Rozmowa z ks. Andrzejem Kowalińskim
W naszym cyklu wywiadów zapraszamy do lektury ostatniej rozmowy z nowomianowanym administratorem - ks. Andrzejem Kowalińskim z parafii św. Marcina w Porębie Dzierżnej.
Mówi się, że początki zawsze są trudne...
To powiedzenie sprawdza się w odniesieniu do funkcji, którą objąłem i rozpoczęcia zarządzania parafią. Dodatkowa, większa odpowiedzialność – wszak to moja pierwsza parafia w nowej roli – wyzwala w człowieku pewne napięcie, nie da się przejść tego bez obaw.
Relacje z ludźmi te obawy potwierdzają czy rozwiewają?
Rozwiewają – udaje mi się budować wspólnotę. Na pierwszej Mszy św. poprosiłem parafian o pomoc w remoncie plebanii, która była w bardzo złym stanie, o czym przy okazji mogli się przekonać. Podczas miesiąca prac, w czasie których przeprowadziliśmy kompleksowy remont wnętrza, pracowało około 50 osób. Wspaniale, że poczuwają się do tego, żeby ich kapłan mógł godnie mieszkać.
Wiem, że parafianie angażują się także od lat w remont świątyni...
Co roku składają dokumenty niezbędne do pozyskania środków z krakowskiego funduszu ochrony zabytków. Dzięki nim udało się wykonać w ostatnich latach wspaniałe prace. Przy pomocy parafian będziemy pracowali dalej – czeka nas kontynuacja renowacji ołtarza głównego, wymiany wymaga ogrodzenie świątyni. Na plebanii potrzebne jest jeszcze odwodnienie fundamentów i wykonanie elewacji, chciałbym też przenieść śmietnik na cmentarzu, żeby nie rzucał się w oczy zaraz po wejściu – to plany na najbliższy czas.
Byłem w Porębie Dzierżnej na Mszy św., podczas której Ksiądz Biskup poświęcał kościół po remoncie. Zaskoczyła mnie ogromna ilość ministrantów – nie mieścili się w prezbiterium i pierwszych ławkach. W porównaniu z ilością mieszkańców to na pewno jedna z najliczniejszych LSO w diecezji.
Taka ilość zaangażowanych to rzeczywiście zaskoczenie i ogromna radość dla kapłana. Pracowałem dotychczas w miastach, gdzie jest to nieosiągalne. Działa także prężnie (nawet w czasie wakacji) scholka młodzieżowo-dziecięca. Dzięki obecności i aktywności dzieci i młodzieży ten Kościół żyje, a parafia staje się dla nich ważnym ośrodkiem.
Więc jeśli chodzi o działania duszpasterskie pozostaje tylko się cieszyć i nie zniszczyć tego, co jest?
Duszpasterstwo musi być podstawą, a stałe wezwanie do umacniania wiary to zadanie, w którym nie wolno spoczywać na laurach. Leży mi na sercu pogłębienie życia sakramentalnego i uczestnictwa w codziennej Mszy św. – póki co przychodzą na nią tylko osoby, które zamówiły intencje. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim – zawsze było grono mniej lub bardziej systematycznych uczestników. Wprowadzę też na pewno nabożeństwa do Matki Bożej – środową nowennę i pierwsze soboty miesiąca oraz godzinną adorację w pierwsze piątki. Leży mi także na sercu integracja trzech wsi składających się na naszą parafię – Poręby Dzierżnej, Bożej Woli i Miechówki. Może dobrą okazją ku temu będą na przykład wspólne pielgrzymki? Zobaczymy – dopiero zaczynam swoją pracę.
Jak chce Ksiądz rozbudzać tę pobożność eucharystyczną?
Wymaga to cierpliwości, systematycznego zachęcania z ambony oraz w rozmowach. Ważny jest też przykład życia kapłana – Mszę św. zawsze staram się celebrować spokojnie, ze skupieniem. Nic nie może być od tego ważniejsze – nie wolno się spieszyć. Wszystko musi być wypowiedziane jak najpiękniej – dla Boga i pożytku ludzi, którzy muszą widzieć, że każdym słowem człowiek się modli. Z rozmów wiem, że ludzie to czują i doceniają.
Proszę o przybliżenie swojej dotychczasowej drogi realizacji kapłańskiego powołania.
Pochodzę z Rogoźnika. Wyświęcony zostałem w diecezji częstochowskiej przez abp Stanisława Nowaka w 1991 roku. Pierwszą parafią była Dąbrowa Zielona koło św. Anny – tam po roku zastał mnie podział diecezji i chciałem wrócić w swoje strony. Następne parafie to św. Jana Chrzciciela w Będzinie (obecnie posługują tam Ojcowie Oblaci), Matki Bożej Fatimskiej w Sosnowcu-Zagórzu, św. Rafała Kalinowskiego w Dąbrowie Górniczej, Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana w Sosnowcu, św. Marii Magdaleny w Ząbkowicach i ostatnia – św. Barbary w Jaworznie.
Nie licząc parafii rodzinnej w ogóle nie miał Ksiądz styczności z parafiami wiejskimi – to duży przeskok?
Jestem człowiekiem otwartym, lubię rozmawiać z ludźmi, co w mieście nie zawsze się udawało. Tutaj wystarczy powiedzieć na ulicy "Szczęść Boże", żeby ktoś się zatrzymał i zaczął pogawędkę. To dla mnie wielka radość.
Kto jest dla Księdza wzorem w pracy duszpasterskiej?
Wiele zawdzięczam mojemu proboszczowi z rodzinnej parafii, Włodzimierzowi Torbusowi. To, z jakim namaszczeniem sprawował sakramenty, budziło podziw i szacunek. W życiu kapłańskim wzorcami mogę określić dwóch proboszczów – z jednej strony ks. Jarosław Wolski – "Mistrz Słowa", od którego uczyłem się kaznodziejstwa pracując z nim przez 9 lat w Sosnowcu. Jeśli chodzi o zarządzanie parafią, pracę w kancelarii będzie to mój ostatni proboszcz z Jaworzna – ks. Stanisław Pyla. Wielkim wzorcem jest też oczywiście św. Jan Paweł II – ideał, do którego trzeba nam wszystkim dążyć.
ROZMAWIAŁ: JAROSŁAW CISZEK