idzie nasza decyzyjność. Dochodzimy do bardzo ważnego punktu. Co z tym fantem robić? Czy da się pracować nad emocjami, z nimi? Otóż da!
Zauważ
Żeby ruszyć całą emocjonalną machinę w nas, najpierw trzeba by zacząć od tego, żeby swoje emocje zauważyć. Czyli bardzo konkretnie: co teraz czuję, jak i co dziś czuję. Uczę się niczym małe dziecko nazywać to co się we mnie dzieje. Powoli, na spokojnie uczę się rozpoznawać i nazywać to co w moim wnętrzu się właśnie dzieje. To nie koniec! A dopiero początek. Teraz mogę sięgnąć po swoje przeogromne zasoby – racjonalność, doświadczenie i zachowania. Po kolei: nazywam emocję we mnie (aby wiedzieć z czym mam do czynienia), patrzę co się dzieje z moim ciałem, jak ono reaguje (np. czy boli mnie brzuch, bo się denerwuję, czy jestem smutny i przez to spowolniony i apatyczny itd.). Następnie mogę próbować określić jakie zdarzenie czy sytuacja ten mój stan wywołała. Tu zaczyna się duża praca i uczenie samoświadomości. Bo szybka odpowiedź na to pytanie może nie być wystarczająca.
Nazwij
Może być tak, że smucę się, bo przykładowo nie zaliczyłem egzaminu na studiach. Prosta sytuacja, ale moja ocena tego stanu może być bardzo złożona. Odpowiedź najprostsza to: nie zdałem, bo się nie nauczyłem. Koniec, kropka. Ale rozważam dalej co się ze mną dzieje i dlaczego, i dochodzę do wniosków typu: nie nauczyłem się, bo zawaliłem tydzień oglądając nieustannie serial, oglądałem serial, bo chciałem uciec od nauki na egzamin, którego tak naprawdę się bałem. Oglądałem serial i nie uczyłem się na egzamin i nie jest to pierwszy raz, bo w gruncie rzeczy bardzo źle mi idą te studia i nie widzę się w tym zawodzie. Wnioski mogą być jeszcze inne: nie uczę się na egzamin, bo nie wierzę, że jestem dobrym studentem i nigdy nim nie będę. Zauważ jak nie wygodne stają się te rozważania, jakie lęki się tu uruchamiają, oj nie chce się w tym grzebać, prawda? Ale załóżmy, że jesteśmy odważni i emocji się nie boimy, idziemy w pracę nad sobą.
Dochodzimy do wniosków: nie uczę się, bo nie potrafię zrezygnować z przyjemności jaką jest serial, nie uczę się, bo boję się, że i tak jestem kiepskim studentem i oceny to potwierdzą. Nie uczę się, bo w gruncie rzeczy nie lubię tych studiów. Dochodzimy do sedna naszej pracy, co ze swoją emocją, stanem, w którym jestem zrobię. To co zrobię, jak się zachowam pod wpływem emocji mogę oceniać w kategoriach dobre, złe, samej emocji nie mogę tak ocenić, bo ona we mnie jest tak samo jak uczucie, czy jest mi dziś gorąco, czy zimno.
To cenne znaki
Podsumowując, emocje są w nas, wskazują nam na ważne dla nas rzeczy. Emocje są darem. Służą nam do konkretnych zachowań, decyzji, zmiany. Skoro jest to dar Boży służący nam w życiu, aby miało ono swój smak, to jakże krzywdzące są słowa typu: prawdziwy katolik się nie złości. A nieprawda przyjacielu! Złości, gniewa, smuci, ale wie, dlaczego i co chce z tym zrobić. Chce nazwać cię przyjacielem choć twoje zachowanie wywołało ból, chce przebaczyć choć gniew, który obecnie czuje jest bardzo bolesny. Nade wszystko nie udaje, że to się nie dzieje. Jezus w Ogrójcu naprawdę niczego nie udawał. A decyzja, którą podjął tam, wtedy w ogromnym strachu, doprowadziła do zbawienia świata.
Odważysz się zauważyć i nazwać co czujesz?
Ewa Łopatka
Dąbrowa Górnicza
psycholog