Rozmowa z ks. Krzysztofem Górskim
Także w tym roku zapraszamy do lektury cyklu wywiadów z nowomianowanymi administratorami parafii w naszej diecezji. Pierwszym rozmówcą jest ks. Krzysztof Górski, który rozpoczął posługę w parafii Wniebowzięcia NMP w Dąbrowie Górniczej - Okradzionowie. Za tydzień rozmowa z ks. Stanisławem Wyką.
Jak kształtowało się Księdza powołanie do kapłaństwa?
Pochodziłem z rodziny robotniczo-rolniczej. Nie było nam łatwo – tata pracował w fabryce w Myszkowie, mama była na rencie inwalidzkiej. Szybko musiałem sobie radzić i podczas wakacji zacząć zarabiać na książki, zeszyty, przybory szkolne. Bardzo pomógł mi w tym mój proboszcz – w wakacje zastępowałem kościelnego, prowadziłem też drobne prace remontowe na plebanii. Od najmłodszych lat byłem zresztą ministrantem. Mimo to nie wstąpiłem do seminarium zaraz po maturze – przez rok pracowałem, potem podjąłem studia na politechnice, które po roku przerwałem. W moim powołaniu ogromną rolę odegrał proboszcz rodzinnej parafii, ks. Józef Feruga. Wspierał mnie także podczas studiów, a ja silnie angażowałem się w prace parafialne, choćby budowę budynku katechetycznego, na którą udało mi się załatwić materiały budowlane, co w tamtych czasach nie było przecież proste. Święcenia kapłańskie otrzymałem w 1988 r.
Gdzie Ksiądz trafił jako neoprezbiter?
Do parafii św. Franciszka w Niegowonicach, gdzie wcześniej byłem jako kleryk na praktyce. Proboszcz, ks. Kazimierz Mrówka, traktował mnie jak syna. Bardzo wiele się dzięki temu nauczyłem. To były wspaniałe lata doskonałej współpracy. Zaangażowałem się w remont kościoła w Niegowonicach oraz budowę kaplicy w Grabowej, obecnie pełniącej już rolę kościoła parafialnego. Kiedy proboszcz pojechał na rok do USA zorganizowałem kompleksowy remont plebanii oraz oświetlenia zewnętrznego kościoła.
Po 5 latach przeszedłem do parafii św. Stanisława w Czeladzi. Ten przeskok ze wsi do zagłębiowskiego miasta, do parafii sporo większej z kilkoma wikariuszami, to był spory szok i pewna trudność. Po roku przeszedłem do parafii Chrystusa Króla w Dąbrowie Górniczej, a następnie do Szreniawy. Współpraca z proboszczem, ks. Kazimierzem Syrkiem, to drugi wspaniały epizod kapłańskiej posługi. Poznałem tam księdza, który przyjechał na wakacje i zaprosił mnie do USA. Nie znając języka wyjechałem w 1996 roku na wakacje, ale finalnie pozostałem – za zgodą biskupa – najpierw na rok, a ostatecznie na 14 lat.
Jak wyglądała Księdza posługa w Ameryce?
Początkowo jeździłem po różnych parafiach w okolicach New Jersey, następnie w Teksasie, Filadelfii. Zastępowałem księży podczas urlopów, pracowałem w różnych wspólnotach – nie zawsze było łatwo. Do powrotu skłoniła mnie tęsknota za krajem, ale także choroba rodziców i nalegania siostry, abym wspomógł ją w opiece nad nimi.
Co dały Księdzu te lata spędzone w USA?
Bardzo mnie to ubogaciło. Zobaczyłem inny model funkcjonowania Kościoła – przez swoistą „konkurencję" – mnogość wspólnot protestanckich i silne grupy np. Świadków Jehowy zmuszony jest on do intensyfikacji swoich działań i silnej mobilizacji wiernych. Skutkuje to dużym zaangażowaniem – Amerykanie wspierają Kościół finansowo, ale także przez osobistą pracę na jego rzecz. Wiara wynika z głębokiego przeżycia, nie z tradycji. Tam gdzie pracowałem kościoły były pełne na wszystkich Mszach.
Gdzie pracował Ksiądz po powrocie do Polski?
Aby móc zajmować się rodzicami pracowałem jako pomoc duszpasterska w parafii Niepokalanego Poczęcia w Sosnowcu, następnie w Jaworznie-Byczynie. Rok spędziłem także znowu za granicą – w Anglii i Norwegii. Ostatnio, zanim zostałem administratorem w Okradzionowie, byłem przez 3 lata wikariuszem w parafii św. Katarzyny w Wolbromiu. Można powiedzieć, że był to czas ustatkowania się i skierowania powołania na właściwe, diecezjalne tory.
Późno zaczyna więc Ksiądz administrowanie parafią...
Przez wyjazd do USA przedłużył mi się ten czas i administratorem zostaję po 27 latach kapłaństwa.
Jakie są Księdza pierwsze wrażenia z nowej parafii?
Bardzo pozytywne, choć miejscowość objętą wcześniej strefą ochronną ominął rozwój tak widoczny w sąsiedztwie – Niegowonicach czy Błędowie. Chciałbym parafię scalić, scementować tę wspólnotę. Teraz, kiedy zbliża się odpust Wniebowzięcia NMP, postanowiłem odwiedzić osobiście każdą rodzinę wręczając zaproszenie na sumę odpustową. To okazja to przybliżenia się do ludzi i poznania ich.
Plebania i kościół wymagają także pewnych remontów...
Zgłaszają je sami parafianie. Pierwszym etapem będzie remont wieży, która w blisko 30 lat po powstaniu kościoła wymaga kapitalnej renowacji. Ludzie skarżą się też, że w kościele nie ma ogrzewania. Na wykończenie o dwa brakujące obrazy czeka też tryptyk w głównym ołtarzu. Jednocześnie muszę prowadzić remont plebanii z kancelarią. Poprzednik sporo inwestował w kościele, plebania pozostała w stanie wymagającym troski i prac naprawczych, umożliwiających godne mieszkanie i przyjmowanie księży czy parafian. Potrzeba też przygotować parking przy kościele – póki co dzięki jednemu z parafian, panu Sławomirowi, wykarczowaliśmy teren umożliwiając parkowanie na trawie, ale docelowo trzeba utwardzić nawierzchnię, aby możliwość korzystania nie była zależna od pogody. Rzeczą, którą już udało się zorganizować jest system wizualny umożliwiający wyświetlanie pieśni podczas liturgii.
Duszpasterski zapał także jest?
Odpust będzie okazją do spotkania z grupami, młodzieżą. Kontynuuję zastane nabożeństwa – do Matki Bożej Nieustającej Pomocy i Matki Bożej Fatimskiej. Pomysłów mam wiele, ale muszę poznać dobrze wspólnotę. Będę starał się budzić pobożność eucharystyczną i zachęcać do codziennego uczestnictwa w Eucharystii, bo to fundament życia religijnego.
Kto będzie w tych wszystkich zamierzeniach Księdzu szczególnie patronował?
Pochodzę z maryjnej diecezji częstochowskiej, stąd kult Matki Bożej jest mi szczególnie drogi. Zawsze bliski był mi ruch pielgrzymkowy do sanktuariów w Polsce i na świecie – Licheń, Gidle, Kalwaria Zebrzydowska (miłość do tego sanktuarium zaszczepił we mnie ks. Mrówka, który znał je od najmłodszych lat). Z parafii w Niegowonicach na pielgrzymki wyjeżdżało po kilka autokarów, mam nadzieję, że tutaj wrócę do ich organizacji.
ROZMAWIAŁ: JAROSŁAW CISZEK