Marsz dla Życia i Rodziny
Chyba nigdy jeszcze walka o życie i rodzinę nie jawiła się jako tak bardzo potrzebna. Chyba jeszcze nigdy aż tak bardzo bieżące wydarzenia nie determinowały do wyjścia na ulicę i wykrzyczenia swoich poglądów.
W dniu wydanej jako wyrok przez lekarzy i sąd śmierci małego Brytyjczyka, Alfiego, w czasie kiedy kierując się interesem partyjnym parlamentarzyści nie podejmują pracy na poparty przez setki tysięcy osób projekt zatrzymujący zabijanie swoich niepełnosprawnych dzieci, kiedy rodzice niepełnosprawnych walczą o godne środki na życie chorych dzieci, trzeba otaczać modlitwą rodziny i państwa, by zawsze stały za życiem i godnością człowieka.
28 kwietnia ulicami Będzina przeszedł kolejny "Marsz dla życia i rodziny" O g. 15 rozpoczęła go Msza św. w kościele św. Brata Alberta. Młodzi i starzy, zdrowi i chorzy, kapłani, parlamentarzyści i samorządowcy, członkowie wspólnot religijnych i mieszkańcy miasta zjednoczyli się w modlitwie pod przewodnictwem Pasterza diecezji, Księdza Biskupa Grzegorza Kaszaka, a następnie zamanifestowali swoje przywiązanie do tradycyjnych wartości. W marszu niesione były relikwie św. Brata Alberta i św. Jana Pawła II.
W homilii podczas Mszy św. Biskup podkreślił, że fundamentem by zaistniał człowiek musi być pochodzące od Boga "tchnienie życia" - nieśmiertelna dusza. Odwołał się także do choroby i śmierci Alfiego Evansa. "Sędzia czyni się panem życia i śmierci. Polacy przerabiali to w naszej historii - kiedy w niedalekich katowniach, obozach śmierci, jeden czy drugi niemiecki żołnierz decydował kto ma żyć, a kto umierać" - ubolewał Biskup. Dodał, że wobec tego chłopca zastosowano śmierć głodową - zaprzestano nie tyle leczenia, co pielęgnacji i podstawowej opieki, pomocy w życiu - podaniu pokarmu, napoju i ułatwiającego oddychanie tlenu. "Gdzie jesteśmy, co za okrucieństwo!" - mówił Biskup podkreślając, że tylko broniąc życia będziemy mieli przed sobą przyszłość.
Marsz zakończył festyn rodzinny pod kościołem św. Jana Chrzciciela.