Wywiad z ks. Andrzejem Mrozem
Kontynuujemy wakacyjny cykl rozmów z księżmi-administratorami, którzy w lipcu tego roku objęli kierowanie nowymi parafiami. Kolejnym odwiedzonym kapłanem jest nowy administrator parafii św. Jana Chrzciciela w Tąpkowicach, ks. Andrzej Mróz.
Słuchając kapłańskich rozmów o zmianach duszpasterskich, zarówno proboszczowskich jak i wikariuszowskich, słyszy się, że księża dzielą parafie na dobre i trudne lub dobre i ciężkie. Rzeczywiście nie istnieje coś takiego jak zła parafia?
To jest pierwsza parafia, za którą jestem odpowiedzialny w nowy sposób, jako administrator, jednak już z wikariuszowskich doświadczeń wiem, że parafia nigdy nie jest dobra czy zła. Sednem są ludzie, a w każdej wspólnocie jest wielu zaangażowanych i serdecznych oraz tych trudniejszych we współpracy czy dotarciu do nich z Ewangelią. Pytanie tylko, jakie są proporcje między tymi grupami, przy czym jako kapłani musimy głosić Słowo Boże i sprawować sakramenty wśród wszystkich, do których jesteśmy posłani, niezależnie od tego czy przychodzi to łatwo czy trudno. Jednak na temat parafii w Tąpkowicach nie słyszałem żadnych złych opinii, a sam po tych kilku dniach także mam jedynie pozytywne wrażenia.
Jakie były w takim razie te pierwsze dobre doświadczenia?
Z kimkolwiek rozmawiam, spotykam się z życzliwością, ludzie przychodzą, aby zadeklarować chęć pomocy i wsparcie. Niezmiernie cieszy mnie wypełniona w niedzielę świątynia (kilkadziesiąt osób przychodzi także w tygodniu) oraz przede wszystkim bardzo duży procent osób przystępujących podczas liturgii do Komunii Świętej. To ogromna radość dla kapłana! Widać w tym owoce i sens pracy duszpasterskiej. W miejskich parafiach Zagłębia taki widok można zobaczyć jedynie przy okazji Świąt.
Może Ksiądz wymienić swoje dotychczasowe parafie?
Pochodzę z parafii św. Tomasza w Sosnowcu. Zaraz po święceniach, w 1992 roku, zostałem wikariuszem w Pilicy. Proboszczem był tam wtedy ks. Kazimierz Pantak. To jedyna z moich parafii, na której nie dominowały blokowiska. Po dwóch latach trafiłem do parafii Chrystusa Króla w Dąbrowie Górniczej, której proboszczem był ks. Józef Dziurski. Spędziłem tam jako wikariusz 5 lat. Następnie parafia NMP Różańcowej w Sosnowcu i 7 lat współpracy z ks. proboszczem Tadeuszem Grodkiem. Po tym czasie skierowano mnie do pracy w parafii św. Barbary w Jaworznie – Podłężu, gdzie proboszczem do tej pory jest ks. Stanisław Pyla. Stamtąd wróciłem do Dąbrowy Górniczej, gdzie do tego roku pracowałem w parafii NMP Anielskiej.
Jakich spodziewa się Ksiądz różnic w duszpasterzowaniu na wsi po tylu latach pracy w miastach?
W środowisku wiejskim, gdzie ludzie mają swoje domy, większa jest świadomość troski o materialną stronę – stan kościoła i budynków parafialnych. Czują się oni bardziej odpowiedzialni za parafię, niczym za swój dom. To przekłada się na zaangażowanie w ciągu całego roku. Mam też świadomość większej bliskości w tej niewielkiej przecież wspólnocie. W pierwszy piątek miesiąca odwiedzałem z Komunią św. chorych i starszych, zarówno w domach jak i w położonym na terenie parafii Rodzinnym Domu Opieki. W placówce wizyta została bardzo przygotowana, a chorzy cieszyli się obecnością kapłana, stworzyliśmy na tę chwilę małą wspólnotę. To niezwykle budujące doświadczenie.
Przechodząc z funkcji wikariusza na urząd administratora człowiek czuje się dojrzalszy?
Na początku przede wszystkim czuje się zagubiony i niespokojny, gdyż zaczyna martwić się jak rozwiązać – póki co hipotetyczne – problemy, które dotychczas go omijały. Pojawia się też oczywiście większe poczucie odpowiedzialności za parafię jako całość, a nie tylko działkę zleconą przez proboszcza.
Świątynia niedawno była konsekrowana i jest ładnie urządzona, jednak zapewne jakieś materialne wyzwania przed Księdzem stoją?
Poprzednik wskazał mi kilka spraw, którymi trzeba się zająć na cmentarzu. Uporządkowania i pewnej reorganizacji wymaga także zakrystia oraz duża sala pod kościołem. Pewnych napraw wymaga także plebania, ale sukcesywnie będę zajmował się wszystkim licząc na zaangażowanie wiernych.
Po wielu latach zostając administratorem przestaje ksiądz katechizować. To spora zmiana w życiu...
Katecheza na pewno kosztuje sporo wysiłku, przede wszystkim emocjonalnego, jednak jak dotąd udawało mi się nawiązać kontakt i porozumieć z każdą grupą. Dobrze wspominam spędzone w szkole lata i są one powodem satysfakcji. Nie zapomnę ucznia, który przez cały rok był bardzo uciążliwy i przeszkadzał w zajęciach, a już po zakończeniu roku przeprosił za swoje zachowanie, co wymagało sporej odwagi cywilnej. Jednak coś w nim zakiełkowało. Takich chwil będzie brakować, jednak pewnie pojawi się wiele innych powódów do radosnych wspomnień.
Czego nauczył się Ksiądz od swoich proboszczów?
Miałem szczęście do dobrych proboszczów. Skupiając się tylko na ostatnich latach wspomnę ks. Andrzeja Stasiaka, proboszcza z NMP Anielskiej oraz ks. Stanisława Pylę z Jaworzna. Ks. Stasiak to tytan pracy i to zarówno w sferze materialnej jak i duchowej. Ks. Pyla tworzył parafię od zera i udało mu się zbudować wspaniałą wspólnotę. Nauczyłem się od niego rytmu pracy, jej organizacji i jasnego podziału obowiązków. Warto też wspomnieć ojcowskie podejście do wszystkich ks. Grodka oraz to, jaką wagę przywiązywał do spowiadania.
W parafii mieszka także i pomaga Księdzu pierwszy proboszcz, ks. Jan Kononow. Jak ksiądz postrzega współpracę z nim?
To niezwykle życzliwy człowiek i bardzo cieszę się ze współpracy z nim. Przez pierwsze dni, kiedy nie miałem zorganizowanej kuchni, żywiłem się nawet u niego. Pilnuje on także konfesjonału, a sądząc po ilości penitentów parafianie mają do niego duże zaufanie.
Przed Księdzem dużo pracy, ale pewnie znajdą się także chwile urlopu. Jak lubi Ksiądz spędzać wolny czas?
Przede wszystkim chodząc po górach. Tę pasję wykorzystywałem także jako szansę duszpasterską, zabierając młodzież na jedno- czy dwudniowe wycieczki w Tatry lub Beskidy. Pozwalało to młodzieży oswoić się z wizją, że ksiądz to normalny człowiek oraz budować dobre relacje. Często podczas wędrówki łatwiej było im się także otworzyć i opowiedzieć o swoich problemach czy wątpliwościach.
ROZMAWIAŁ: JAROSŁAW CISZEK