Rozmowa z ks. Stanisławem Wyką

Data dodania: 2015.08.18

W naszym wakacyjnym cyklu wywiadów zapraszamy do lektury rozmowy z ks. Stanisławem Wyką - administratorem parafii św. Michała Archanioła i NSPJ w Łazach. Za tydzień naszym rozmówcą będzie ostatni z mianowanych w tym roku administratorów - ks. Andrzej Kowaliński.

Ciężko było wejść w środowisko parafialne w Łazach jako nowy administrator?

Jestem zaskoczony aż tak miłym i ciepłem przyjęciem. Pierwsze probostwo to zawsze spoglądanie z obawą, nowe doświadczenie, z którym człowiek musi się zmierzyć. Ta wielka życzliwość, która spotkała mnie od pierwszych dni, jest ogromnym ułatwieniem. 6 sierpnia, podobnie jak w latach ubiegłych, zatrzymywała się u nas dominikańska pielgrzymka z Krakowa. Nasi parafianie przygotowali tak ogromny poczęstunek, że pielgrzymi nie podołali zjedzeniu wszystkiego. Taka mobilizacja to znak dla proboszcza, że ludzie są aktywni, kontynuują dobre tradycje, niezależnie od osoby zarządzającej parafią.

Ksiądz ma jakieś pielgrzymkowe doświadczenia?

Jeszcze przed Seminarium chodziłem na Jasną Górę z pielgrzymką krakowską, a na pierwszej parafii z grupą biało-czerwoną z Olkusza. Z naszej parafii tradycyjnie kilka osób dołącza się do pielgrzymki wyruszającej z Będzina, tzw. Zagłębiowskiej. Rozmawiałem z proboszczem sąsiedniej parafii z Łaz, ks. Jarosławem Piekarzem, i chcielibyśmy zebrać w przyszłości zaangażowane osoby tworząc grupę z naszej miejscowości – to okazja do włączenia ich w życie parafialne i przybliżenia do Kościoła.

Współpraca na rzecz Łaz z ks. Piekarzem zapowiada się więc owocnie...

Zapewne tak, tym bardziej, że to mój kolega z seminaryjnego roku, z którym później pracowaliśmy razem jako wikariusze w Ogrodzieńcu, Jaworznie i Olkuszu. Podziwiam ogromną pracę, jaką włożył w budowę nowego kościoła.

A jakie prace przed Księdzem?

Powoli zaczynam remont plebanii – przygotowuję tu mieszkanie dla wikariusza (dotąd mieszkał w budynku po drugiej stronie ulicy), chciałbym zdążyć przed zimą z remontem kuchni i pionu łazienkowego. Pozostałe rzeczy wymagają dłuższego namysłu – to ogromny budynek, który musi być funkcjonalny. Parafia dysponuje też dużym ogrodem – póki co udało się wyciąć z niego wszystkie chaszcze. Inwestycji wymagają też stary i nowy cmentarz – kapliczka, wykonanie alejek. Trzeba zastanowić się co zrobić z wykopanymi przed trzydziestoma laty fundamentami pod kaplicę. W kościele na starcie czekała mnie wymiana tablicy elektrycznej. Chciałbym przyjrzeć się ogrzewaniu, pomyśleć o nieco innym urządzeniu prezbiterium, ołtarzy bocznych. Są pomysły, ale chcę je skonsultować z parafianami i ekspertami.

Drugim filarem działalności proboszcza są sprawy duszpasterskie...

Mamy wakacje i trudno oceniać poziom praktyk. W niedzielę ławki są zapełnione, w tygodniu też nie jest pusto. Będę przyglądał się grupom – ministrantom, chórowi, scholi młodzieżowej, Żywemu Różańcowi, Rycerzom Niepokalanej, Grupie Szkaplerznej. Od września będzie okazja bliższego rozeznania, ale już teraz widzę, że pomimo wakacji członkowie scholi czy lektorzy przychodzą i włączają się w oprawę liturgii.

Proszę o przybliżenie Księdza dotychczasowych miejsc pracy duszpasterskiej.

Święcenia przyjąłem w 1990 roku. Pierwszy wikariat to parafia Macierzyństwa NMP w Bolesławiu, następnie Ogrodzieniec, parafia św. Wojciecha w Jaworznie, Sosnowiec – Katedra, a następnie parafia św. Joachima, potem parafia św. Andrzeja w Olkuszu i powrót do Sosnowca – najpierw do Klimontowa, a następnie do Milowic.

Którzy z kapłanów najsilniej odcisnęli się na Księdza formacji?

Przede wszystkim proboszcz mojej rodzinnej parafii Wysoka (pod Wadowicami), ks. Stanisław Prorok. A po święceniach ks. Tadeusz Maj z Bolesławia, śp. ks. Julian Bajer z Jaworzna oraz ks. Stefan Rogula z Olkusza. Dużo ich podpatrywałem i czerpałem z ich doświadczenia. Choćby ze sposobu podejścia do ludzi w kancelarii – to cenna możliwość i szansa na spotkanie z ludźmi, rozmowy na tematy duszpasterskie.

A szczególny orędownik w Niebie?

Mój patron, św. Stanisław Kostka, do którego uciekam się w różnych sytuacjach. Często jadąc do domu rodzinnego wstępuję też do Matki Bożej Kalwaryjskiej. Jan Paweł II mówił, że swoje najtrudniejsze sprawy rozwiązuje właśnie w Kalwarii Zebrzydowskiej. Długo nie wiedziałem, co miał na myśli. Dopóki sam tego nie doświadczyłem... Modlę się w kaplicy, odprawiam Mszę św. przed cudownym Obrazem, o ile starcza czasu udaję się także na Dróżki.

ROZMAWIAŁ: JAROSŁAW CISZEK

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.