Rozmowa z ks. Jarosławem Kwietniem
Wracamy do naszego wakacyjnego cyklu rozmów z osobami obejmującymi nowe funkcje i posługi w diecezji. Tym razem zachęcamy do przeczytania rozmowy z ks. Jarosławem Kwietniem - administratorem parafii MB Częstochowskiej w Rodakach, do niedawna wikariuszem parafii św. Franciszka w Sosnowcu i rzecznikiem Kurii Diecezji Sosnowieckiej.
Ciężko było zmienić parafię z miejskiej na wiejską?
Zawsze podobała mi się wieś i inny styl życia, jaki prowadzą tam ludzie. Cieszy mnie, że liczba dominicantes – osób uczestniczących w niedzielnej Mszy Świętej, jest znacznie wyższa, niż w naszych miastach – przekracza 30% mieszkańców. Większym problemem była zmiana obowiązków – zupełnie czym innym jest praca w charakterze wikariusza i dodatkowo rzecznika prasowego, a czym innym w charakterze administratora – proboszcza. Ciągle się jeszcze przestawiam i uczę nowych wyzwań. Muszę też sprostać swojemu poprzednikowi – ks. Stefan Walusiński był świetnym kaznodzieją i bardzo staram się mu w tej kwestii dorównać.
Trudno było wejść w nowe środowisko?
Najpierw musiałem się przekopać przez kancelarię parafialną i poznać parafię od strony dokumentów. Pomagają też księża z sąsiedztwa, zwłaszcza ks. Marek Szeląg. Często radzę się i korzystam z jego doświadczenia, bo chcę uczyć się od najlepszych i tych, których praca przynosi owoce. Wielkim plusem obu wsi tworzących parafię – Rodaków i Ryczówka są bardzo życzliwi ludzie, którzy po krótkim i zupełnie normalnym okresie nieufności pomagają w pracach fizycznych czy koncepcyjnych przy poznawaniu parafii. Ciągle ktoś przychodzi na plebanię, która jest otwarta dla każdego. Nauczyłem się tego od swojego pierwszego proboszcza – ks. Mrówki.
Co przychodzące osoby proponują czy sugerują?
Cieszą się, że jest nowy powiew. Mój poprzednik, ks. Stefan Walusiński, był bardzo lubiany, jednak ze względu na wiek i bliską emeryturę ciężko było mu podjąć pewne sprawy. Teraz ruszył remont plebani, która była w bardzo złym stanie. Włączają się w niego parafianie.
Czy są także plany remontowe dotyczące kościoła?
Świątynia jest stosunkowo młoda – pochodzi z lat 70-tych. To bardzo charakterystyczny i piękny kościół – dwie ściany czyli prezbiterium i tylnia ściana wejściowa to powierzchnie szklane. Założeniem architekta było, żeby przezroczyste szyby stały się „witrażami Pana Boga" – widać przez nie las za kościołem w odpowiedniej, zależnej od pory roku szacie. Minusem tego są problemy z ogrzewaniem, ale po prostu będzie trzeba zimą skrócić Msze Święte. Z większych wyzwań inwestycyjnych czeka nas – prawdopodobnie na wiosnę – remont zakrystii, wymiana okien i mocno sfatygowanych mebli. Dzisiaj odebrałem od Księdza Biskupa Grzegorza Kaszaka dar dla parafii w postaci dwóch nowych ornatów i tzw. bieliznę kielichową – także one się przydadzą wzbogacając liturgiczne wyposażenie. Obecnie trwają prace nad wymianą parafialnych gablot, które są lokalnym środkiem społecznego przekazu i mają ważną funkcję duszpasterską oraz informacyjną dla tej wspólnoty. Nie ma też problemu z materialnym wsparciem tych inwestycji, podobnie jak z remontem plebanii. Kiedy ogłosiłem swoje plany sołtysi obu wsi zwołali zebrania wiejskie i mieszkańcy zobowiązali się do systematycznych składek finansowych.
Wspominał Ksiądz, że parafia jest żywa jeśli chodzi o uczestnictwo w niedzielnych Mszach. A jak wygląda sprawa ruchów parafialnych?
To znacząca różnica w porównaniu z pracą w mieście. Tutaj specyficzną formą pracy duszpasterskiej z grupami są Koło Gospodyń Wiejskich i Strażacy.
A ministranci?
Nie brakuje ich, choć od września będę musiał podjąć poważniejszą pracę, gdyż spora część to ministranci niedzielni. Ale prawie każdy chłopak po I Komunii przechodzi przez okres służby przy ołtarzu.
Parafia Rodaki ma charakter mocno pielgrzymkowy...
To prawda. Póki co naliczyłem cztery – dwie mające u nas postój i dwie, które nocowały. Pielgrzymka krakowska, w której szedł także bp Grzegorz Ryś miała w świątyni dialogowaną konferencję. W parafii nocuje pielgrzymka góralska i andrychowska. Jestem zbudowany postawą mieszkańców – oprócz otartej szkoły nie ma też problemów z dostaniem się pod dachy domów i znalezieniem noclegu, posiłku czy możliwością wymycia się.
Jak wyglądała Księdza dotychczasowa w parafiach?
Święcenia kapłańskie otrzymałem w roku 1993. Przez dwa lata byłem wikariuszem w Niegowonicach, gdzie proboszczem był ks. Kazimierz Mrówka, od którego bardzo wiele się nauczyłem, co procentuje teraz, gdy sam zostałem proboszczem. Tam też zacząłem się bawić w dziennikarstwo – tworzenie dodatku diecezjalnego do „Źródła". Z tego względu ówczesny kanclerz ks. Czesław Tomczyk chciał, abym był bliżej centrum diecezji, i tak trafiałem do kolejnych parafii w Sosnowcu. Najpierw kościółek kolejowy Najświętszego Serca Pana Jezusa, gdzie pracowałem 4 lata, potem 9 lat duszpasterzowałem w św. Florianie na Zagórzu i następnie 4 lata w parafii św. Franciszka. Od 2002 roku oficjalnie pełniłem funkcję rzecznika prasowego Diecezji Sosnowieckiej.
Czego szczególnego nauczył się Ksiądz od ks. Mrówki?
Poza wspomnianą zasadą otwartej plebanii uświadomił mi, że – zwłaszcza na wsi – kapłan nie tylko ma głosić kazania, odprawiać Msze i udzielać sakramentów, ale także towarzyszyć ludziom, uczestniczyć w ich życiu. W parafii Rodaki widać, że ludzie z ogromną życzliwością zapraszają mnie na obiady czy uroczystości rodzinne, co jest niezwykle miłe. Bardzo ważnym elementem duszpasterskim były też dla ks. Mrówki pielgrzymki autokarowe. Uważam, że jedna taka wyprawa jest w stanie zrobić więcej, niż kilka miesięcy duszpasterskiej pracy. Także w tej parafii są takie tradycje zapoczątkowane przez poprzednika, więc chętnie będę je rozwijał.
Czy ktoś poza ks. Mrówką w szczególny sposób odcisnął się na Księdza życiorysie kapłańskim i stanowi wzór pracy?
Wiele nauczyłem się od ks. prał. Tadeusza Kamińskiego – emerytowanego proboszcza parafii św. Floriana. Udało mu się duszpastersko rozwinąć tę wspólnotę i zaangażować wiele osób w pracę na rzecz parafii.
A kto jest dla Księdza szczególnym orędownikiem w Niebie?
Coraz częściej zwracam się do Jana Vianey'a – patrona proboszczów, żeby pomógł mi tak w kwestiach duszpasterskich, jak i całej biurokracji, jaka wiąże się z tą funkcją. Trzeba mieć dużo samozaparcia i siły, żeby przy wypełnianiu stosu papierów nie zgubić ducha i istoty.
Zbliża się odpust parafialny, Uroczystość NMP Częstochowskiej – trwają już przygotowania?
Parafię czekają w najbliższym czasie trzy duże wydarzenia. Poza wspomnianym odpustem 9 września będziemy przeżywali wizytację biskupią i bierzmowanie, a 13 października peregrynację obrazu Jezusa Miłosiernego i relikwii bł. Jana Pawła II. Chcemy, aby były to wielkie święta całej parafii – zwłaszcza peregrynacja, która przydarza się raz w życiu. Ludzie organizują się i przygotowują do tych wydarzeń, na razie do odpustu – tak części liturgicznej jak i wieczornej zabawy. Te kwestie będą też poruszane 19 sierpnia na pierwszym spotkaniu reaktywowanej rady parafialnej, w skład której wejdą 23 osoby z obu wiosek.
Trasa procesji z obrazem Jezusa Miłosiernego jest już zaplanowana?
Jeśli pogoda pozwoli chcielibyśmy zacząć ją od XVII wiecznego drewnianego kościółka zlokalizowanego 800 metrów od kościoła parafialnego. Procesja będzie eskortowana przez wozy strażackie.
Brakuje Księdzu funkcji rzecznika prasowego?
Przychodzi czas, że trzeba zmienić pewne rzeczy, choć przyzwyczajenia zostają. Jedną z pierwszych rzeczy jaką zrobiłem po objęciu funkcji administratora było założenie strony internetowej, która okazała się strzałem w dziesiątkę i cieszy się dużym zainteresowaniem, które przerosło moje oczekiwania.
Co było szczególnie wartościowego w tej pracy, co ona Księdzu dała?
Przede wszystkim umiejętność zwięzłości wypowiedzi. Przez pewien czas pracowałem w radiu i musiałem przekazać jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. To przydaje się przy układaniu kazań, podobnie jak umiejętność łatwego formułowania zdań i otwarcie się na ludzi, przełamanie nieśmiałości i szybkie budowanie relacji międzyludzkich.
Relacjonowanie jakich wydarzeń najbardziej zapadło Księdzu w pamięć?
Na pewno wizyta Ojca Świętego, choć nie pełniłem jeszcze wtedy funkcji rzecznika. Także kolejne rocznice tego wydarzenia były bardzo ważne. Ciekawa była też możliwość bycia w miejscach, w których jako normalny ksiądz nie byłbym obecny. Pamiętam zjazd ze śp. bp. Adamem Śmigielskim do korytarzy kopalni Niwka, aby poświęcić nową ścianę wydobywczą. Wtedy uświadomiłem sobie trud pracy górników. Ciekawym doświadczeniem było także robienie zdjęcia tłumów na placu papieskim po śmierci Jana Pawła II z potężnego wysięgnika strażackiego. Co roku jeździłem na kilkudniowe ogólnopolskie spotkania rzeczników diecezjalnych połączone z warsztatami prowadzonymi przez najlepszych dziennikarzy publicznych i komercyjnych stacji. One także bardzo wiele mnie nauczyły.
Jaka była szczególna zasada i dewiza Księdza pracy, co było w niej charakterystycznego?
Prasa katolicka ma olbrzymie znaczenie, jednak grono jej odbiorców jest ograniczone. Podobnie jest z katolickimi portalami internetowymi. Dlatego zawsze uważałem, że na ile to tylko jest możliwe, trzeba z informacjami o diecezji docierać przez media świeckie. Nauczyłem się, że niewiele da się załatwić oficjalnymi pismami i wiele spraw załatwiałem dzięki osobistym relacjom, jakie nawiązywałem z dziennikarzami czy redakcjami. Także teraz, w pracy proboszcza, stawiam na osobisty kontakt z ludźmi.
ROZMAWIAŁ: JAROSŁAW CISZEK