Kazanie ks. Prał. Konrada Krajewskiego wygłoszone w Czernej
1. Każdy z nas, kapłanów, narodził się podczas Eucharystii. W kontekście eucharystycznym. Staliśmy się kapłanami dla sprawowania sakramentów, czyli po to, aby Bóg mógł się uobecnić; aby mógł stać się widzialnym. Można powiedzieć, że jesteśmy wręcz przesiąknięci Eucharystią, adoracjami i medytacjami przed Najświętszym Sakramentem. Co to jednak znaczy: być eucharystycznym? Co to znaczy, że styl mojego życia ma być eucharystyczny?
Tajemnica Eucharystii jest jedną z największych tajemnic naszej wiary, która po prostu spadła nam z nieba. Nie tylko nie udaje nam się Jej pojąć, ale nawet nie jesteśmy w stanie jej wymyśleć. Ona jest ponad naszym rozumem (poza zasięgiem naszego rozumu).
Najważniejsze słowa, jakie zostały nam przekazane powtarzamy każdego dnia: To czyńcie na moją pamiątkę. To znaczy: pamiętajcie o Mnie; że Ja tu jestem najważniejszy; że to Ja mam być widoczny we wszystkim co czynicie, we wszystkim czym jesteście.
2. Stawać się eucharystycznym – to znaczy stawać się niewidzialnym. Zakładając albę, stułę, ornat – jestem nie z tej ziemi. (Papież Benedykt przy ubieraniu się w zakrystii odmawia wszystkie modlitwy towarzyszące tym czynnościom). Tak ubrany staję się niecodzienny. Zaczynam reprezentować, czynić obecnym Boga. Widać już tylko moje twarz i ręce. Cały należę do Boga, nawet wizualnie. Jestem jak mędrcy ze Wschodu. Oni nie widzieli siebie, nie zwracali na siebie uwagi. Oni padli na twarz – i to przed małym chłopcem odartym z zewnętrznego przepychu. W Nim rozpoznali Boga.
Podobnie i ja klękam przed Jezusem i mówię ze zdumieniem: oto wielka tajemnica wiary. Jest to pokłon intelektu i ciała! Upadam na twarz przed Tajemnicą. Nie widzieć siebie, żeby widzieć Boga – to jest istota adoracji. Stawać się eucharystycznym to pootwierać wszystkie szkatuły życia i wszystko, czym jestem ofiarować Bogu. Zaczynam wtedy mówić za św. Pawłem: żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus (Gal 2, 20). Wtedy Bóg rodzi się już nie tylko na ołtarzu, w moich dłoniach, ale we mnie. A ja staję się wtedy eucharystyczny.
Boga się nie udowadnia – Boga się poznaje i rozpoznaje w sobie! Rozpoczyna się wtedy wielka i niepojęta tajemnica przebywania razem. Tę tajemnicę odkrywaliśmy patrząc na Jana Pawła II. Może wielu rzeczy nie umiemy i nie potrafimy w życiu robić, ale musimy uczyć się każdego dnia nosić Boga w sobie. Zabierać Go wszędzie ze sobą. Rozprzestrzeniać Jego woń. Promieniować Nim. W taki sposób, aby podczas spotkań z innymi pałało w nich serce. By spotykając się ze mną, spotykali Boga! Ja muszę o Nim świadczyć i mówić. (W seminarium rzymskim wykładowca homiletyki podczas pierwszych kazań kleryków liczy ile razy wymienili słowo Jezus. Jeśli jest mniej niż 10 razy, to nie zalicza ćwiczenia!)
Boga ma być widać, kiedy Go przyjmujemy! Tak jak u pewnej stypendystki z rzymskiego Szpitala św. Ducha, która każdego dnia uczestniczy we Mszy św. w Bazylice Watykańskiej: któregoś dnia pani ordynator spytała ją: była dziś pani rano na Mszy św.? Potwierdziła trochę wystraszona. A na to lekarka: to widać!
Czy nie o to właśnie chodzi? Ma być widać, że przyjąłem Komunię św., że byłem przed Najświętszym Sakramentem. Że dotykałem się Boga. Że Go wchłaniałem. Ja mam promieniować Bogiem!
3. Postacie eucharystyczne są chyba najbardziej ubogim znakiem na świecie. Trochę mąki, kropla wody, słowa kapłana. Bardziej zwyczajnie i prosto już nie można. Eucharystyczny to znaczy: bardzo prosty. Jan Paweł II nie szukał jakiejś wyjątkowej, wyszukanej drogi pobożności. Jednoczył się z Bogiem, przebywał w Jego obecności za pomocą najprostszych i najbardziej zwykłych praktyk religijnych. Często śpiewał Godzinki, codziennie odmawiał różaniec, choć właściwie nikt nie wie, ile ich dziennie zmówił. Codzienna Droga Krzyżowa, Koronka o 15.00, nabożeństwa związane z okresami liturgicznymi odprawiane wraz z siostrami. Papież nosił szkaplerz, otulając się jak płaszczem macierzyńską opieką Maryi. Nigdy nie przeszedł koło kaplicy, by do niej nie wstąpić. Często śpiewał w kaplicy podczas medytacji. Każdego dnia kładł się krzyżem! Eucharystyczny to znaczy: bardzo prosty w przebywaniu z Bogiem! Całym sobą mówić o niebie, choć żyje się na ziemi!
4. Zastanawiając się nad stylem życia eucharystycznego, zadzwoniłem do s. Tobiany, przełożonej z apartamentów Papieża. Potwierdziła to wszystko, czym teraz z księżmi się dzielę, ale zwróciła uwagę przede wszystkim na to, jak Papież przygotowywał się do celebracji eucharystycznej. Już po południu wyznaczał intencje Mszy św. na następny dzień. Przypominał ją sobie kilka razy, w różnych momentach, aż do wieczora. Kiedy był już słabszy prosił, by siostra Mu ją przypomniała. Wieczorem odmawiał z książeczki modlitwy przeznaczone na każdy dzień, w których trzeba było także wymienić intencję, w jakiej będzie się sprawować Eucharystię następnego dnia. Niech ksiądz powie kapłanom – prosiła s. Tobiana – że Papież już po południu przygotowywał się do Mszy św., którą miał celebrować następnego dnia. Kiedy już był chory i często budził się w nocy, bardzo często prosił o przypomnienie Mu intencji na jutro! Być eucharystycznym to uczynić w swoim sercu celę, gdzie zawsze mogę przebywać z Jezusem – pisała S. Faustyna!
5. Pierwszym zapisanym tekstem adoracji ukrytego w swojej niepozorności Jezusa, wydają się być słowa wypowiedziane przez Symeona w świątyni. Czynimy je codziennie swoimi przed zaśnięciem.
Szczęśliwy starzec Symeon wziął Jezusa na ręce i Go adorował: Teraz o Panie, pozwól odejść słudze swojemu w pokoju, według słowa Twojego, bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie...
Ta adoracja jest bardziej wzruszająca, niż adoracja Mędrców ze Wschodu. Oni przyszli, upadli na twarz i... odeszli. Można powiedzieć: nawiedzili Najświętszy Sakrament! Symeon natomiast – w odróżnieniu od nich – bierze Jezusa na ręce, przytula i... zatrzymuje! Symeon uczynił to tylko raz w życiu. Każdy z nas Kaplanów bierze Chrystusa w swoje ręce i podnosi Go podczas Eucharystii 3 razy. Kiedy powtarzam słowa Chrystusa: Bierzcie i jedzcie, bierzcie i pijcie. Kiedy mówię publicznie, a nawet śpiewam, że przez Niego, z Nim i w Nim. 3 raz kiedy podnoszę Go i mówię: Panie nie jestem godzien, ale powiedz tylko słowo... Wierze, że mogę być przeistoczony tak, że już tylko Jego będzie widać!
Wtedy będę mógł wyznać za św. Klemensem XI:
pragnę tego, czego Ty chcesz
dlatego, że Ty tego chcesz
w sposób, jaki Ty chcesz
jak długo Ty chcesz
Po Komunii św. możesz mnie właściwie Panie zabrać; albo i zostawić. Ale jeśli mnie zostawisz, to mogę iść wszędzie: nawet tam gdzie mnie prześladują i nienawidzą. Tam, gdzie ja nie chcę iść. Bo ja idę z Tobą zmartwychwstałym. Wszędzie więc będę wolny: Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie. Wtedy sam staję się Mszą świętą po Mszy świętej. Zaczynam się ofiarować, zaczynam się dawać, zaczynam się dzielić sobą bez reszty. Pozwalam się łamać i jeść – jak czyni się to z Hostią!
6. Ksiądz, któremu w parafii mojego urodzenia przyglądałem się przez parę lat, który zdumiewał mnie, gdy celebrował święte czynności, nigdy nie spożył całej Hostii. Zawsze ją dzielił na 4 części. 3 z nich wkładał do puszki i dzielił się nimi z wiernymi. To był czas przypatrywania się i uczenia, co to znaczy dzielić się Jezusem i sobą. Ministranci byli w Niego zapatrzeni – w to, z jakim szacunkiem niósł Najświętszy Sakrament, jak godnie i spokojnie udzielał Komunii św., z jakim namaszczeniem przekładał resztę komunikantów do puszki, jak się modlił, jak żył... To nas młodych zdumiewało! Ale dzięki temu nikomu nie musiał specjalnie tłumaczyć, że Jezus jest największym skarbem, jaki mamy w Kościele. Spośród tej grupy trzech – w tym ja – poszło w Jego ślady; po nas, w kolejnych latach, jeszcze wielu innych. Z każdej parafii, gdzie pracował, po paru latach wstępowali chłopcy do seminarium. On tak jak pięknie celebrował, tak żył i żyje!
7. Jan Paweł II stawał się dla nas kluczem do tabernakulum. Bramą, drzwiami do samego Jezusa. Jak ważny jest klucz wie ten, kto kiedykolwiek stanął przed zamkniętymi drzwiami zgubiwszy gdzieś klucz. Kapłan, czy osoba konsekrowana, która zgubiła klucz do tabernakulum, która nie prowadzi do tabernakulum... to chyba największa mizeria życia. To prawdziwa rozpacz!
Niewątpliwie kluczem, który otwiera tabernakulum jest modlitwa. Niewątpliwie najpowszedniejszym kluczem jest różaniec, bo to przecież kurczowe trzymanie się Pana Boga. A istotą modlitwy jest przecież trzymać się Pana Boga, chodzić w Jego obecności. Wtedy dopiero można lepiej zrozumieć, dlaczego osoby konsekrowane często mają przypięty różaniec do habitu: bo to klucz do tabernakulum, klucz do Boga! (ks. J. Twardowski w Żbikowie –proboszcz otworzył tabernakulum – przywitajmy się z Gospodarzem tej parafii).
Być eucharystycznym, to znaczy roznosić woń Boga, by można było powiedzieć, że czym się karmię, tym pachnę!
To być dla innych niczym kwiaty. Kwiaty nas uczą teologii i chyba dlatego tak chętnie stawiamy je w pobliżu ołtarza. Są beztroskie w obdarzaniu pięknem. Są odpowiednie na każdą okazję: na narodziny, chrzest, ślub, pogrzeb... Kiedy trzeba przeprosić i kiedy chcemy okazać radość. Są piękne nawet wtedy, kiedy na nie nikt nie patrzy. Obdarzają pięknem dobrych i złych! Do nich powinien być podobny człowiek żyjący Eucharystią!
Bł. Papież otwierając Rok Eucharystii pisał, że powinniśmy przyglądać się uważnie, jak święci żyli Eucharystią. Powinniśmy się od nich uczyć. Dlatego zakończeniem tych rozważań niech będą słowa jednego z najmłodszych – bo prawie dokładnie 2 lata temu – beatyfikowanego (19.09.2010), kard. Newmana. W krótkiej modlitwie tak ukazuje styl życia eucharystycznego:
Drogi Jezu,
pomóż nam rozprzestrzeniać Twoją miłą woń,
dokądkolwiek pójdziemy.
Napełnij nasze serca Twoim Duchem i życiem,
przeniknij i posiądź nasze całe życie tak mocno,
aby promieniowało Tobą.
Świeć przez nas i bądź w nas tak bardzo,
aby każdy człowiek, którego spotkamy
mógł odczuć w nas Twoją obecność.
Spraw, aby każdy kto na nas patrzy, widział już nie nas,
lecz tylko Ciebie.
Zostań z nami, abyśmy zaczęli świecić tak,
jak Ty świecisz,
abyśmy stali się światłem dla innych.
Światło, o Jezu, pochodzi tylko od Ciebie,
nic z niego nie jest od nas,
to Ty będziesz świecił innym przez nas.
Pragniemy głosić Cię, nie „prawiąc kazań",
nie słowami, lecz tym, kim jesteśmy,
zjednującą siłą, pociągającą mocą naszego zrozumienia,
miłością do Ciebie, która w widzialny sposób
ożywia nasze serca. Amen.
Kard. H. Newman
Proszę księży:
Zostańmy świętymi, a w ten sposób, po życiu razem na ziemi, będziemy zawsze razem w niebie. (ks. Jan Twardowski).