Rozmowa z ks. Anatolem Bujakiem

Data dodania: 2016.09.23

Zapraszamy do lektury kolejnego z cyklu wywiadów z księżmi, którzy w tym roku obejęli jako proboszczowie i administratorzy nowe parafie. W tym tygodniu serię pytań zadaliśmy ks. Anatolowi Bujakowi - administratorowi parafii św. Bartłomieja w Chlinie. Za tydzień na stronie zamieścimy wywiad z ks. Adamem Gołębiem, który administruje parafią Nawiedzenia NMP w Sosnowcu.

Jeszcze do niedawna był Ksiądz jednym z najstarszych wikariuszów w diecezji...

Zdążyłem się dobrze przygotować do pełnienia tej funkcji (śmiech). Jestem pełen optymizmu - parafia w Chlinie nie była mi nieznana – mam tu bliskich znajomych. W swoim 29-letnim kapłańskim życiu miałem się od kogo uczyć – miałem szczęście do dobrych proboszczów. Jeden z nich już nie żyje – śp. ks. Wacław Smolarczyk z podkieleckiej parafii Brzeziny, pozostała czwórka była obecna na moim wprowadzeniu w urząd administratora: ks. Zygmunt Woźniak, u którego pracowałem w św. Maksymilianie w Dąbrowie Górniczej, ks. Stefan Rogula, u którego w św. Andrzeju w Olkuszu byłem najdłużej, ks. Leonard Zagórski z parafii św. Michała w Łazach i ostatni proboszcz – ks. Antoni Idasiak z parafii św. Rafała Kalinowskiego w Dąbrowie Górniczej – człowiek czynu i modlitwy, którego już przy uroczystości prosiłem o doradztwo, skoro został świeżym emerytem.

Czego zatem nauczył się Ksiądz od swoich proboszczów?

Dzielenia czasu między ewangeliczne Martę i Marię – czyn i modlitwę. Jeśli człowiek będzie tylko "tytanem pracy", dojdzie donikąd. Wiele spraw z praktycznego zarządu nie jest mi obce, bo zawsze interesowałem się, dopytywałem, podglądałem jak pracują, rozwiązują problemy. Teraz w praktyce okaże się, jak wiele udało mi się wynieść z ich lekcji.

Jakie zatem działania po stronie "Marii" dla parafian, jakie duchowe troski wspólnoty już rzuciły się w oczy?

W porównaniu z Zagłębiem widać tu zdecydowanie więcej ludzi przychodzących do kościoła na niedzielną Mszę św. To właśnie pamiętam ze swojej rodzinnej parafii – kościół w niedzielę powinien być pełny. W pierwszy piątek sporo osób przystępuje do spowiedzi (także mężczyzn i dzieci), rozdaję wiele Komunii św. Ważnym "sprawdzianem" 1. września była Msza św. na rozpoczęcie roku, która wypełniła świątynię uczniami i rodzicami – najpierw Bóg, potem uroczystość w szkole... Pięknym zwyczajem jest, że na Mszę św. pogrzebową przychodzi cała wioska. Dwie sprawy, które leżą mi na sercu to odwiedziny chorych w domach z Panem Jezusem oraz ministranci, których - jak na wiejską parafię o tradycyjnej religijności - jest zdecydowanie za mało. Te dzieci są w kościele – trzeba je tylko przyciągnąć bliżej ołtarza.

Dlaczego akurat odwiedziny chorych są takie ważne?

Jeździłem z sakramentami do chorych na poprzednich parafiach i wiem, z jaką tęsknotą czekają na Eucharystycznego Jezusa. Patrząc na ludzi cierpiących, przykutych do łóżka, ale jednocześnie pełnych życia i radości można się bardzo ubogacić. Dzięki ich uśmiechowi na widok kapłana człowiek czuje, że jego posługa jest naprawdę potrzebna. Rodzi się także więź z duchownym.

Wspomniał Ksiądz o uśmiechu - zdaje się, że nie trzeba nim Księdza szczególnie zarażać i że to Księdza metoda na duszpasterstwo...

Zawsze staram się podchodzić z uśmiechem do wszystkich – już słyszałem głosy parafian, że cieszą się z tak radosnego zarządcy parafii. Z marsową miną nic się nie osiągnie – uśmiech otwiera innych, pokazuje że nasza posługa to nie tylko mozół, ciężki obowiązek i trud.

Mówiliśmy o Mariach – czas na Marty. Jakie troski materialne w parafii?

Kościół z zewnątrz jest pięknie wyremontowany – czas zająć się wnętrzem i zabytkowymi polichromiami. Jeśli – z Bożą pomocą – się uda, będzie to moje dzieło życia. Koszty są duże, trzeba uzbierać wkład własny i liczyć na wsparcie władz samorządowych. Pewnie w przyszłym roku powstanie wstępny kosztorys. Póki co najpilniejsze sprawy to komin na plebanii i naprawa okien w kościele.

Kto będzie w tych pracach orędował za Księdzem?

Usilnie modlę się do św. Jana Marii Vianney'a – patrona proboszczów i św. Franciszka – wielkiego miłośnika przyrody...

...której nie brakuje wokół.

O tak! To przepiękne tereny! Sam jestem podróżnikiem po maleńkich polskich miejscowościach i cudach przyrody – zachęcam też wszystkich do "zbłądzenia" w nasze strony.

ROZMAWIAŁ: JAROSŁAW CISZEK

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.