Rozmowa z ks. Stefanem Wyporskim
W tym tygodniu zachęcamy do przeczytania rozmowy z księdzem Stefanem Wyporskim - nowym proboszczem parafii św. Floriana w Sosnowcu i byłym dyrektorem diecezjalnego Caritas.
Co jest trudniejsze – praca proboszcza czy kierowanie Caritasem?
Od samego początku łączyłem obie funkcje, zdążyłem więc psychicznie zżyć się z nimi. Funkcję proboszcza objąłem wcześniej – już w 7. roku kapłaństwa, w parafii Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa w Dąbrowie Górniczej – Mydlicach, gdzie budowałem kościół. Sądzę, że i proboszczowanie i dyrektorowanie mają swoje plusy i minusy.
Co więc jest plusem proboszczowania?
Bardzo żywy kontakt z wieloma ludźmi i troska o nich – o to, żeby się zbawili, żeby odkryli Pana Boga, żeby parafia była żywą wspólnotą wspólnot i rodziną rodzin. Oprócz tej duszpasterskiej jest także troska ekonomiczna – o finanse parafii, o takie jej materialne prowadzenie, żeby funkcjonowała sprawnie. To zawsze dwa nurty życia parafialnego. Trzecim nurtem jest katecheza – teraz jesteśmy w okresie wakacji, więc dopiero od września przekonam się jak ona funkcjonuje w tym miejscu. Niestety sam nie będę katechizował, ale to piękna praca, którą wspominam z ogromnym sentymentem.
Jakie wyzwania przed Księdzem jako przed proboszczem parafii św. Floriana?
Przede wszystkim nie zepsuć tego co stworzył mój poprzednik, ks. prałat Tadeusz Kamiński. Ta parafia żyje – mimo wakacji na rannych Mszach jest około 30-40 osób, w wieczornych nabożeństwach uczestniczy około 70 osób. Ponadto 30 róż wspólnoty Żywego Różańca – ewenement na skalę diecezji. Do tego trzy grupy neokatechumenalne, Akcja Katolicka i zespół charytatywny Caritas.
A te troski materialne?
Rozpocząłem remont plebanii – po 30 latach eksploatacji wymagała natychmiastowej interwencji. Podobny remont czeka też wikariat i dom katechetyczny. Wiele też jest do zrobienia wokół kościoła i w samej świątyni – będziemy sukcesywnie nad tym pracować. Przede wszystkim odnowienia wymagają drzwi do świątyni, wymieniony powinien zostać też świetlik ciągnący się nad całym kościołem. Praktyczniej byłoby też mieć zakrystię u góry, na poziomie kościoła, żeby uniknąć każdorazowego wspinania się po schodach.
Znał Ksiądz tę parafię wcześniej?
Pierwszy raz w kościele byłem, kiedy przywoziłem i odbierałem peregrynujący obraz Jezusa Miłosiernego i relikwie bł. Jana Pawła II, więc dość niedawno.
Wspomniał Ksiądz o neokatechumenacie – będzie się Ksiądz włączał w życie tych wspólnot?
To moje pierwsze zetknięcie z takimi wspólnotami. Każda ma swojego przewodnika – są nimi ks. Włodzimierz Skoczny, ks. Jan Szkoc i mój poprzednik, ks. Tadeusz Kamiński i nie chciałbym ingerować w te struktury. Nie mniej oczywiście jako proboszcz jestem otwarty także na te osoby.
Parafianie św. Floriana tęsknią za księdzem prałatem Kamińskim?
Myślę, że tak. Był tu 30 lat, zbudował tę świątynię. Zgotowali mu piękne pożegnanie, rozprowadzają nawet film z tej uroczystości. To zdrowy objaw sympatii dla człowieka, który stał się ojcem dla tej parafii.
To chyba trudne zadanie przed Księdzem, żeby sprostać?
Oczywiście i mam tego świadomość. Czuję, że zawsze będę porównywany do poprzednika. Sam w budowanej przez siebie parafii na osiedlu Mydlice w Dąbrowie Górniczej byłem 18 lat. Powstaje więź i emocjonalna wspólnota. Mam nadzieję, że i ja zaskarbię sobie życzliwość parafian.
Kto jest dla Księdza wzorem kapłańskiej pracy?
Jestem jeszcze księdzem pamiętającym biskupstwo Karola Wojtyły w Krakowie i jego wizyty w seminarium. Pamiętam jego kroki zawsze kierowane najpierw do kaplicy. Z bliższych mi kapłanów byłem bardzo związany z księdzem prałatem Czesławem Tomczykiem, który kiedyś był wikariuszem w mojej rodzinnej parafii w Żarkach. Jego systematyczność w pracy kapłańskiej i przygotowywanie się do liturgii oraz do kazań zawsze mi imponowało. Nie mogę oczywiście pominąć przyjaźni jaka łączyła mnie ze śp. Księdzem Biskupem Adamem Śmigielskim. Wiele mu zawdzięczam i zawsze łączyły nas dobre relacje. To mnie pierwszemu powiedział o swojej chorobie nowotworowej. Pamiętam jego ciepło, otwartość, poczucie humoru. Ciężko wspomnieć wszystkich przyjaciół kapłanów – tak żyjących jak i zmarłych. Więzi kapłańskie wzmacniają człowieka i sprawiają, że dorasta krytycznie patrząc na siebie.
Porozmawiajmy teraz o funkcji, którą przestaje Ksiądz pełnić, o Caritasie. W jakim stanie Ksiądz go zostawia?
Sądzę, że w bardzo dobrym. Kiedy rozpoczynałem tę pracę otrzymałem jedynie nominację – jedną z pierwszych, jakie podpisał śp. Ksiądz Biskup Adam Śmigielski. Prowadziliśmy ok. 30 projektów każdego roku, zatrudnialiśmy 40 osób. Parafialnych zespołów jest 70. Najmłodszym dzieckiem Caritasu jest sosnowieckie przedszkole Radosna Wyspa. Struktury Caritasu organizowałem w taki sposób, by kierownicy poszczególnych domów czy programów czuli się odpowiedzialni za powierzane im zadania – nie rządziłem w sposób autorytarny, lecz wyznaczałem zakres kompetencji. Razem pracowaliśmy na markę Caritasu. Rozliczenia finansowe kontrolowane wielokrotnie przez różne urzędy nigdy niczego nam nie zarzuciły. Caritas funkcjonował i funkcjonuje dobrze.
Jaka jest skala pomocy na przestrzeni ostatniego czasu?
Podstawową działką jest rozdawanie żywności z nadwyżek Unii Europejskiej. Z tej pomocy miesięcznie korzysta od 10 do 14 tysięcy osób. Do tego w ramach programu „Skrzydła" udało się pomóc 150 dzieciom. Udzielaliśmy też pomocy indywidualnej – odkąd zostaliśmy zarejestrowani jako organizacja pożytku publicznego wydaliśmy na nią milion sześćset tysięcy złotych. To wsparcie na leki, rehabilitację, spłatę zadłużenia czynszu, ogrzewanie mieszkań itp. Do tego około 200 bezdomnych każdego dnia korzysta ze wsparcia ośrodków w Sosnowcu (przy ul. Kaliskiej), Dąbrowie Górniczej (przy ul. Łącznej), Ząbkowicach (przy al. Zwycięstwa) i Będzinie-Łagiszy (przy ul. Energetycznej). Najnowszy dom zlokalizowany jest w Olkuszu (przy ul. Żuradzkiej) – tam wydajemy od 80 do 120 obiadów każdego dnia.
Co musi zrobić osoba chcąca zwrócić się do Caritasu o pomoc indywidualną?
Żeby pomoc nie szła w próżnię zawsze prosiliśmy o dostarczenie opinii od księdza proboszcza. Jestem przeciwnikiem rozdawania pieniędzy – pomoc musi być celowa.
Czy w dobie ataków na Kościół i zarzucania kapłanom pazerności Caritas nie powinien bardziej promować swoich działań i wychodzić do ludzi z informacją, że Kościół przede wszystkim daje?
Ja myślę, że ataki na Kościół kierowane są przede wszystkim przez środowiska, które nigdy nie były przychylne Kościołowi, patrzyły na niego jak na instytucję – przez pryzmat opłat, finansów i funduszy, koncentrując się tylko na ograniczonym wycinku życia Kościoła. Caritas musi się promować, ale nie wolno przekroczyć pewnej granicy, nie może być mowy o nachalności. Nie podobają mi się też projekty, wedle których Caritas powinien stać się instytucją biznesową. Powinniśmy zachować ścieżkę życia kościelnego – opierać się na otwartych sercach i otwartych dłoniach wiernych i tych spośród niewierzących, którzy chcą pomagać. Nie możemy zostać przedsiębiorstwem, które przynosi dochody i działa charytatywnie z nadwyżek – to nie myślenie eklezjalne.
Z czego Caritas się utrzymuje?
Mieliśmy dwa źródła finansowania – dostawaliśmy połowę ofiar składanych na tacę w Niedzielę Miłosierdzia oraz ofiary do puszki zbierane w Tygodniu Miłosierdzia – na początku października. Do tego pieniądze ze świec wigilijnego dzieła pomocy dzieciom i zapisy z 1 procenta podatku. To źródła diecezjalne, natomiast realizowane projekty były współfinansowane przez lokalne samorządy, Urzędy Pracy, Ośrodki Pomocy Społecznej i prywatne firmy.
Jako dyrektor Caritasu musiał Ksiądz być urzędnikiem?
Zawsze broniłem się przed traktowaniem mojego stanowiska w sposób urzędniczy. Caritas nie może stać się urzędową organizacją. Wzór postępowania znajdziemy w Piśmie Świętym, gdzie wyznaczone osoby zajmowały się pomocą ubogim, podczas gdy inni głosili Ewangelię i sprawowali sakramenty. Poza tym miałem wsparcie zespołu oddanych ludzi, z którymi dzieliłem obowiązki.
Czy na parafii także kształtuje się już życzliwe grono ludzi, którzy będą Księdza wspierać?
Mam taką nadzieję i dostrzegam duże pokłady życzliwości.
Będzie Ksiądz dalej „szoferem Pana Jezusa" w samochodzie-kaplicy podczas peregrynacji?
Tak – ten tydzień dyżuru nie powinien utrudnić posługi w parafii. Poczytuję to sobie za ogromny zaszczyt i przyjemność. Wierzę w to, że Chrystus jest szczególnie obecny w tej kopii, poza tym kiedy widzę ludzi oczekujących z wielką wiarą w sercu i entuzjazmem wiem, że są tu bo chcą, bo wyrażają swoją wiarę i miłość do Pana Boga.
Jakaś parafia szczególnie zapadła Księdzu w pamięć?
Bardzo dużo. Parafie św. Rafała Kalinowskiego w Dąbrowie Górniczej, św. Barbary na Podłężu, św. Andrzeja w Olkuszu; mniejsze parafie jak w Jaworznie – Długoszynie, w Łęce czy Bydlinie. W Dzwono-Sierbowicach ojcowie franciszkanie zorganizowali procesję przez całą wieś, szli prawie godzinę.
Został Ksiądz także asystentem kościelnym Wspólnoty Świętego Józefa Societas Sancti Iosephi. Co to za grupa?
To ponadparafialna wspólnota – kilkadziesiąt osób z rozmaitych parafii Sosnowca włączonych w struktury Towarzystwa Świętego Józefa w Polsce i Europie. Ich charyzmatem jest krzewienie kultu Opiekuna Świętej Rodziny, który niby jest obecny w świadomości katolików, ale wielu nie poczuło osobiście jego dobrego orędownictwa. Mam nadzieję, że ta wspólnota pokaże się w diecezji, bo póki co w ogóle nie jest znana. Msze Święte odprawiam dla nich w pierwszą środę miesiąca u sióstr Karmelitanek w Sosnowcu przy ulicy Kierocińskiej. Chciałbym, aby Msze odbywały się w różnych parafiach, co pozwoliłoby ją przybliżyć wiernym.
Miał Ksiądz wcześniej takie nabożeństwo do św. Józefa, czy też wiąże się ono z nową nominacją?
Miałem i spotęgowało się ono po śmierci mojej mamy w 1992 roku. Otaczała ona św. Józefa ogromną czcią i zawsze modliła się do niego o dobrą śmierć. Umarła spokojnie wieczorem w jego wspomnienie przyjąwszy rano na Mszy Komunię Świętą. Mam nadzieję, że kult św. Józefa będzie też żywy w tej wspólnocie parafialnej. W świątyni znajduje się jego obraz – to doby początek. Trzeba także zadbać o kult św. Floriana, słabo obecny wśród wiernych. Może wypada, żeby proboszcz parafii św. Floriana został kapelanem strażaków? Zobaczymy, co da się zrobić w tej kwestii.
Rozmawiał: JAROSŁAW CISZEK