Rozmowa z ks. Stanisławem Roznerem

Data dodania: 2013.07.26

W ramach wakacyjnego cyklu wywiadów zapraszamy do lektury rozmowy z ks. Stanisławem Roznerem - nowym proboszczem parafii św. Wojciecha w Czeladzi. Poprzednie rozmowy dostępne są w zakładce "Aktualności diecezjalne".

Jak wyglądała Księdza dotychczasowa droga kapłańskiej posługi?

Ukończyłem Salezjańskie Seminarium Duchowne. Po zakończeniu formacji jeszcze przez 5 lat pracowałem w seminaryjnej administracji, jednocześnie pełniąc funkcję kapelana Domu Pomocy Społecznej. Potem pracowałem jako wikariusz w Zadrożu oraz Będzinie (osiedle Syberka). Następnie – już jako proboszcz – w Chlinie oraz w Czeladzi, w parafii św. Mateusza. Ostatnie dwa lata spędziłem na urlopie chorobowym, pomagając duszpastersko w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Sosnowcu.

Co sprawiło, że wybrał Ksiądz właśnie seminarium salezjańskie?

Złożyłem dokumenty do seminarium diecezjalnego w Krakowie, jednak nie udało mi się zdać matury. Jako że nie chciałem iść do obowiązkowego wówczas wojska, postanowiłem odrobić je na kopalni, gdzie przeżyłem dość poważny wypadek. Znajomy salezjanin zaproponował przyjście do nowicjatu. Tam zdałem maturę i odbyłem całą formację. Poznałem też Księdza Biskupa Adama Śmigielskiego, który kiedyś zaproponował, żebym zastąpił jednego z księży w diecezji i tak zostałem kapłanem diecezjalnym.

Jak odcisnęła się na Księdzu ta salezjańska formacja?

Ubogaciła moje życiowe doświadczenie. Wcześniej poznałem pracę na kopalni – to bardzo ważne doświadczenie, pozwalające zrozumieć ludzi ciężkiej pracy. Następnie życie zakonne i sposób funkcjonowania zgromadzenia, a w końcu życie diecezjalne. Dzięki temu wszystkiemu mogę powiedzieć, że lepiej znam życie.

Lepiej pracuje się Księdzu na wsi czy w mieście?

Wszystkie parafie są dobre. W każdej z nich są ludzie bardzo dobrzy, dobrzy, obojętni, niestety zdarzają się także ci złośliwi. Wszędzie trzeba robić swoje.

A w parafii św. Wojciecha przyjęto Księdza życzliwie?

Bardzo. Zresztą mój poprzednik, ks. Marek Turlejski, odchodząc do Przegini prosił, aby następcę przyjęto życzliwie, o czym niestety nie wszyscy odchodzący proboszczowie pamiętają. Parafia funkcjonuje dobrze – działają ruchy i stowarzyszenia, choć to zbyt krótki czas, aby dobrze poznać ich specyfikę, a i okres wakacyjny w tym nie pomaga. Działa Żywy Różaniec, Straż Honorowa NSPJ, Akcja Katolicka. Przy ołtarzu są ministranci i lektorzy.

Jakie potrzeby i wyzwania dostrzega Ksiądz w nowej parafii?

Ksiądz ma głosić Ewangelię i udzielać sakramentów. Prace administracyjne są ważne, ale nie mogą stać w centrum i póki co nie chcę o nich mówić.

Cieszy się Ksiądz z powrotu na funkcję proboszcza?

Oczywiście. Będąc wikariuszem kapłan ma dużo mniejszą odpowiedzialność. Podobają mi się wszystkie te obowiązki – dlatego zostałem księdzem, cieszy mnie ta praca. Choć podobała mi się także praca górnika oraz pomoc w gospodarstwie, które mieliśmy w rodzinnej miejscowości. Zupełnie inaczej podchodzę też do swoich obowiązków teraz, a zupełnie inaczej kiedy po raz pierwszy zostawałem proboszczem w Chlinie. Zdobyłem doświadczenie, zapłaciłem swoje "frycowe" i staram się być coraz lepszym księdzem przejmując od różnych osób, z którymi współpracowałem, dobre wzorce. Przy tej okazji chciałem też bardzo serdecznie podziękować tym wszystkim, którzy wspierali mnie i okazywali życzliwość przez ostatnie dwa lata.

Te dwa lata spędził Ksiądz na zwolnieniu lekarskim przechodząc poważną operację obu bioder. W naszej religii dużo mówi się o wartości cierpienia. Dała coś Księdzu ta choroba?

To nie jest moje pierwsze zetknięcie się ze szpitalem. W różnych placówkach byłem kilkanaście razy. To sprawia, że inaczej patrzy się na życie. Człowiek musi zdać się na innych, poprosić o pomoc w najdrobniejszych czynnościach, bo o dwóch kulach nie może nawet przenieść herbaty z kuchni do pokoju. Bogatym doświadczeniem była też praca kapelana wśród starszych ludzi, którzy czekali na śmierć, często będąc niemal nieświadomymi. To wszystko uczy pokory, leczy z egoizmu.

Nie buntował się Ksiądz – tak po ludzku – przeciwko swoim chorobom?

Nie. Z perspektywy czasu jestem zadowolony, bo wniosły one w moje życie ważne doświadczenie, istotne także w rozmowach z ludźmi podczas pracy duszpasterskiej.

Jaka pobożność, modlitwa są Księdzu szczególnie bliskie i których świętych uprasza Ksiądz o wsparcie?

Zawsze bardzo ceniłem sobie modlitwę za zmarłych i przywiązywałem wagę do tej formy wymiany dóbr między nami a nimi. Przywołuję orędownictwo św. Teresy z Lisieux, z pracy na kopalni został mi kult św. Barbary, teraz o opiekę nad parafią upraszam św. Wojciecha.

A co lubi Ksiądz robić wolnym czasie?

Bardzo cieszą mnie przejażdżki samochodem za miasto – nieśpieszna jazda bocznymi drogami przy dobrej pogodzie. To pozwala mi się uspokoić, wyciszyć.

ROZMAWIAŁ: JAROSŁAW CISZEK

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.